LIX: Moje kondolencje

345 50 8
                                    

|w domu Pettera|

W ciągu kolejnych dni załatwiłem wszystko z dziekanami i rektorem. Okazało się, że Andrew już ubiegł moje spotkanie z tymi ludźmi i zapoznał ich ze sprawą. Może gdyby nie on, nie poszłoby to tak gładko, jak bym sobie tego życzył. To znaczy i tak nie poszło. Moje miejsce w akademiku wciąż było aktualne i zajęte, ale z drugiej strony większość zdecydowała – w tym administracja – żebym nie korzystał z przywilejów studenckich, skoro do września studentem miałem nie być. Koszta i tak za cały rok poniosłem, ale korzystać z pokoju czy durnej siłowni już nie mogłem. Dziekan odpowiedzialny za wydział reżyserii uśmiechnął się do mnie i pokręcił głową, abym nawet nie dyskutował. Przyjąłem więc na klatę wszystkie zastrzeżenia i obostrzenia, zostając w pewnym sensie wydalonym z kampusu na parę miesięcy. Może też w moim przeniesieniu pomogły odniesione obrażenia, bo sama pani rektor miała dziwne współczucie w głosie. Każdy na uczelni wiedział, że zostałem zmasakrowany za orientację z racji na śledztwo policji. W takich okolicznościach mógłbym podziękować Gustavowi, gdyby nie sprał mnie tak mocno!

Policja to też ciekawy przypadek, bo zdawało się, że ich dochodzenie zostało urwane. Gustav wywinął się z całej sytuacji obronną ręką, mając w rękawie alibi. Sypnął za to swoich kumpli i to ja wyszedłem na debila, który w całym tym zamieszaniu musiał sobie coś ubzdurać. Ubzdurać! Bo jakbym głosu Gustava nie znał na pamięć, jego wykrzykiwanych słów. Tylko jak miałem powiedzieć policji, że zapamiętuję głosy, bo je czuję? Wariatkowo murowane. Tak więc sprzętu już nie mogłem odzyskać – straciłem wiarę – a oprawca i tak sobie chodził wesoło ulicami.

Na szczęście miałem Olaia, z którym może i nie ośmieliłbym się poruszyć bezkarności Gustava, ale za to z ulgą opowiedziałem mu o Scottcie i zmianie kierunku. Początkowo zdawał się szczerze zdziwiony moimi ekscesami, ale potem przyjął wszystko z uśmiechem i nawet mnie czule objął! To było bardzo pokrzepiające. Kolejną osobą, której się musiałem pochwalić, był oczywiście Dan. Siedząc na pufie w piwnicy Pettera – lub Olaia, zależy, jakbym miał to rozpatrywać – kliknąłem słuchawkę przy profilu w aplikacji. Chłopak był online raptem minuty temu, więc pomyślałem, że przy piątku w południe powinien być osiągalny. Chociaż nie każdy jak ja był studentem na L4.

– Remi, jest piątek, a ty dzwonisz bez zapowiedzi! – powiedział na dzień dobry, będąc całym w skowronkach. Udzielił mi się jego nastrój, wzmacniając mój.

– Czy to dobry tydzień dla nas obu? – spytałem z uśmiechem. – Poderwałeś kogoś?

– Tak, pracodawcę. Skąd wiedziałeś? – zażartował.

– Mam radar geja, ty też. Działa na dalekie odległości.

– I wszystko jasne. A tak poważnie, co tam się stało?

Olai właśnie przeszedł mi przed nosem, ukradkiem zerkając w moją stronę. Podniósł swoją torbę, z którą chodził na uczelnię i zaczął z niej coś przekładać. Może przygotowywał się na poniedziałek, ale dziwny ruch, gdyby ktoś mnie pytał.

– Miałeś rację, rzuciłem animację.

– O... A czy ty nie mówiłeś, że nie możesz jej rzucić ze względu na kanał i swoją przyszłą firmę? Co się zmieniło?

– Sporo rozmawiałem z innymi, przeszedłem swego rodzaju załamanie nerwowe związane ze studiami i takim sposobem poznałem Scotta, który pokazał mi reżyserię. Boże, Dan, reżyseria jest zajebista! Fakt, kompletnie się nad tym do teraz nie zastanawiałem, ale tak opowiadał, że ja chcę spróbować swoich sił. Uważam to też za znak, bo poznałem Scotta w dniu, gdy szedłem na uczelnie rzucić studia całkowicie!

Believe it//bxb//✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz