|na kampusie|
Wszedłem do mieszkania akademickiego bez problemów. Drzwi nie były zaryglowane, nie musiałem używać własnych kluczy. Oczywistym więc było, że Urlik znajdował się wewnątrz i nie uniknę rozmowy. Najchętniej pochwyciłbym strój sportowy i poszedł od razu na siłownię, ale nie ukrywam, że byłem wtedy zmęczony nawet tym. Już nie kryłem swojej słabości, akceptowałem ją, ale to nie oznaczało, że było się czym chwalić. Może bliżej mi było do szczeniaka niż odpowiedzialnego dorosłego. Czy wiek w ogóle miał prawo określać cię mianem dorosłego bez twojego zdania? Miałem za parę miesięcy skończyć dziewiętnaście lat. I co? Czy nagły przeskok liczby z jednej na drugą zmuszał mnie do porzucenia pewnego trybu życia na rzecz tego, czego się wymagało? Czy potknięcia w tym wieku były krytykowane, a dwa lata temu każdy winił rodziców, a nie dziecko?
Mój tata nigdy nie odpowiadał za moje czyny, mama tym bardziej. Wychowali mnie najlepiej, jak potrafili. Każde ubytki to wina zmian w świecie. Mogłem sam odkrywać należyte odpowiedzi, samemu doznawać zła i dobra. Parzyć się i przestrzegać przed moimi błędami nowych na tej ścieżce.
Tak więc nie udawałem, że uciekanie nie było moją cechą charakteru. Mogłem starać się zapanować nad tym odruchem, ale dlaczego miałem go ukrywać? Taki byłem. Ze skazami.
Potłuczony chłopiec.
Im usilniej starałem się skryć swoje rysy na charakterze, tym gorzej wychodziły na tym moje relacje z ludźmi. Albo ktoś miał mnie polubić całokształtem, albo schodzić z drogi. Dzięki Danowi pojąłem, że zawsze znajdzie się ktoś, kto pokocha nas w całości z ubytkami. Tylko to dawało mi siłę do wstawania każdego dnia, do nieprzyklejania maski sztucznego uśmiechu. Bycia skomplikowanym publicznie.
Zamknąłem za sobą drzwi, odstawiając torbę pod szafkę z butami. Omiotłem spojrzeniem półmroczne pomieszczenie, które robiło nam za kuchnię, jadalnię i salon. Nie paliło się żadne światło, ale sączyło jakieś zza drzwi do naszej sypialni. Dzięki temu, że były one przymknięte, Urlik zapewne nie usłyszał mojego powrotu. Miałem zatem chwilę na oddech.
A tak liczyłem, że akurat dziś się zabawiasz.
Podszedłem do lodówki, gdzie jak zawsze zastałem zapas schłodzonych butelek wody. Urlik nawet pod moją nieobecność odbierał te serwowane dla mnie, bo zapas się powiększył od mojego wyjazdu. Co prawda nie miałem ochoty jeszcze bardziej ochładzać swojego zmarzniętego ciała, ale wolałem to, niż nagłe hałasowanie i wstawianie wody na jakąś herbatę. Musiałem tylko nawilżyć usta, gardło, żeby jakiekolwiek nowe słowa mogły wyjść na wierzch. Jedna konfrontacja z Olaiem, chęć ulegnięcia mu, byle tylko odwlec spotkanie z Urlikiem... Tak kusząca propozycja, ale nie mogłem. Musiałem nad sobą zapanować, musiałem się postawić i zacząć w końcu udowadniać szczerość własnych intencji. Zresztą to nic skomplikowanego, skoro bycie dziwką paliło mi zmysły jak szalone. Może Urlik lubił takie przygody, mnie one wadziły.
Światło wypełniło pomieszczenie, gdy lampa na suficie została zapalona. Zagryzłem mocno wargi, żeby zapanować nad odruchem paniki, która podjadała moje nerwy. Sączyła mi niebezpieczne scenariusze końca naszej znajomości. Od jak dawna pozwalałem truciźnie jątrzyć się w moich wątpliwościach. Nie, to wątpliwości były trucizną. Dzięki niej z łatwością wolałem samemu zerwać, niż być ofiarą zerwania. Skrzywdzić, nim ktoś skrzywdzi mnie.
Odwróciłem się powoli. Urlik stał pomiędzy sypialnią a pokojem i patrzył na mnie pobladły, zmartwiony. Serce na nowo zaczęło z każdym biciem boleć coraz bardziej. Krzywdziłem każdego. Cierpiałem wraz z nimi. A mimo to musiałem przy tym trwać, aby każdy – dosłownie, kurwa, każdy – zaczął w końcu widzieć moje szczere pragnienia. Nie chwilowe, a takie, które miały być moją długoletnią przyszłością. Byłem gotów przyjmować zaniepokojenie innych, ich zdanie, ale nie wymuszanie na mnie egzekwowania wszystkiego, co każą mi zrobić. Ścieżka, którą chciałem kroczyć... była moją ścieżką. Wszyscy, którzy chcieli mnie z niej zrzucić, mogli się pierdolić.
CZYTASZ
Believe it//bxb//✔
Romance„Człowiek całe życie uczy się czegoś nowego nawet o samym sobie. Czasem są to rzeczy, fakty, których nie chcielibyśmy, ale są częścią nas. Możemy dążyć do zmian, ale nie zawsze się udaje, nie zawsze są takie, jakich oczekiwaliśmy. Najlepiej zaakcept...