ROZDZIAŁ 40. 'GORSZY DZIEŃ, BEZ PODWÓJNEGO ZNACZENIA?'

23 1 0
                                    

*Cassandra*

Zamknęłam pospiesznie pilotem swoje auto i uważając, aby nie poślizgnąć się na lodzie i na marmurowym schodach przy wejściu, niemal wbiegłam do rezydencji, w której czułam się coraz częściej jak we własnym domu. Całe szczęście, że drzwi były otwarte i nie musiałam długo przebywać na tym mrozie. Jest drugi dzień nowego roku, a to jaka jest pogoda tu, w Londynie, to jakieś szaleństwo. Odkąd mieszkam w tym mieście, nigdy nie spotkałam się z takimi zaspami i jak się dowiedziałam od innych, to naprawdę jest rzadkość, by tak tutaj było, co pokazuje tylko, że ta zima jest jakaś szczególna pod względem ilości śniegu. Całe szczęście, że mam przygotowane ubrania na takie zimno, bo prawdopodobnie nie wytrzymałabym nawet kilku minut na dworze i nie wychodziłabym za często z mojego ciepłego wieżowca. I w taki sposób pewnie też przeżyłabym cały kwartał, jak można byłoby się spodziewać.

- A ciebie ktoś gonił, że tak wpadasz? – zapytał stojący obok Niall z uniesionymi brwiami. Wychodził właśnie z kuchni, a w ręku trzymał butelkę z wodą.

Głęboko odetchnęłam i zamknęłam oczy, przyzwyczajając się do wysokiej temperatury wewnątrz budynku. Kiedy otworzyłam je, on wciąż na mnie patrzył, ale tym razem już ze zmarszczonym czołem.

- Nie – odpowiedziałam spokojnie, zdejmując z szyi szalik. – Po prostu jak widzę, ile jest stopni na dworze to jedyne, czego chcę to nie spotkać się z tym przeraźliwym zimnem, więc wolałam jak najszybciej wejść do domu – wyjaśniłam, odgarniając z twarzy przeszkadzające włosy, a on pokiwał w zrozumieniu głową.

- W każdym razie...

- Louisa nie ma, tak? – wcięłam mu się w zdanie, a on westchnął.

- Przecież mówiłem ci, jak dzwoniłem. Ma z Harrym jakąś konferencję w innej firmie, więc jak sądzę, nie wróci prędko.

- To dobrze. Szkoda jednak, że nie ma Harry'ego, ale to potem mu przekażecie. Reszta gangu jest, tak? – upewniłam się, a on przytaknął.

- Specjalnie każdy z nas wyrwał się z pracy. Jedynie Styles nie mógł, bo wiadomo, że Tomlinson mógłby się czegoś domyślić.

- Więc to może i lepiej, że Harry z nim jest – przekonałam samą siebie, jednocześnie zdejmując z siebie swój płaszcz, który, jak zauważyłam dopiero, był lekko przyprószony śniegiem.

- Miller, co ty tak właściwie wymyśliłaś? – jęknął blondyn. – Po co nas wszystkich zebrałaś i to akurat dzisiaj?

- Zaraz się dowiesz, cierpliwości. Gdzie reszta?

- W sali przed strzelnicą – odparł, pocierając palcem bok swojej szczęki. – Chodźmy, bo nie każdy z nas ma czas, aby pozwolić sobie na olewanie obowiązków zawodowych. – Skierował nas do salonu, przez który mieliśmy przejść na drugi korytarz.

- Wyobraź sobie, że ja też musiałam odwołać jedno spotkanie, żeby przyjechać – odpowiedziałam z ironią.

- No to trzeba było zorganizować to zebranie wieczorem, a Tomlinsona ktoś wyciągnąłby na jakiś czas z domu.

- Tak, i ty jesteś przekonany, że po całym dniu w firmie on miałby ochotę gdzieś pojechać? Co najwyżej przyjechałby do mnie, a mnie raczej by nie było, bo byłabym tu. Według ciebie, jak to wszystko więc miałoby wyglądać, co?

- Cassandra, nie wiem, nie myślę na razie o tym. A skoro już tu jesteśmy, to załatwmy to szybko. Nie mam pojęcia, z czego robisz taką tajemnicę przed Louisem i to mnie niepokoi, bo to on jest szefem w gangu i powinien wiedzieć, co się dzieje – powiedział, popychając metalowe drzwi do pomieszczenia, w którym stał długi stół z projektorem, gdzie omawialiśmy wszystkie akcje.

ALL THE SAME (ZAKOŃCZONE)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz