|na kampusie|
Puściłem Urlika trochę pod ryzykiem sturlania się po stopniach, ale wykrzesałem w sobie ten gram brawury i dumy, dając radę z nimi zejść jak przyzwoity człowiek. Z rozciętą brwią najwidoczniej, ale wciąż człowiek. Wyszedłem na chodnik i zaczerpnąłem świeżego powietrza, kucając zaraz, bo nogi jednak odmawiały posłuszeństwa. Urlik znalazł się przy mnie, znów obejmując plecy ramieniem.
– Co jest? Boli cię głowa? Mocno cię uderzyli?
– Musimy wracać, teraz – wycedziłem przez zęby, nie ze złością, raczej desperacją.
– Dobra, ale pogadamy o tym. No i musisz wstać.
– Hej, wszystko okej?
Przy nas zjawił się Holland... to znaczy Rik, który pochylił się, aby zobaczyć moja twarz.
– Jesteś blady jak ściana, mdli cię? Jezu, a może ty masz wstrząśnienie mózgu? Okej, bez paniki. Dzwonimy po karetkę czy ja mam być ambulansem? Nie ja, auto w sensie.
– Rik – zwróciłem jego uwagę, więc zamilkł – nie umieram. I to nie wstrząśnienie, ale jeśli masz auto i mogę je pożyczyć, to będzie super.
– Kto da ci prowadzi w tym stanie? – spytał śmiertelnie poważnie.
– Nie ja tylko Urlik – stwierdziłem, uspokajając się nieco. – Nie mam już ochoty tu być.
– Wiadomo, zrozumiałe. – Pokiwał energicznie głową. – Ja was odwiozę. Chodźcie.
Stanąłem na równych nogach bez ryzyka upadku i poszedłem wraz z przyjacielem za Rikiem. Jego auto stało zaparkowane obok domu zaraz przy dwóch innych wozach. Wskoczyliśmy na tyły i pozwoliliśmy się zawieźć na kampus. O ile taki faktycznie miał zamiar, bo jeśli planował jechać do szpitala, to lekarze by go wyśmiali.
Wycofywał ostrożnie, aby czasem kogoś nie potrącić, i wyjechał tyłem na jezdnie. Olai rzucił mi się w oczy w chwili, gdy nasze spojrzenia się spotkały. Miał taki wyraz twarzy, jakby on też czuł to, co ja lub wiedział, co mi dolega. Nie spotkałem osoby z takim schorzeniem, w jakim tkwiłem od urodzenia, ale... co jeśli? Popadałem w paranoje. To był zwykły chłopak, zapewne hetero, który tłukł się z kimś, bo obrażali jego męskość. Moje ciało reagowało na niego, bo miało upatrzone gusta co do facetów. Tyle. Nic ponadto.
Wszystko powinno dziać się po kolei. Najpierw ciało powinno przewidzieć kłopoty. Potem powinno zareagować na dotyk tego człowieka, a dopiero... cholera, może płomień ożywił się w chwili, gdy mnie dotknął?
– Niech to chuj wszystko!
Potargałem włosy z nerwów, zapominając o moich kompanach podczas trasy. Gdzieś mniej więcej trzy-czwarte tego zdarzenia spaliło się w moich wspomnieniach na popiół za pośrednictwem płomienia, który musiał ożyć w chwili kontaktu z Olaiem! Dokładnie w tamtej chwili racjonalne podchodzenie do sprawy, analizowanie i działanie z odczuwaniem, rzuciły się do ogniska i pozostało: „O, jaki piękny, zaraz mi stanie!". Idealnie, tak musiało być. Czy mogłem powrócić do moich jedynych zmartwień na uniwerku pt.: Pett chce zdjęcie penisa i może jakimś cudem je zdobędzie? Na przykład włażąc nam do mieszkania i nakrywając mnie pod prysznicem.
– Jesteśmy, Remi.
Wzdrygnąłem się na nieco głośniejszy ton przyjaciela. Faktycznie staliśmy na parkingu, a Rik patrzył na mnie między fotelami. Był zatroskany, a ta jego twarzyczka Hollanda sprawiała mi jedynie wyrzuty sumienia.
– Dzięki i przepraszam.
– Nie, to my przepraszamy – mówił ze smutkiem. – Właśnie przed tym chcieliśmy was chronić. A Olai...
CZYTASZ
Believe it//bxb//✔
Romance„Człowiek całe życie uczy się czegoś nowego nawet o samym sobie. Czasem są to rzeczy, fakty, których nie chcielibyśmy, ale są częścią nas. Możemy dążyć do zmian, ale nie zawsze się udaje, nie zawsze są takie, jakich oczekiwaliśmy. Najlepiej zaakcept...