|w domu|
Powrócenie do domu było jeszcze zabawniejsze niż cała wycieczka w miasto. Zamknięte w pudełeczku zasady robienia dobrych zdjęć wystrzeliły w powietrze, gdy młoda po wyjściu z restauracji non stop chciała sobie upamiętniać życie. A skoro nie miała swojego telefonu, to robiliśmy wszystko moim. Była to niezła zabawa, chociaż oddawałem jej telefon rzadko, to nie bolało aż tak bardzo, gdy nie dbała o ostrość, doświetlenie i ustawienie. Ze mną było nieco gorzej, co skomentowała.
– Przestań dłubać, tylko pstrykaj!
Linda oczywiście miała przy tym niezły ubaw. Z nas. Więc szybko ustaliliśmy, że trzeba jej trochę krwi napsuć i od teraz to z nią robiliśmy zdjęcia lub jej. Nad rzeką, w autokarze, na przystanku, na chodniku, przy szyldzie. Wszędzie gdzie nagle nas naszło, a ona nie miała sił protestować. Przejście przez park tylko wbiło jej gwóźdź do spokoju. Ławki, sterty opadłych liści, ale też tych jeszcze trzymających się przy gałęzi.
W pewnej chwili Kristin wskoczyła na moje plecy, a jej mama wykorzystała chwilę i zrobiła zdjęcie. Uśmiechaliśmy się na nim szeroko, a kolorystycznie – mimo pochmurnego nieba – naprawdę wypadliśmy idealnie z tłem. Aparat w telefonie Lindy musiał być niezły, godny rywal dla moich kamer, szczerze.
– Kristin, umyj ręce i odpocznij chwilę, a potem pójdziesz z Lalalu, dobrze?
Pytanie to niemal brzmiało jak aluzja do czegoś. Gdy spotkałem tatę z książką w salonie... chyba zaczynałem rozumieć. Nie chciała, aby jej córka przypadkiem usłyszała kolejną kłótnię. Z jednej strony słusznie, z drugiej to bardzo niemiłe, że z mojego powodu musiała dłużej marznąć na dworze. Ta jednak uśmiechnęła się szeroko i zgodziła z mamą.
– Remi, ty też umyj ręce.
Spojrzała na mnie wymownie. Skinąłem głową i poszedłem pod drzwi do łazienki poczekać, aż młoda skończy. Nie trwało to długo, gdy wyszła i wskoczyła do naszego pokoju.
Obmyłem dokładnie swoje dłonie, może nieco za długo, ale jakoś nie wiedziałem, co się stanie, gdy opuszczę łazienkę. Tata wyczekiwał rozmowy natychmiast? Czy może miałem czekać na nią w pokoju? Stresowało mnie to. Brak dźwięku, brak pewności. Jaki finał czekał ten wyjazd? Co się miało stać ze mną i tatą?
Widząc go w salonie takiego zmęczonego, z worami pod oczami... Łamało mi to serce. Bo to nie była wina weny, która szalała w jego ciele do białego rana. Nie. To była moja wina, bo się o mnie martwił, a z samego rana tylko zrobiłem mu wyrzuty. Był zmęczony mną. Też, tak jak ja, nie wiedział, dokąd zmierzało to wszystko. Może nawet nie miał już sił się starać, a ja nie mogłem mu się dziwić.
Chwyciłem oburącz umywalkę i zerknąłem na siebie w lustrze. Włosy naprawdę były już za długie, ale wczorajsze zmycie z siebie... wszystkich brudów sprawiło, że teraz wyglądały całkiem znośnie. Nie w moim stylu, bo lubiłem strzyc się na krótko, aczkolwiek musiałem przyznać, że zadziwiająco nowy ja podobałem się sobie. Powstała mi nieplanowana grzywka, która może po dwóch dniach od niemycia mogła przyklapnąć i wyglądać ohydnie, ale to bez znaczenia. Moje oczy nieźle się z nią komponowały. Były nieco przygaszone w swojej zieleni, nie to, co oczy Olaia, które iskrzyły złotem.
A skoro o nim pomyślałem, to uniosłem podbródek w górę, gdzie po mojej lewej stronie pod szczęką krył się znak. Znamię. Sine znamię naszej pobudki. Nie było to dalej nic poważnego ani mocno rzucającego się w oczy. Wręcz przeciwnie. Na upartego mogłem to podczepić pod malinkę. Powinienem nałożyć podkład od Thekli, żeby zniwelować podejrzenia, ale skoro rano tata niczego nie widział, Linda o nic nie pytała, a tym bardziej nie robiła tego Kristin, to może sprawa nie była godna uwagi. Lepiej dla mnie.
CZYTASZ
Believe it//bxb//✔
Romance„Człowiek całe życie uczy się czegoś nowego nawet o samym sobie. Czasem są to rzeczy, fakty, których nie chcielibyśmy, ale są częścią nas. Możemy dążyć do zmian, ale nie zawsze się udaje, nie zawsze są takie, jakich oczekiwaliśmy. Najlepiej zaakcept...