XXXII: On ma ramę!

472 76 25
                                    

|w domu Pettera|

Zmiana towarzystwa zadziałała na mnie nieco wyzwalająco. Dotychczas nie pokusiłem się nigdy o pijacką grę, nie liczyć przyjacielskich schadzek w domu Anji, gdzie to bardziej ona się upijała, a ja udawałem, że to robię. Bez Urlika, o którego się martwiłem, bez Zoe, która patrzyła mi na ręce, mogłem wreszcie poudawać w inną stronę. Nadal nie lubiłem alkoholu, nadal miałem kiepską tolerancję na niego, ale w takiej chwili po prostu chciałem się napić. Bez smutku, bez prób wkupienia się w czyjeś łaski. To było naturalne jak przyjście na imprezę i po prostu bawienie się dobrze. Żadnego w tym przymusu, poczucia obowiązku. Chciałem się z nimi powydurniać. Pokazać, że żadna ze mnie kłoda, która przyszła, bo jej kazano.

Sama gra zaś dała mi pretekst do poznania tych ludzi. Do niekiedy brudnych sekretów. Na przykład dowiedziałem się, że Rik pocałował nauczycielkę chemii w podstawówce i dostał za to solidną karę. Albo, że Hector został złapany z paczką marihuany, bo jego kumpel wrzucił mu woreczek w chwili, gdy tylko zauważył radiowóz.

Co prawda wyszło też nieco moich brudów lub niezręcznych historyjek. Przy wyzwaniu: 'nigdy nie miałem zabawki erotycznej w ręce', niestety musiałem wypić kieliszek. Oprócz mnie zrobiły to dwie osoby z ośmiu, także chociaż to mnie pocieszało. Nie na długo, bo Esben i Baz poczuli przemożną ochotę poznania nieco bliżej tej historii mojego życia. Na swoje usprawiedliwienie miałem to, że zabawki należały do Anji, a ja tylko je znalazłem.

– Chcę ją poznać. Niech namówi faceta na trójkąt – wybełkotał Rik.

I tak zabawa trwała, dopóki na lodówce nie dostrzegłem jedenastej w nocy. Podziękowałem za zabawę, a gdy się uniosłem ze stołka, musiałem podtrzymać się przez chwilę stołu, aby nie runąć na ziemię. Wypiłem tylko dziesięć szotów! A może jednak jedenaście? Chyba byłem wstawiony, ale nie czułem się z tego powodu źle ani jakoś... nieodpowiednio. Czułem za to, że przerywam zabawę w dobrym momencie. Jeszcze jeden kieliszek i mógłbym wyglądać podobnie do Baza, który mimo wszystko dalej trzymał się najlepiej. Zasługą tego było spożycie dwóch kieliszków wódki podczas mojej gry. Jak ten facet mógł unikać tylu rozrywek życia? Wychodziłem przy nim na naprawdę niegrzecznego nastolatka, a ja tylko miałem w dłoni wibrator, całowałem się z języczkiem pod kościołem, przeżyłem wakacyjną miłość, złamałem komuś nos... no, podsumujmy to jako... Dobra, byłem niegrzecznym nastolatkiem. Nieważne już.

Nikt nie starał się mnie zatrzymać, gdy odszedłem od gry. Zacząłem się rozglądać zamglonym wzrokiem za Olaiem. W kuchni nie było po nim śladu. Czułem wyrzuty sumienia, że tak oddałem się grze na długie godziny, a ten musiał być gdzieś sam. Petter pewnie był skłonny mnie wypatroszyć, ale po nim też nie było nigdzie śladu. Jego facet odpadł dawno temu i zasnął na krześle w tym hałasie. Zazdrościłem mu, mój słuch by mi na to nie pozwolił.

Przeszedłem do salonu; brak rudego ombre czy jak to się zwało. W pokoju obok; brak. W łazience; brak. Wyszedłem z domu, aby złapać trochę świeżego jesiennego powietrza przed zejściem do podziemi, bo to tam spodziewałem się zastać Olaia. Nie trafiłbym ze strzałem, bo chłopak stał właśnie przed domem. Palił coś. Skrzywiłem się nieco na zapach tytoniu, ale podziękowałem w duchu, że jednak to nie zielsko. Podszedłem do niego nieco powłóczyście, chociaż i tak lepiej niż mógłbym, będąc bardziej pijanym. Objąłem go od tyłu, na co cały się spiął, a ja tylko bardziej kręciłem nosem na intensywniejszy zapach tego świństwa.

– Olai – przeciągnąłem celowo, jak naburmuszone dziecko, a on się nieco rozluźnił. – Przepraszam.

– Za co?

– Zostawiłem cię i piłem – odparłem, wyglądając zza jego ramienia. – Petter odkrył ten fakt?

– Pett śpi – wyjaśnił bez emocji.

Believe it//bxb//✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz