*Louis*
Literki w wyświetlaczu mojego telefonu zlewają się w jedno, ale czy to się liczy w ogóle? Ważny jest fun, zabawa, ważne jest to, co tu i teraz. A Floryda dołącza właśnie do mojej niedługiej listy miejsc na świecie, w których upiłem się i to dość porządnie, by zacząć powoli lekko się zataczać. Kilka dni w tym stanie było przeznaczonych przez nas na poznanie tego miejsca, a wraz z przyjściem weekendu trzeba było uczcić jakoś to, że w ogóle się tu znaleźliśmy. A czy jest jakiś lepszy sposób niż sobotni wieczór w klubie, z toną alkoholu z moją dziewczyną? Tylko ja, ona, a wszyscy ludzie wokół mogą iść się wypchać. Najważniejsza jest chwila, która pozostanie w mojej pamięci na długo. Albo i może nie... Jest duże prawdopodobieństwo, że do jutrzejszego poranka może wylecieć mi z pamięci wszystko, co wydarzyło się po naszym wyjściu z hotelu.
Kurwa... no i po cholerę ja aż tak bardzo się upiłem? Może i rzeczywiście przesadziłem? Chociaż... nie, w dupie mam to w tym momencie. Alkohol, zabawa, muzyka dudniąca wokół...to jest to, to właśnie definiuje moje życie w stu procentach. O tych innych procentach też myślę.
- No i co? – Śmieje się Cass obok mnie. – Która godzina? – przekrzykuje muzykę, szturchając mnie przy tym, przez co drink, który miałem w dłoni wylewa mi się na spodnie. Nie obchodzi mnie to jednak i nie zwracam na to w ogóle uwagi, a jedynie mrużę oczy, próbując wyostrzyć obraz przede mną, jednak na niewiele mi się to zdaje. – Louis! – krzyczy wprost do mojego ucha rozbawiona szatynka, zarzucając ręce na moją szyję.
- Nie wiem – odpowiadam zgodnie z prawdą, także zaczynając się śmiać. Sam nawet nie wiem, z czego tak właściwie się śmieję.
- Nie oszukuj, kochasiu. – Przekręca moją głowę w swoją stronę i patrzy mi prosto w oczy.
Ledwo napotykam jej wzrok, bo wszystko jest lekko zamglone, ale dostrzegam, że jej oczy są niemal czarne i błyszczące, prawie jak u kotka.
Przejeżdża paznokciem po moim policzku i patrzy na mnie z głupim uśmieszkiem. Jej policzki są całkowicie zaróżowione, zapewne jak i moje po takiej ilości mocnych trunków. Spróbowaliśmy tu chyba niemal wszystkich drinków z listy i stwierdzam, że mają bardzo atrakcyjną ofertę w tym klubie. Za atrakcyjną.
- Taak... litery mi się zamazują, ale to ja oszukuję – bąknąłem, na co uniosła telefon z mojej dłoni i sama na niego spojrzała.
- Nie widzisz, że jest jedenasta?
- O jedenastej to my przyszliśmy. – Uniosłem jedną z brwi i szerzej otworzyłem oczy, sam zdziwiony tym, ile my tak właściwie możemy już tu być.
- Kurwa... jest źle w takim razie – mruknęła. – To która może być?
- Pytasz pijanego?
Spojrzała na mnie i zamknęła oczy, odchylając głowę do tyłu. Kolorowe światła migające w całym klubie padały na jej twarz i ukazywały to, jak w tej chwili wstawiona jest. Ze mną raczej inaczej nie jest.
- Dobra, trzeba iść, zanim zrobi się jasno i mój braciszek się obudzi.
- Nagle przejmujesz się nim? – Zmrużyłem jedno oko.
- Ćśś... – Przyłożyła palec wskazujący do ust. - Jestem starszą, odpowiedzialną siostrą...
- O, to żeś teraz powiedziała – wtrąciłem.
- Spadamy. – Pociągnęła mnie za rękę, wstając. – Zanim zorientuje się, że nas nie ma – zaczkała i potknęła się o nogę stolika, zrzucając z niego prawie wszystko, co się na nim znajdowało, przez co oboje głośno się zaśmialiśmy. – A ty zapłaciłeś w ogóle?
CZYTASZ
ALL THE SAME (ZAKOŃCZONE)
FanfictionPo trzech latach... Ich ponowne spotkanie. Tym razem to nie będą już znajomi. Tym razem poznają się na poważnie. Dwie tajemnice. Jedna przykryta tatuażem, druga ciszą wokół imienia. Dwie największe firmy, dwie kryminalne dusze. I dwoje ludzi, któryc...