XLVIII: Nie rozumie ludzi

465 60 31
                                    

|Sylwester|

Ciężko mi było zostawić Olaia samego w domu, gdy cała grupa zbierała się do wyjścia. Gdyby nie ramię Hectora, spokój w głosie Pettera, pewnie bym zrezygnował z hucznego świętowania na rzecz tego kameralnego z własnym chłopakiem. A tak rudzielec pocałował mnie krótko i życzył udanej imprezy. Tor uznał to za idealną okazję do szarpnięcia nami do wyjścia. Petter też nie omieszkał zjechać dłonią na moje pośladki, gdzie zaraz na niego syknąłem, a on tylko przyspieszył kroku, wyprzedzając nas z wytkniętym językiem.

– Pieprzony zbok – mruknąłem, samemu się uśmiechając.

Zawitaliśmy na tłocznej sali koło dwudziestej drugiej. Wszyscy już się rozkręcili i trudno było określić, czy to przypadkiem nie zasługa przemyconego alkoholu, którego tak mieli wypatrywać opiekunowie. Nawet zauważyłem znajome twarze z wydziału. Mój ukochany wykładowca Andrew stał z kubeczkiem ponczu i dyskutował z wykładowczynią fakultetu z angielskiego, panią Grace. Nie powiem, miło było ich zobaczyć. Nieco dalej dostrzegłem Loli z Theklą i jakimiś dziewczynami. Żwawo dyskutowały, śmiały się i wyglądały na wstawione lub może to zasługa tańców?

Na prawo przy ścianie stał Urlik z Zoe, która patrzyła prosto w moje oczy z zaciętością, jakiej już dawno na żywo nie doświadczyłem. Przeszedł mnie dreszcz strachu. Wtem uścisk na mojej szyi się wzmocnił, a głos ociekający radością dotarł prosto do ucha:

– Nie jesteś z nimi tylko nami, Reva, a my cię nie oddamy.

Uderzyłem go z łokcia w brzuch, ale natrafiłem tylko na stertę mięśni, więc Hectora słabo to obeszło. No, chyba że szczerzenie zębów można było uznać za reakcję. Powróciłem spojrzeniem na dawną przyjaciółkę, ale teraz także i Urlik na mnie spoglądał z dziwnym smutkiem. Czy to prawda, że wybrałem i straciłem to, co było? Nie, wcale tak być nie musiało i Anja mi to udowodniła, łapiąc za dłoń. Jej była ciepła, podobnie jak delikatny uśmiech. Też widziała tamtą dwójkę, a mimo to stała z nami. Nie musiała.

– Remi!

Usłyszałem to szybciej, niż zdążyłem się odwrócić w stronę własnego imienia. Hector zniknął, a zamiast jego ramienia pojawiły się ramiona Stine, która stała na jednej noce i zachwiała naszą dwójką. Zacząłem się śmiać, odwzajemniając uścisk.

– Stine, dusisz!

– Bo cieszę się, że wróciłeś! Ale Olaia nie widzę – powiedziała, rozglądając się po odsunięciu ode mnie. – Nie mógł przyjść?

– Nie. On... miał coś do zrobienia.

– Ale jestem ja – powiedział Petter, wskazując na swoją znudzoną twarz. – Jak dasz mi kawałek ciasta za darmo, możemy się dogadać.

– A nie herbaty? Zielonej.

– Obie.

– Hej, braciszku, czemu nas nie przedstawisz? – żachnęła się Anja, podchodząc bliżej i wystawiając dłoń do Stine, drugą zarzucając ułożone blond włosy do tyłu. – Jestem Anja. Przyjaciółka Remiego, siostra Pettera i dziewczyna Castora. – Kiwnęła głową na swojego chłopaka, żeby go przy okazji przedstawić, chociaż mówiła po norwesku.

– Ty, a ja? – wtrącił urażony Rik, wychylając się zza Hectora, ale każdy go zignorował.

– Cześć, Stine jestem – przedstawiła się różowo włosa, podając dłoń. – Zdaje się, że tutejsza wyzyskiwaczka dla tych samców.

– Remi mi o tobie opowiadał i szczerze chciałam cię poznać. Oprowadzisz mnie tu? Bo kurde, Petter się nie kwapi.

– Ha! Jasne! Chodź, pokażę ci barek.

Believe it//bxb//✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz