*Cassandra*
- Czyli co? Zobaczę cie dopiero za tydzień? - powiedziałam zawiedziona, wyjmując z szafy czarne, sznurowane szpilki. - Nie wiem, czy wytrzymam.
- Wytrzymałaś miesiąc, to jeszcze przeżyjesz te 7 dni – odparła Kelly po drugiej stronie telefonu. - Dobrze wiem o tym, że miałam wrócić dzisiaj, ale wiesz jak jest w tej branży. Dołożyli nam kilka dodatkowych pokazów i muszę tu jeszcze zostać.
- A ja i Tristan to już pewnie na dalszy plan przeszliśmy, nie? - zareagowałam, przechodząc na bosaka do salonu.
- Cass – westchnęła. - Obiecuję, że to już ostatni taki długi wyjazd i potem wracam. Zobaczysz, że będę częściej i dłużej w domu. A jak wrócę to... w końcu zaczniemy może planować coś ze ślubem – powiedziała tajemniczo.
- Wow, jest proces w tej sprawie – przyznałam, siadając na kanapę. Przełączyłam na tryb głośnomówiący, odłożyłam iPhone'a na ławę przede mną i zaczęłam zakładać buty.
Jest koło dziewiątej, a ja dopiero szykuję się do firmy. No cóż... Zaspałam. Czy to dobra wymówka? A po co ja mam się tłumaczyć? To ja jestem szefową. Nawet jakbym przyszła dopiero o szesnastej, to nic by się nie stało. No, chyba, że Jordyn zaplanowała mi jakieś spotkania z klientami. Wtedy możemy mieć już tyci problem.
- O matko, nie narzekaj. W końcu się pobierzemy.
- Jak będziecie mieć już czterdziestki na karku? - zapytałam, zawiązując drugą szpilkę. - Tak, myślę, że będziecie parą ze świetnym stażem.
- Nie przesadzaj, dobra?
- Ja nic przecież nie mówię. - Wstałam na równe nogi i wyłączyłam tryb głośnomówiący, a potem przyłożyłam telefon do ucha. - Czyli widzimy się w poniedziałek za tydzień, tak? - upewniłam się.
- Równiutko za 7 dni – potwierdziła. - A swoją drogą, przywiozę to świetne wino, które tak kochasz – dodała.
- Ooo, a ja już ukradłam wam whiskey dla odmiany – jęknęłam.
- Coś ty powiedziała?
- Ja? Nic, wiesz, że... czekaj, myślałam, że takich rzeczy nie można przewozić w samolocie. - Zmarszczyłam brwi. - Pić tak, ale przewozić?
- Można... ale ja i tak lecę prywatnym! - pisnęła, a ja się zaśmiałam na jej reakcję i w tej samej chwili usłyszałam pikanie w telefonie.
- Dobra, Kelly, ja kończę, bo ktoś się do mnie dobija.
- Okej, już dłużej ci nie przeszkadzam, leć do firmy. To pa, buziaki.
- Pa, kochana. Do poniedziałku – cmoknęłam. Rozłączyłam się, a potem odebrałam kolejne połączenie, jak zwykle nie patrząc, kto dzwoni. Może w końcu jednak by się przydało czasem zerknąć?
- Cassandra Mill...
- No w końcu! Umarłaś czy jak? W ogóle nie da się do ciebie dodzwonić – usłyszałam narzekania Harry'ego po drugiej stronie.
- Jakbym umarła, to bym nie odebrała, czyż nie? - Uśmiechnęłam się sztucznie, słysząc jego głupotę. A no tak, on tego nie może przecież zobaczyć. A szkoda.
- No w sumie to...
- Jak tam twoja nóżka, Styles? - tym razem to ja mu przerwałam. - Słyszę, że żyjesz, więc raczej wszystko w porządku.
- Jak miło, że pytasz, wiesz? Zainteresowałaś się cierpiącym kolegą, ofiarą tego strasznego zamachu...
- Jakiego zamachu? Ty na pewno dobrze się czujesz, Harry? Byłeś tylko na akcji, a nie na jakimś zamachu stanu.
CZYTASZ
ALL THE SAME (ZAKOŃCZONE)
Fiksi PenggemarPo trzech latach... Ich ponowne spotkanie. Tym razem to nie będą już znajomi. Tym razem poznają się na poważnie. Dwie tajemnice. Jedna przykryta tatuażem, druga ciszą wokół imienia. Dwie największe firmy, dwie kryminalne dusze. I dwoje ludzi, któryc...