ROZDZIAŁ 7. 'DAJMY PONIEŚĆ SIĘ NA CHWILĘ; ZERO DO STRACENIA'

67 4 0
                                    

*Louis*

- Nie, raczej nie będzie mnie dziś w firmie. Mam trochę spraw do załatwienia, ale w domu — wyjaśniłem blondynce, przyciskając telefon ramieniem do ucha.

Przerzucam po komodzie wszystkie papiery, które ostatecznie lądują na podłodze. Gdzie jest ta cholerna faktura za czerwiec? Musi tu być, nie mogła wyparować. Przecież to nie woda!

- W takim razie, kto reprezentuje firmę? Nie ma ani ciebie, ani twojego zastępcy. Gdzie on jest? — powiedziała do mnie z pretensjami.

- Cindy, nie wiem, gdzie jest Harry. Był w domu, ale wyszedł ze 2 godziny temu. Myślałem, że poszedł do pracy. — Zacząłem zbierać z podłogi kartki, każdą po kolei jeszcze raz sprawdzając.

- To co ja mam teraz zrobić? Wśród pracowników oficjalnie krąży informacja, że dziś nie ma szefostwa.

- To szybcy są — mruknąłem pod nosem. — A są na dziś ustalone jakieś spotkania? — zapytałem, biorąc do ręki telefon, który już mi wypadał spod ucha.

- Dziś nie, ale jutro — odpowiedziała trochę spokojniej.

- No, no to co ty się dzisiaj martwisz? Jeśli rzeczywiście część pracowników sobie odpuściła na czas, gdy nas nie ma, to powiedz, że mają się nie obijać, bo ja potem ich z tego rozliczę.

- Spróbuję — westchnęła.

- To jak coś to dzwoń, jestem pod telefonem.

- Jasne, ale wiesz co? — zapytała, a ja w odpowiedzi mruknąłem. — Weź może skontaktuj się z Harrym, co?

- Po co? Nie jestem jego ojcem ani opiekunką. Chyba umie sam o siebie zadbać, nie sądzisz?

Wstałem z podłogi ze stertą kartek i włożyłem je do szuflady komody, gdy upewniłem się, że to nie jest coś, czego aktualnie poszukuję. Wciąż połowa dokumentów leżała jeszcze pod moimi stopami. Za dużo tego mam, ale nie mogę tego niestety wyrzucić, bo miałbym jeszcze większy problem niż mam teraz.

- Nie o to chodzi. Zawsze, gdy ma go nie być, wcześniej dzwoni. A skoro powiedziałeś, że wyszedł 2 godziny temu, a jego wciąż tu nie ma to chyba coś jest nie halo — wytłumaczyła, a ja zmarszczyłem czoło. — Louis, sprawdzisz co z nim?

- W takiej sytuacji spróbuję się z nim skontaktować. Nic nie obiecuję, że mi się uda. Cindy?

- No?

- Boisz się o niego? — zapytałem, podchwytliwie uśmiechając się sam do siebie. Powinienem zostać swatką.

- Ale co to za pytanie? — wykrztusiła z siebie po kilku sekundach. I tu ją mam. Oj, Cindy, Cindy. Masz prawi się zakochać w takim idiocie jakim jest Styles.

- Normalne — odpowiedziałem krótko. — No dobra, nieważne. Zadzwonię do niego, bo to rzeczywiście trochę jest podejrzane.

- Dzięki.

- Muszę kończyć, bo muszę coś zrobić. —Znowu przykucnąłem i wziąłem się za kolejne kartki.

- W takim razie nie przeszkadzam ci. Do ju...

- Albo czekaj — przerwałem jej. — Możesz coś dla mnie zrobić?

- Co właściwie?

- Pójdziesz do mojego biura i sprawdzisz czy nie ma gdzieś w nim faktury z linii produkcyjnej z czerwca? Jest mi potrzebna, a nie wiem czy nie zostawiłem jej w firmie.

- Zaraz tam pójdę. Oddzwonię, jeśli coś znajdę.

- Dzięki, jesteś moim wybawieniem.

- I czym jeszcze? Na razie, Louis.

ALL THE SAME (ZAKOŃCZONE)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz