XXXVII: Chcesz iść na randkę?

489 66 35
                                    

|na kampusie|

– Dochodzę do wniosku, że sportowcy mają lepiej – powiedziała Stine, miętosząc swój kubek kawy.

– Bo biegają teraz po boisku, zamiast zdawać egzaminy? – dopytywała Loli, wpychając sobie do ust łyżeczkę z sernikiem na zimno.

– Zależy od pogody, ale to nie to. Oni większą część sesji zdają dzięki klasyfikacjom, mają trzy kursy do zaliczenia stacjonarnie na kampusie. No i fakultety, jeśli się zapisali. Mówiłam już, jak ta uczelnia jest niesprawiedliwa? Kto pozwala zdawać sesję, grając w durne gry?

Pochyliła się do mnie, jakbym to ja miał jej odpowiedzieć. Prawda była taka, że siedziałem obok Loli, mając naprzeciwko siebie Stine i Thekle. Gdzie ta druga ignorowała nas na rzecz kolejnej książki, którą pochłaniała od początku wejścia do kawiarni.

Zbiegiem okoliczności cała nasza czwórka miała dzisiaj termin oddania swoich prac zaliczeniowych, które potem miały nam pomóc lub zaszkodzić na egzaminie. Moje zaczynały się już w przyszłym tygodniu i trwały do początku grudnia, dziewczyn zaczynały się dopiero w ostatnim tygodniu listopada i trwały tydzień w grudniu. U sportowców to zależało. Mieli wrócić dwudziestego szóstego listopada, gdzie od dwudziestego dziewiątego zaczynał się ich gorący tydzień lub dwa egzaminów. Jako różne specjalizacje mieliśmy też różne terminy zdawań. Spytałem nawet o daty Olaia, odpowiedział mi, że tydzień łączący listopad z grudniem i kolejny w grudniu. Wychodziło więc na to, że tylko ja miałem skończyć najszybciej i... najszybciej mieć możliwość powrotu w rodzinne strony. Jakoś mnie to nie cieszyło, bo dalej miałem konflikt z tatą. Ani on, ani ja się nie odezwaliśmy do siebie, co tylko pogłębiało moje poczucie winy.

– Wiecie, wydaje mi się, że ich granie w gry nie polega na zdawaniu roku. Podobno ma dużą wagę, ale to nie tak, że dzięki punktom dostają oceny.

Stine pociągnęła łyk z kubka, nie spuszczając mnie z oczu. Szykowała się do jakiejś riposty, czułem to w kościach, dlatego też zacząłem się czymś bawić. Telefonem.

– Esben w zeszłym roku dostał wyróżnienie po powrocie i na sam koniec semestru list, w którym jakaś tam liga czy inny pies zaprasza go do zagrzania u nich miejsca. Jak te ich granie w gry nie jest oznaką zdawania roku, to...

Pokręciła głową i westchnęła. Nie słyszałem tej historii, dlatego wydała mi się ona mało prawdopodobna, ale i zarazem ciekawa. Esben jako kapitan na pewno miał większe osiągi na boisku, tyle że nikt nie raczył się pochwalić w jego imieniu. Skoro Esben na pierwszym roku dostał szansę bycia kimś więcej, to Bastian też jakąś miał, prawda?

– Dobra, dość narzekania na facetów. – Nagle Loli spojrzała na mnie i posłała krzywy uśmiech. – Wybacz, chodziło mi o sportowców.

– Mam ci kawę przynieść czy ciasto? – spytała żartobliwie różowowłosa.

– Lepiej. Chodźmy dziś do kina całą czwórką. Co wy na to?

– To babski wypad, idźcie same – wykręcałem się, prawie tłukąc telefon. Postanowiłem schować go i nie prowokować losu.

– Weźmiemy Urlika i będzie trzy do dwóch. To chyba nie taka zła opcja, co?

Szturchała mnie, chcąc zachęcić do tego pomysłu. Nie wiedziała tylko, że wspominając o Urliku, bardziej działa na szkodę. Jasne, chciałem z nim wyskoczyć, ale z drugiej strony po to zmieniłem też mieszkanie na dwa tygodnie: abyśmy dali sobie przestrzeń. Poza tym wolałem posiedzieć z Olaiem i poznać go lepiej, przypilnować przy okazji, niż gdzieś wychodzić z...

– Mam kogoś, kto wyrówna szanse trzech do trzech – odparłem.

Loli wyglądała na zaciekawioną, Stine nawet uniosła brew, zachęcając w ten sposób do wyjawienia więcej informacji, a Thekla nawet oderwała się od książki. Niby delikatnie, ale też mi dawała znak, że słyszy całą rozmowę i też chciałaby znać więcej szczegółów wyjścia.

Believe it//bxb//✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz