ROZDZIAŁ 46. 'ZAMAWIAM PŁACZ'

25 1 0
                                    


*Louis*

Zbudził mnie głośny dźwięk i w pierwszej chwili nie wiedziałem, co się dzieje. Dopiero po kilku sekundach zorientowałem się, że ktoś do mnie dzwoni i sięgnąłem po swój telefon. Oślepiło mnie jasne światło z wyświetlacza, ale zdołałem zobaczyć, że dzwoni Cassandra i niemal natychmiast usiadłem, prawie całkowicie rozbudzony. Nie rozmawiałem z nią od wczoraj, od czasu, gdy ją skrzywdziłem, ponad dobę. To ja dzwoniłem do niej, nie raz, a ona w ogóle nie odbierała, więc bardzo mnie to zaskoczyło, że teraz chce ze mną rozmawiać. Nie mam pojęcia, dlaczego akurat w środku nocy, ale jeśli to szansa, żeby usłyszeć jej głos i być może, minimalnie, by na spokojnie się dogadać, to nie jestem w stanie zawahać się ani trochę.

- Cass? – Odebrałem z mocno bijącym sercem, próbując oddychać w miarę spokojnie.

- Oo... a jednak odebrałeś. – Usłyszałem je rozbawiony głos. – To słuchaj, nie tylko ty masz popieprzone życie, dobra?

- Ale... co ty chcesz mi powiedzieć przez to?

- Oo... nie wiesz? A to dziwne. Co się stało, panie prezesiku?

- Cass, możesz zacząć mówić normalnie? Wiem, że to, co zrobiłem, było...

- Brutalne? Okrutne? Chore? Czekaj... Bolesne? Zgadza się. Nic nowego, ale bić mnie nie musiałeś.

- Nie...

- Oj, skończ pieprzyć. Skończ pieprzyć, dobra, Tomlinson?

- To ty do mnie zadzwoniłaś – odparłem ciszej, zaczynając coraz bardziej zastanawiać się, jaki w tej chwili ta rozmowa nabiera sens.

- I co z tego? Nie po to, żeby ciebie słuchać, a wygarnąć ci... – przerwała, a do moich uszu dobiegł głośny huk po drugiej stronie słuchawki i dźwięk obijania szkła. Coś jakby... przewróciła się.

- Cholera... – syknęła, zapewne sama do siebie, więc nasłuchiwałem, żeby dowiedzieć się, co tam się stało. – Cholerne wino... – doszło cicho do moich uszu i od razu połączyłem ze sobą fakty.

- Czekaj... ty jesteś pijana?

- Skąd taki pomysł przyszedł ci do głowy? – prychnęła, w tle mogłem usłyszeć, że toczy się przynajmniej kilka szklanych butelek.

Kurwa, nie jest najlepiej. I to przeze mnie, ja doprowadziłem ją do takiego stanu.

- Ile wypiłaś?

- Nic nie piłam?

- Cassandra...

- Nie Cassandruj mi tu.

- Ile poszło butelek? – zapytałem spokojnie, zaczynając się poważnie martwić. Oparłem czoło na dłoni i czekałem na jej odpowiedź.

- Nie wiem, nie liczyłam – wyrzuciła z siebie, po czym prędko zaczęła się śmiać. – Uspokajacze przestały działać, więc czymś musiałam to zastąpić, nie sądzisz?

- Mieszałaś leki z alkoholem?

- Fajnie by było, niezła jazda i skończyć raz na zawsze ze sobą. Całkiem jak ty z dragami, nie? Jednak Liam zapomniał dać mi coś do domu i te ze wczoraj już rano przestały działać.

- Ty pijesz od rana? – zapytałem oszołomiony, nieświadomie podnosząc głos, po czym spojrzałem na zegar i zauważyłem, że prawie dochodzi północ.

- A co to za różnica? I tak nikogo nie obchodzę i...

- Mnie obchodzisz – przerwałem jej, wstając z łóżka.

ALL THE SAME (ZAKOŃCZONE)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz