Epilog

670 67 18
                                    

|Petter|

Petter nigdy nie miał szczęścia w życiu. Nigdy też nie poczuł jego smaku. Mógłby spokojnie stwierdzić, że nawet nie wiedział, jak szczęście powinno wyglądać. Oceniał je ze względu na definicję i słowa innych, doglądał je na żywo w życiach innych ludzi, ale nigdy nie potrafił przyczepić tej łatki do żadnego ze swoich wspomnień.

Ludzie potrafili cieszyć się z różnych rzeczy, jak i różne nazywać szczęściem. Dla jednych było to nowe auto a dla innych narodziny dziecka w rodzinie. Zastanawiał się, czym szczęście mogłoby być dla niego.

Gdyby siostra ożyła jak Sargent w drugim ciele.

To jednak było bardziej niż niemożliwe, więc Petter odgonił tę stręczącą myśl i porzucił analizę szczęścia we własnym żywocie.

Do czasu aż poznał Remiego.

Starał się wpasować go w różne ramy działania ludzi, ale ten chłopak w żadne się nie wpisywał. To doprowadzało Stamnesa do coraz większego i głębszego ingerowania w życie chłopaka. Dlaczego taki był? Jak działał? Czy był to kolejny – nowy – schemat, czy może coś nieokiełznanego?

Jego siostra Linnea była pierwszą niezwykłą osobą. To jej każdy ulegał, to ją każdy podziwiał. Petter przez to czuł się idealnie z tyłu i zawsze obserwował szopki z widowni. Podziwiał ją i uczył działania. Bezcelowo, bo ilekroć by próbował naśladować jej ruchy i słowa, zawsze kończyło się to tak samo. Po jej śmierci odczuł niesamowitą pustkę wewnątrz siebie. Już wcześniej nie czuł się kompletny, ale jej śmierć odebrała mu pozostałości człowieczeństwa. Częściej zadawał sobie pytania, dlaczego oddychał i się ruszał? Dlaczego zabijanie było zabronione, skoro ludzie denerwowali i poniżali innych bez potrzeby, dla kaprysu?

Petter też chciał.

I tak też czynił.

Życie na ulicy nauczyło go życia w cieniu siostry. Gdy ona świeciła na scenie blaskiem, on mógł kraść cenne zasoby, które przydałyby się im na kolejne godziny lub dni. Nazywano jego skłonności kleptomaństwem, ale ilekroć czytał definicję, nie widział w niej siebie. Przecież nauczył się kraść dla przeżycia. Tak samo przydała mu się ta zdolność w dorosłości, aby bezpiecznie dobierać sobie znajomych. Ludziom nie warto było ufać, dlatego nie ufał.

Remi więc swoją innością od razu się wyróżniał. Petter zaczął sobie zdawać sprawę, że nie był zwykły. O nie. Ten chłopak musiał być inny tak, jak on i Olai. Zaczął się ekscytować! Pierwszy raz czuł mrowienie w palcach, żeby okradać chłopaka ze wspomnień, rzeczy i bliskich, aby poznać powód istnienia, jego sposób bycia i naturę. Nie mógł się opanować. Musiał go poznać.

Hector mu w tym pomógł.

Hector zawsze go rozumiał, nawet jeśli uchodził za głośnego i upartego dla blondyna. Potrzebował kogoś, w kogo cieniu mógł się skrywać i obserwować publikę.

Pierwszą rzeczą, jakiej Petter się dowiedział o nowym osobniku na kampusie: był on gejem.

Dobrze się składało, bo Petter miał całkiem bogatą wiedzę na temat takich relacji, przecież dostał nawet wpierdol za seks z mężczyzną. Toteż pojawiła się sposobność, aby pomóc nowemu bezpiecznie przeżyć lata studenckie bez homofobii. Taki był plan z początku.

Potem zaczął go poznawać i plan zaczął się rozrastać o nowe podpunkty. Przykładowymi mogłoby być odkrycie jego szczerego wyrazu twarzy, bo Petter nie kupował tej fikcyjnej wersji uśmiechu. Hector uśmiechał się szczerze, Remi nie. Petter uznał się za specjalistę w uśmiechach ludzi, dlatego ten chłopaka mu nie pasował.

Believe it//bxb//✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz