ROZDZIAŁ 53

71 7 0
                                    

>>Clary<<

Już po chwili poczułam zapach nowojorskiego miasta. Zaraz za mną pojawił się Jonathan. W rękach ciągle miałam szkicownik. Zaczęłam się rozglądać.

- Jace.

Ruszylam biegiem w stronę chłopaka stojącego przy brzegu stawu. Jakiś metr od niego wypuściłam szkicownik by móc rzucić się blondynowi na szyję. Nogami oplotłam jego pas. Poczułam jak jego ramiona mnie obejmują.

- Tak bardzo za tobą tęskniłam.
- Ja też aniołku.

Odsunęłam głowę by móc spojrzeć mu w oczy.

- Mam coś dla ciebie.

Spojrzał na mnie zaskoczony. Uwolniłam się cudem z jego objęć i podniosłam szkicownik.

Podałam go Jace'owi.

- Rysowałam je specjalnie dla ciebie. Przeanalizuj każdy rysunek bardzo dokładnie.

W tym momencie podszedł Jonathan.

- Zadowolona? Szczerze myślałem, że dłużej się od siebie nie oderwiecie.

Spojrzałam najpierw na Jonathana a potem na Jace'a.

Blondyn mierzył go wzrokiem tak jakby chciał przejrzeć jego następne ruchy.

- Nawet nie wiesz jak się cieszę braciszku, że mi na to pozwoliłeś.

Widząc zaskoczoną minę Jace'a trochę mocniej zacisnęłam swoją dłoń na jego. Chyba zrozumiał o co mi chodzi.

- Jak bardzo mi nie ufasz?
- Na tyle, żeby się nie oddalać. Macie jeszcze 5 minut.

Skinęłam głową i stanęłam przodem do Jace'a.

- Teraz mnie posłuchaj. Wiedz, że cię kocham. I prawdopodobnie tak już będzie... Zrozumiem jeśli będziesz chciał zakończyć ten związek by być z dziewczyną która nie będzie sprawiała tyle kłopotów co ja...
- Hej. Nie mów tak. Nawet nie wiesz ile dla mnie znaczy to spotkanie. Mogę cię zobaczyć, dotknąć, powiedzieć, że też cię kocham i nigdy nie przestanę. I nawet jeśli tak to ma wyglądać, niech tak będzie.

Poczułam łzy w oczach. Poczułam dłoń na jego policzku. Wtuliłam się w nią, by po chwili poczuć jego usta na swoich. Poczułam ponowny napływ gorąca w żyłach.

- Clary twoje żyły.- to był Jonathan.

Przerwałam pocałunek by zobaczyć o co mu chodzi.

Podwinęłam rękawy bluzy i zobaczyłam sieć zlotych nitek. Przygryzłam wargę i zacisnęłam ręce w pieści.

Wszystko wróciło do normy. Poza zszokowanym wyrazem twarzy Jace'a.

- Wasz czas minął. Clary idziemy.

Spojrzałam na brata. Po czym wróciłam spojrzeniem do blondyna.

- Kocham cię Jace.
- Ja ciebie też Clary.

Jeszcze przez chwilę mogłam poczuć smak jego ust i poczuć zapach wody kolońskiej.

Oderwałam się od niego i dyskretnie postukalam w okladke szkicownika. Spojrzałam na niego wzrokiem, który mam nadzieję, mówił, że tam znajdzie wszystko. Przytuliłam go szybko i podeszłam do Jonathana.

>>Jace<<

Zniknęła w złotym wirze. Ciągle czułem smak jej ust. W uszach rozbrzmiewało mi jej ciche "Kocham cię". Spojrzałem na szkicownik.

Przewertowałem kilkanaście kartek. Coś tu mi nie pasowało. Widziałem wiele rysunków Clary. Te tu. Wydawały się niedokończone. Wybrakowane.

- Przeanalizuj każdy rysunek bardzo dokładnie.

W głowie zobaczyłem jej wzrok gdy stukała lekko w szkicownik jak musiała iść.

- Brawo Aniołku.

Uśmiechnąłem się do siebie i pokierowałem się do instytutu.

Siedziałem na łóżku. Przed sobą miałem prezent od Clary a wokół niego pełno kartek z zapisakmi.

Czułem, że coś przeoczam. Przewróciłem kartkę na następną stronę.

Tutaj był narysowany run. Precyzyjny, dokończony.

Sięgnąłem po stele i wypaliłem sobie ten run na ramieniu. Po chwili spod rysunków zaczęło się ukazywać drobne pismo Clary. Wróciłem na pierwszą stronę szkicownika. Zacząłem czytać.

>>Alec<<

Chodziłem tam i z powrotem. Czułem jak nerwy próbują mną zawładnąć. W końcu stanąłem i Spojrzałem na Izzy.

- Myślałaś, że się nie dowiem? Isabelle. Wiem, że chcesz go chronić ale złamał zasady. Jeśli mama się o tym dowie od obcych osób kara będzie większa. Jeśli my jej to jakoś wytłumaczymy może mu to ujdzie na sucho.

Izzy spuściła głowę. Wiedziała, że mam rację. Usiadłem obok niej.

- Będzie dobrze. Pamiętasz co zawsze sobie powtarzaliśmy przed walka?
- Troje weszło, troje wyjdzie.
- To się tyczy też takich sytuacji.

Pokiwała głową i uśmiechnęła się smutno.

- Teraz ja pójdę z nim porozmawiać. A ty się uspokój. Okej?
- Okej.

Wstałem i pokierowałem się do drzwi. Jeszcze w progu zatrzymałem się i Spojrzałem na siostrę przez ramię. Uśmiechnąłem się i wyszedłem z pokoju.

Podszedłem do drzwi obok i po prostu wszedłem.

- Jace musimy poro... Co się tu dzieje?!

Parabatai spojrzał na mnie. Miał cienie pod oczami. Włosy jak nigdy miał potargane. Wokół niego było pełno kartek. Dostrzegłem też świeżo wypalony run na jego ramieniu. Nie znałem go.

Nigdy cię nie opuszczę. Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz