XXXIV: Sam środek tarczy

484 69 4
                                    

|w domu Pettera|

Olai mnie zaskoczył swoim zachowaniem, ale gdy tylko sięgnął tabletki z torby, wszystko stało się jasne. Jego zachowanie wynikało z utraty kontroli nad sobą i on też o tym wiedział, dlatego zainterweniował. Mogłem tylko dać mu chwilę, aby tabletka zadziałała. Zachował dystans, siadając na pufie i garbiąc się ze splątanymi dłońmi. Nerwowo tupał cicho bosą stopą. Był rozdrażniony. Nie, to złe określenie. To była nadpobudliwość. Mogłem coś zrobić?

Na pewno nie to, co zrobiłem. Każdy zdrowy na umyśle by mi to odradził, kazał trzymać z daleka do czasu, aż osoba, która gotowa była rozłupać ci czaszkę za samo istnienie, nie uspokoi nerwów. Ale ja chciałem mu udowodnić, że się nie boję, nawet jeśli serce galopowało szalenie z każdym krokiem, który zbliżał mnie do zagrożenia.

Stanąłem przed nim, niepewnie wsunąłem dłoń w jego włosy. Zamarł. Stopa zaprzestała stukotu, a on sam nie drgnął nawet lekko. To było przerażające. Jak zwierze gotujące się do skoku na ofiarę. A ta ofiara jak idiota – którym była – dołożyła drugą dłoń i zaczęła nimi wolno przeczesywać te czarne włosy u nasady, aż po rude na końcach. Były takie miękkie w dotyku. Puszyste, chociaż struktura na oko tego nie sugerowała.

Pociągnąłem nieco nieuważnie za nie, a Olai wydobył z siebie coś na wzór warknięcia z mruknięciem przyjemności. Nie wiem, czy miałem sobie wybrać jego reakcję? Mimo to nie zaprzestałem masażu. Trwało to może z minutę, gdy rozplótł dłonie i przeniósł je na moje uda. Drgnąłem. Płomień, który chwilę temu na łóżku został pobudzony do życia, teraz zalał mi całe ciało.

Powstrzymałem westchnięcie przyjemności, gdy zajechał nimi wyżej, docierając do pośladków. Potem znów zjechał, aż poczułem napór siły na udach. Odczytałem to jako sygnał, że mam podejść bliżej, tyle że ja stałem praktycznie przy nim. Między jego nogami. Podjąłem inną szybką decyzję: usiadłem na jego udach. Poczułem zażenowanie zupełnie jak w środku nocy, gdy nawoływałem go przez sen. Gorąco buchało mi na twarzy, w uszach krew szumiała w najlepsze.

Siedziałem niepewnie na nim, mając teraz jego pozbawioną wyrazu twarz przed sobą. Złote oczy nabrały brązowej barwy, ale nie były czarne jak po przebudzeniu. Dalej bawiłem się jego włosami, dla testu znów pociągając za nie. Odchylił głowę, zaciskając wyraźnie szczęki, ale nie spuszczając mnie z oczu. Skubnąłem zębami jego podbródek, również ciągle utrzymując kontakt wzrokowy.

Jego dłonie wślizgnęły się pod moją koszulkę, którą powinienem był wczoraj zmienić na piżamę, ale moja torba z rzeczami dalej tkwiła za fotelem kierowcy w aucie. Po szotach nie miałem głowy myśleć o czymś takim jak piżama. Za to pomyślałem, że mój oddech musiał capić, na ciele pewnie też lepiej nie pachniałem. Ta konkluzja sprawiła, że skrzywiłem się i zawstydziłem jeszcze bardziej.

Olai zdawał się nie zwracać na moje wycofanie uwagi, bo dalej w najlepsze posuwał dłońmi po nagim ciele. Po brzuchu, zataczając koło wokół pępka; po plecach, które zaraz wygięły mi się i tym samym przybliżyły mnie do niego.

Pufa nie była ani trochę przystosowana do takiej pozycji godowej, ale rudzielec to też miał w poważaniu. Tak długo się we mnie wpatrywał, aż przymknął powieki, a spomiędzy warg wymsknęło mu się intymne westchnięcie. Kojarzyło mi się to teraz z torturą. Tak. To określenie pasowało do tego dźwięku. Jakby prosił o więcej, ale jednak prosił też o zaprzestanie. Dlatego wcześniej warknięcio-mruknięcie odebrałem tak kolidująco. On po prostu tego pragnął, ale czuł, że nie powinien.

Dłoń z pępka zjechała do moich spodni, gdzie już majstrowała przy guziku. Dopiero wtedy do mnie dotarło, że to długie wpatrywanie się we mnie, było sprawdzaniem mojej reakcji. Musiał myśleć, że zdaję sobie sprawę, do czego on zmierza i na co liczy, a że nie protestowałem, to pozwolił sobie mimo wszystko na rozluźnienie i zaprzestanie obserwacji.

Believe it//bxb//✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz