ROZDZIAŁ 5. 'ROZSZYFRUJ MNIE, ZDEMASKUJ MNIE'

77 4 0
                                    

*Cassandra*

Nadszedł planowany piątek. Po tygodniu pracy i niezłej harówki w firmie, mam pierwszy wolny dzień. No, może nie taki wolny, bo jadę do Tomlinsona, ale przynajmniej nie muszę siedzieć 12 godzin w biurowcu. Z dwojga złego — dziś wolę to.

Tak się ucieszyłam z tego wolnego, że wczoraj wieczorem trafiłam na chatę do Kelly i Tristana. No dobra, może nie całkiem tak było, ale po części... I wcale się też do nich nie wprosiłam, taka jeszcze nie jestem. Po prostu oboje stwierdzili, że po ostatnich wydarzeniach, nie powinnam spędzać tego wieczoru sama i przyda mi się jakaś rozrywka. A że Tristan po tym tygodniu również był w cholerę zmęczony — w trójkę urządziliśmy sobie niezłą domówkę. Dla odmiany zamówiliśmy tonę pizzy, a ja przywiozłam ze sobą z pięć butelek starego czerwonego wina i tym sposobem, z muzyką w tle dotrwaliśmy do 2 nad ranem.

Wino okazało się dobrym przyjacielem i już po kilku minutach zapomniałam, dlaczego ja w ogóle je piję. Skończyło się również na tym, że wylądowałam na noc w gościnnym, ale niespecjalnie mi to przeszkadzało. Bardziej w tej chwili dobija ten niemiłosierny ból głowy. Całe szczęście, że Tristan miał w kuchni coś mocnego na kaca, bo daleko dziś bym nie dojechała. Mam nadzieję, że za godzinę będę czuła się już tak, jak zwykle, bo obawiam się, że mogłabym przez przypadek kogoś postrzelić tam na strzelnicy u Tomlinsona. A wtedy to i oni mieliby problem i ja również, bo nie dość, że postrzeliłabym człowieka, to jeszcze straciłabym zapewne szansę na uratowanie finansowo firmy, gdyby odsunęliby mnie od napadu na bank. Albo gorzej — mogłoby w ogóle nie dojść do tej misji. Dlatego więc, ja mam ogromną nadzieję, że dziś będę funkcjonować normalnie i jeden raz niczego nie schrzanię.

Ku mojemu wielkiemu zdziwieniu — wstałam najwcześniej i nawet jadłam już śniadanie. O ile jedną bułkę z wędliną i pomidorem można w ogóle nazwać śniadaniem. Ale coś przełknęłam po tej nocy, więc to się liczy. Mogłam też nic nie jeść i jakoś bym przetrwała, ale ja jestem tą 'rozsądną' kobietą i tak trzeba było. Tak, ja rozsądna, dobre sobie. Chyba musiałam walnąć się w tą swoją głowę i to dość mocno. Gdybym była rozsądna, nigdy nie zgodziłabym się na przyłączenie do tej akcji. Ale że ostatnio kiepsko u mnie z forsą, wyboru nie było. Mam tylko ogromną, ogromną nadzieję, że nikt mnie na tym nie przyłapie. Jeśli ktoś mnie zobaczy — mogę powiedzieć: pa, pa swojej reputacji, swojej karierze, swojej firmie. Mogę po prostu liczyć na ostateczny koniec wszystkiego. Więc: albo wszystko naprawię, albo wszystko spieprzę. Nie ma nic pomiędzy.

Umyłam po sobie talerz, szklankę i nóż, a gdy odwróciłam się z zamiarem wyjścia z kuchni — wpadłam na wpółprzytomnych i półnagich Kelly i Tristana. On ma na sobie tylko bokserki, a ona majtki i jego koszulę. Już wiadomo, co robili, gdy padłam po tym winie. Cieszę się przynajmniej, że mnie stąd nie wywalili, bo mogło być różnie. Chyba, że stwierdzili, że tak bardzo się schlałam, że doszli do wniosku, że i tak nie wiem co się dzieje wokół mnie. No, ale oni też byli nieźle pijani i nie mogli tak szybko wytrzeźwieć. Kurde, skoro oboje byli pijani, to raczej nie przeszkadzało im to w łóżku. Cholera, chyba porządnie mnie popierdoliło. Dlaczego ja w ogóle się tym interesuję? To nie moja sprawa.

- Cześć, szefowo — przywitał się Tristan ziewając, a Kelly tylko zaczęła się śmiać. Tylko, że ona śmiała się tak, jakby wciąż była pijana.

Ja nie wiem, czy ją aż tak wzięło to wino, czy coś jeszcze sobie niedawno łyknęła. Obie opcje są możliwe, nic nie wykluczam.

- Taak, witaj, eleganciku — powiedziałam, mierząc wzrokiem jego sześciopak.

- Ej. — Nagle Kelly przestała się śmiać i spoważniała. — Może i jesteś jego szefową, ale to nie daje ci prawa, by podziwiać go jak jakiegoś boga. — Objęła go w pasie i zmroziła mnie wzrokiem.

ALL THE SAME (ZAKOŃCZONE)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz