ROZDZIAŁ 32. 'OSTATNI JUŻ RAZ SPRAWIŁEM, ŻE JEJ OCZY PŁACZĄ'

31 1 0
                                    


*Cassandra*

Po odczekaniu może minuty, nareszcie ktoś się ruszył i otworzył mi bramę. Ewidentnie, powinnam już dostać własny pilot do niej, bo jestem tu tak często, że czasem to jakbym nawet mieszkała w tym domu. Przyjeżdżam 2-3 razy w tygodniu na treningi z Niallem, tak jak dziś, do tego dochodzą rozmowy z gangiem i przygotowania do akcji oraz spotkania z moim chłopakiem, które zapełniają mi ostatnie wolne momenty, ale przez to jeszcze bardziej doceniam chwile z nim spędzone. Mamy teraz trochę mniej czasu na spotykanie się ze sobą, ponieważ ja wyzdrowiałam i na razie poświęcam więcej uwagi swojej firmie i Louis też tworzy jakiś nowy projekt, dlatego nie możemy widzieć się na razie tak często jak to było jeszcze niedawno. Ale spędziliśmy ze sobą cały weekend, włącznie z nocami, i też kilka dni przed tym weekendem, kiedy byłam chora, więc aż tak bardzo nie czuję tego niedosytu jego nieobecności, choć to wcale nie znaczy, że się nim znudziłam, absolutnie nie. Ale nam obojgu przyda się chwila oddechu od siebie, żeby nie zmęczyć się sobą wzajemnie, swoim towarzystwem. Gdy będziemy ze sobą non stop na takim etapie związku, jakbyśmy już byli małżeństwem, to jest duże ryzyko, że nie wytrzymamy ze sobą aż tyle czasu i każde będzie miało siebie dość. Poza tym i ja, i on, mamy własne rodziny, obowiązki i sprawy, którym też musimy się poświęcić. Nie wykluczam oczywiście tego, żeby kiedyś z nim zamieszkać, a w ostateczności nawet wyjść za niego, przez co naprawdę nie mielibyśmy od siebie w sumie dużo wytchnienia, ale nie na tym etapie związku. Teraz potrzeba raz na jakiś czas takiego jednego, dwóch dni wolnych od siebie, spędzonych oddzielnie, żebyśmy przypadkiem oboje za bardzo nie zwariowali. Kiedy są takie dnie, podczas których w ogóle się nie widzimy, wystarczy nawet jeden telefon, nie musimy być obok siebie. Czasem jednak nie ma zbyt długiej rozmowy, czasem dosłownie kilka minut, by powiedzieć sobie: 'Kocham cię', bo albo ja, albo on jesteśmy tak wymęczeni pracą, że nie ma nawet sił na rozmowę i jak ja dobrze to rozumiem, tak mój chłopak także.

Mówienie: 'Kocham cię'... tak, mówimy to sobie już od jakiegoś czasu i to nie są słowa rzucane na wiatr, przynajmniej nie z mojej strony. Dla mnie oznaczają one prawdziwe uczucie i nie mam wielkich oporów, by je wypowiedzieć, bo zdaję sobie sprawę, że on na pewno chciałby usłyszeć je ode mnie, tak jak ja od niego. Kocham go, szczerze i tu za wiele nie trzeba tłumaczyć. To mój czas w życiu, gdy doświadczam prawdziwej miłości i zamierzam wykorzystać go jak najlepiej. Czy jednak jestem już gotowa na coś więcej niż 'chłopak-dziewczyna', mając tyle lat i takie doświadczenie życiowe i towarzyskie? Tego jeszcze nie wiem. Ale wierzę, że gdy padnie ewentualne pytanie, będę wiedzieć. Tak lub nie. Na razie... niech wszystko dzieje się naturalnie, w swoim tempie, niczego na siłę nie wolno przyspieszać. A ja... na ten moment jestem szczęśliwa i jedynie ta chwila się liczy. Najgorszy jest tylko ten strach i obawa przed tym, co może przynieść przyszłość. Niczego nie da się przewidzieć, a ja czasem z niepokojem myślę o nadchodzących dniach, bo życie w ogóle mnie nie oszczędziło...

Gdy zatrzymałam się pod rezydencją, zabrałam z siedzenia obok torbę z rzeczami na przebranie po treningu i wysiadłam z auta, które zaraz zamknęłam. Dziś wyjątkowo przyjechałam już w sportowych ubraniach, więc nie muszę marnować czasu na ich zmianę. Od razu z firmy miałam tu przyjechać, ale przecież nie zabrałam nic na trening, więc musiałam i tak zajrzeć do domu i przy okazji przebrałam się w wygodne legginsy, adidasy i bluzkę z krótkim rękawem. Po dzisiejszym dniu mam już serdecznie dość szpilek. Dziś pogodny dzień, jak na 11 listopada, więc nie brałam nawet grubej bluzy, tylko jedną z tych obcisłych, sportowych. Na siłowni w środku nie będzie mi tak zimno, chyba że Niall wywlecze mnie gdzieś z domu na bieganie, to chyba się po prostu zabiję. Po moim ostatnim takim bieganiu, wierzę, że już nikt mnie na to nie wyciągnie, nigdy więcej.

Podeszłam pod drzwi i bez pukania weszłam do rezydencji. Normalnie czuję już się jak u siebie. Ale wiedzą przecież, że miałam być i nawet już jestem, więc zaskoczyć ich nie zaskoczyłam, spodziewano się mnie. Po co więc mi pukać? No, gdybym była u mniej znajomych i bliskich mi ludzi, to raczej bym zapukała albo zadzwoniła dzwonkiem, ale tu nie odczuwam za dużego obowiązku, by to robić. Przyjechałam w końcu do swojego gangu, tak? Poza tym, zanim ktoś w tym wielkim domu usłyszałby, że pukam, to sama już bym weszła, z tą bramą przecież minęło trochę czasu. Tak więc, po co mi tu pukać?

ALL THE SAME (ZAKOŃCZONE)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz