|w domu Pettera|
Weekend zapowiadał się leniwie. Petter piątek wieczór wyjechał z zespołem na mecz, który odbywał się w sobotę a kolejny we wtorek. Takim sposobem nie miało być go w domu do czwartku minimum. Cieszyłem się, że tak po prostu pojechał i nie martwił się mną. Piątek niemal cały spędziłem na parterze najpierw z Urlikiem, a potem z Olaiem. Bjørn pracował, o czym powiadomił mnie mój chłopak. Podobno był jakimś dostawcą żarcia na wynos, co niby mi do niego pasowało, ale też tak nie do końca. W każdym razie wrócił do domu już po wyjeździe Petta, co skomentował krótkim wzruszeniem ramion i odpaleniem jointa. Olai westchnął przesadnie, gromadząc w sobie zalążki napadu agresji. Pogładziłem go uspokajająco po dłoni, co podziałało i dzięki temu się rozluźnił.
Wpadłem na głupi pomysł, do którego realizacji potrzebowałem tylko siebie oraz partnera. Ten akurat był zajęty nauką i czytaniem, ale to nie tak, że ignorował mnie jakoś wybitnie. Jak wspominałem, coś mu nakazało zmianę zachowania i nawet jeśli chwytał za książkę, co parę minut odwracał wzrok od tekstu na mnie. Jakby tylko połowicznie skupiał się na czytaniu, gdy ja grałem w coś na laptopie lub szukałem czegoś w sieci. I to wcale nie tak, że odwiedziny instagrama zainspirowały mnie do durnego pomysłu.
Anja z Castorem narobili sporo zdjęć w grudniu, dlatego oboje teraz dodawali je w różnych odstępach czasowych z jeszcze bardziej mdlącymi opisami, jak to się kochają i tęsknią. Nawet Nevin komentowała to w konkretny sposób, który jawnie mówił, że miała dość przyjaciela.
Po wysłaniu kolejnego esemesa do mamy z prośbą o kontakt postanowiłem resztę soboty spędzić z Olaiem i sprawić, aby patrzył na mnie jak na książki. Byliśmy dość zwykłą parą, jeśli tak mogłem to ująć. Wszystkie dziewczyny, z którymi byłem w związku krócej lub dłużej, zawsze zachowywały się dość wymagająco, a gdy tylko nie poświęcałem im wystarczającej uwagi, od razu się denerwowały lub robiły wszystko, abym zaczął. Dlatego chciałem sprawdzić na własnej skórze, co w tym takiego super. A przy okazji zrobić z siebie debila, bo czemu nie? Byłem w tym mistrzem.
– Olai! – krzyknąłem, więc zerknął na mnie skupionym wzrokiem, którym jeszcze chwilę temu pochłaniał tekst. Potem zmarszczył brwi. – Dzisiejszy dzień jest idealny na spełnianie moich zachcianek!
Parsknął tak nagle, że aż zatkał sobie usta dłonią, wyglądając na jeszcze bardziej zszokowanego. Nie dowierzał moim słowom, a już na pewno nie swojej reakcji na nie. Odchrząknął i poprawił się na pufie. Siedzieliśmy w piwnicy, chyba jakiś zwyczaj Olaia nakazywał mu nienaruszania przestrzeni wyżej, a ja nawet nie chciałem negować. Do teraz.
– Co to znaczy? – dopytał, gdy ja nie raczyłem rozwinąć.
Odstawiłem zamkniętego laptopa na kołdrę i zrzuciłem nogi na podłogę.
– To, kochanie, że Remi ma ochotę dzisiaj być obsługiwany w inny sposób niż „przynieś leki" czy „zamów żarcie".
– Aha. I co ten Remi chciałby, abym zrobił innego?
– Przytrzymał mi penisa przy szczaniu – sarknąłem, co Olai skomentował przymknięciem powiek i hamowaniem uśmiechu. Słabo mu szło. – Możesz też...
– Jak powiesz, że podetrzeć ci tyłek, to podam ci leki nasenne.
– O ty! – Chwyciłem się za klatkę piersiową w taki sposób, aby nie sprawić sobie bólu. – Okrutnik!
– A nawet nie zacząłem się sprzeciwiać – podkreślił, szczerząc się głupio. Takiego kochałem go najbardziej. Wyluzowanego i chcącego się przerzucać drwiną.
– Dobrze, więc pierwszą rzeczą, jaką twój Remi chce – zacząłem, wstając i powoli zmierzając do niego – jest zmiana ubioru.
– Zmiana. Ubioru? – powtórzył podejrzliwie, mierząc mnie zbyt powolnym wzrokiem, od którego włoski stanęły mi dęba. – Czyjego konkretnie?
CZYTASZ
Believe it//bxb//✔
Romance„Człowiek całe życie uczy się czegoś nowego nawet o samym sobie. Czasem są to rzeczy, fakty, których nie chcielibyśmy, ale są częścią nas. Możemy dążyć do zmian, ale nie zawsze się udaje, nie zawsze są takie, jakich oczekiwaliśmy. Najlepiej zaakcept...