ROZDZIAŁ 86

74 5 0
                                    

>>Clary<<

Znowu widziałam rozległe pola, znowu było ciemno. Nie wiedziałam jednak co czeka mnie tym razem. Nie ruszałam się.

- Clarisso.

Poczułam dreszcz przechodzący wzdłuż kręgosłupa. Zaczęłam się pomału obracać.

- Razjel, Ithuriel.

Dwa anioły stały przede mną. Czułam jakby lód płynął mi w żyłach.

- Wykorzystałaś anielską stele, mimo, że miała ona posłużyć tylko do usunięcia starej runy. Pomogliśmy Jace'owi, bo wiedzieliśmy, że stare runy są niebezpieczne. Ty Wykorzystałaś to do własnych celów.
- Przepraszam, chciałam uratować Jace'a. Ja, ja poniosę konsekwencję tylko nie karajcie nikogo więcej.

Upadłam na kolana. Łzy płynęły po moich policzkach. Ithuriel spojrzał na Razjela i na odwrót.

Anioły teraz jak cisi bracia porozumiewały się myślami. Czułam się jak na skazaniu. Bałam się.
Pierwszy odezwał się Ithuriel.

- Potraktuj to spotkanie jako ostrzeżenie.
- Jeszcze jeden taki incydent i pozbawimy cię daru.

Razjel zniknął nim zdążyłam coś powiedzieć.

- Dziękuję. Tak bardzo dziękuję i przepraszam.

Ithuriel podszedł do mnie.

- Dziecko ja rozumiem, ale musisz też zrozumieć nasze prawa. Tym razem udało mi się przekonać Razjela. Następnym razem..
- Nie będzie takiej konieczności Ithurielu.

Anioł uśmiechnął się.

- Zawsze wierzyłem w każdą twoją decyzję. Obserwowałem cię całe twoje życie. Nie jesteś zwykłym Nefilim. Poza nadwyżką mojej krwi, masz w sobie pełno miłości i współczucia. Tych cech często brakuje wielu Nocnym Łowcom.

Poczułam nagle silną potrzebę przytulenia się do anioła.

- Mogę cię przytulić?

Ithuriel skinął głową. Podeszłam i wtuliłam się w miękki materiał jego ubrania. Po chwili poza jego rękami poczułam owijające mnie skrzydła.

- Dziękuję Ithurielu za wszystko. Od kąd się urodziłam i jeszcze za to co będzie.
- Będę przy tobie dziecko.

I zniknął. Uśmiechnęłam się jednak.

>>Jonathan<<

Gdy usadowiłem Simona w celi by nie zrobił nic głupiego wróciłem do pokoju Clary.

Po drodze światła zaczęły migotać i można było poczuć lekkie trzęsienie. Nie podobało mi się to.

Wpadłem do pokoju. Byli tam Clary, Izzy, Alec i Jace. Wszędzie była krew.

- Co się tu stało?

Izzy pomału wstała od Clary. Zauważyłem, że jest nieprzytomna tak jak Jace. Podszedłem najpierw do siostry. Jej anielska runa pobłyskiwała. Zawsze tak było gdy rozmawiała przez sen z Ithurielem.

- Co z Jace'm?
- Jona. Spokojnie. Gdy opuściłeś pokój żeby runa między Clary i Simonem osłabła. Jace usunął runę ale Clary jeszcze nad sobą nie panowała i zraniła go...

Izzy opowiedziała mi całe zdarzenie do końca. Jeśli problem z światłem i wstrząsy mogły być spowodowane tym zajściem. A były na pewno to znaczy, że Clary sprzeciwiła się Aniołom.

- To nie dobrze. Bardzo niedobrze. Długo śpi?
- Nie wiem dokładnie ale może 15 minut? Maks 20.
- Z tym nic nie zrobię. Muszę czekać aż się obudzi. A Jace? Alec nie opuszcza go na krok. Nie wiem czy to dobrze czy źle.
- Żyje, ale jest bardzo słaby. Alec rysuje mu co chwilę runę uzupełnienia krwi. Jak widzisz po pokoju trochę jej stracił. Ale to cud, że nie trzeba robić transfuzji czystej anielskiej krwi. Wystarczy ta z runy.
- To dobrze.

Nigdy cię nie opuszczę. Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz