|Olai|
Ironią losu było, że jak na osobę, która miewała koszmary przeszłości prawie że co noc, raczej śpałem głęboko. Mogła obok mnie przechodzić kawaleria, a szansę na zbudzenie mnie bywały znikome. Dlatego spanie obok takiego Remiego nie było problemem, nawet jeśli by się wiercił przez sen. Nie potrafiłem ocenić, czy to robił. Gdy tylko odpłynęliśmy w sen, cieszyłem się, że jesteśmy razem. Trzymałem w ramionach chłopaka, który miał swoje problemy, a mimo to się uśmiechał i był dla ludzi pomocny.
Widziałem go.
Czasem wpadałem na siłownie ponadprogramowo, zastając jego roześmianą twarz na jednej z maszyn. Przychodził najczęściej ze swoim przyjacielem i to dla niego był poświęcony ten uśmiech. Tak jak i dla ludzi, którzy pobrzdąkiwali na placu za napiwki. Jeśli jakaś grupa postanowiła muzykować, za każdym razem rozglądałem się za jego osobą. Robiłem to z braku lepszej alternatywy. Siedzenie w pokoju z Petterem było męczące, a nawet on wyłaził do swoich kumpli. Wolałem unikać ludzi, tłumów, ale świeże powietrze pomagało mi nieco otrzeźwieć, że wciąż żyłem i wszystko było takie... ułożone. Brak konfliktów państwowych na skalę światową. Żadnych oznak wojny majaczących na horyzoncie. Tylko nastolatki, studenci, którzy chcieli piąć się po szczeblach karier. Powinno mnie to cieszyć, a jednak wewnętrzna wojna we mnie paliła spokój. Czułem zagrożenie nawet we własnym łóżku.
A Remi tak po prostu zasnął we mnie wtulony. Prosił o zaufanie z takim wyrazem twarzy, jakby moja odmowa miała go zniszczyć, jak zniszczyło mnie moje własne ja. Skoro walczyłem sam ze sobą, to i on musiał z czymś walczyć, upadając tak nisko. Czując się źle, będąc sobą i tracąc przez to wszystko, co posiadał. Nie rozumiałem jego pijackiego wywodu w pełni, ale wielu rzeczy mogłem się zwyczajnie domyślić.
Durnie zakładałem, że to ja byłem głównym powodem rozłamu przyjaciół. Nie przyszło mi na myśl, że Remi czuł się w ten sposób.
Był nierozumiany.
Jak ja go rozumiałem.
– Pewnego dnia... będę musiał się ożenić – powiedziałem ze ściśniętym gardłem, patrząc, jak Royce się ubiera. Musiał szybko zniknąć z mojego łóżka, zanim ktoś by nas nakrył.
– I żyć w kłamstwie? – spytał, nie przerywając naciągania spodni.
– Dobrze wiesz, że moi rodzice tego nie zrozumieją. Świat nie zaakceptuje – odpowiedziałem, siadając. – Royce, ja...
– Pierdolę akceptację świata. – Odwrócił się do mnie z koszulką w dłoni. – Dopasowywanie się niczego nie zmieni. Da ci tylko święty spokój.
– Rozstrzelają nas! – warknąłem. – Uduszą poduszką w nocy!
– To śpijmy z nożami! – opanował głos, rozglądając się na boki.
– Byłem szczery z jedną kobietą i skończyło się tak, że pozostawiło to po sobie plotki. Oni... – zawahałem się – straciłbym rodzinę.
– A więc nie mogę być twoją rodziną? – spytał takim tonem, jakbym ostatecznie pogrzebał naszą relację.
– Royce...
– Żyj w kłamstwie zatem. Mam nadzieję, że nie umrzesz nieszczęśliwy.
Wyszedł z mojego prowizorycznego pokoju na schadzki, zatrzaskując za sobą drzwi. Ten dźwięk jednoznacznie przypominał wystrzał, który poświęcony był mnie; gejowi w wojsku.
Otworzyłem gwałtownie oczy, widząc przed sobą dwa jasne punkty w ścianie. Okna. Małe okna. Piwnica w domu Pettera. Nieco niżej spokojnie śpiący Remi. Nie Royce, a Remi. Royce mnie opuścił, Remi uparcie chciał zmusić mnie do pójścia z nim.
CZYTASZ
Believe it//bxb//✔
Romantizm„Człowiek całe życie uczy się czegoś nowego nawet o samym sobie. Czasem są to rzeczy, fakty, których nie chcielibyśmy, ale są częścią nas. Możemy dążyć do zmian, ale nie zawsze się udaje, nie zawsze są takie, jakich oczekiwaliśmy. Najlepiej zaakcept...