ROZDZIAŁ 44. 'POKONAM SZTORM, KIEDY JESTEŚ OBOK'

23 1 0
                                    


*Cassandra*

Przez ponad tydzień nie rozmawiałam z własnym bratem. Chyba nie miałam odwagi. Albo miałam za duży mętlik w głowie związany z nim. Szczerze, to nie wiedziałam, jak traktować tą sprawę, co powiedzieć, i nadal nie wiem, chociaż ostatecznie zadzwoniłam do niego przed pół godziną. Nie gadaliśmy tak samo jak zwykle, ale można powiedzieć, że oboje w miarę ochłonęliśmy po tamtej rozmowie, żeby dzisiaj nie krzyczeć już na siebie, a omówić wszystko na spokojnie. O ile coś w ogóle dało się omówić, bo za wiele zdziałać nie mogę. Obiecałam mu tylko, że będę milczeć na temat tej sprawy, bo oczywiste jest to, że ciążyło na nas obojgu ryzyko, że możemy mieć problem z policją. On, bo kradnie, a ja dlatego, że mogą powiązać kilka rzeczy ze sobą i ostatecznie trafić do mnie, a wtedy nie będzie kolorowo, jak odkryją moją rozbudowaną przeszłość kryminalistyczną.

Przez dobre dwa dni zastanawiałam się, co powiedzieć mamie i ciągle unikałam rozmowy z nią. Jednak ostatecznie nie wymyśliłam niczego kreatywnego i powiedziałam jej, że Jake przetrzymuje te pieniądze dla kolegi, którego ojciec jest alkoholikiem i mógłby mu je wszystkie zabrać, a on straciłby wszystkie swoje środki na utrzymanie. Uwierzyła i nie zadawała pytań, ale chyba dlatego, że to ja jej o tym powiedziałam i była w tym pewna, że szczerze porozmawiałam z Jakiem. No tak, tylko jakby to było takie proste, to szczerze bym z nim rzeczywiście porozmawiała, ale teraz moja rodzina ma coraz więcej tajemnic i nie mam pojęcia, co zrobię, gdy namnoży się ich aż tyle, że całe moje życie to będzie jedno wielkie kłamstwo. Jednak, tak czy inaczej, to moi bliscy i przyrzekłam sobie, że będę ich chronić za wszelką cenę, dlatego czasem rozsądniej jest powiedzieć kłamstwo. W kwestii samego Jake'a nie mogę za wiele działać, bo nie wiem, w jak wielkie tarapaty się wpieprzył, ale wiem, że w razie niebezpieczeństwa to właśnie ja będę musiała go z nich wyciągnąć, więc normalne, że boję się konsekwencji sprawy, o której nie mam pojęcia. Jak ja przeżyję do czasu, gdy wszystko się wyjaśni i w sprawie Jake'a, i w sprawie gangu Jonesa, to nie jestem pewna. Przynajmniej zaczynamy coś robić z tą drugą kwestią. Może tym razem ostatecznie z nimi skończymy.

- No dobra, ludzie, jestem już. – Usłyszałam głos Louisa, który właśnie wszedł do sali, gdzie mieliśmy omawiać z gangiem kolejną akcję.

Zablokowałam telefon i przetarłam dłońmi twarz, żeby przestać myśleć już o tym, co zaczęło zaprzątać mi głowę. Patrzyłam zmęczonym wzrokiem na szatyna, który u szczytu stołu rozkładał laptop i podłączał go do projektora. Gdy to zrobił, uniósł głowę i zaczął szukać wśród chłopaków mnie, by upewnić się, czy też jestem. Siedziałam w połowie tego długiego stołu, więc kiedy już jego wzrok spotkał się z moim, delikatnie się uśmiechnął. Jednak na sama byłam zbyt wyczerpana, by zdać się na ten gest.

- A więc, jak się wszyscy domyślają, na celowniku wciąż mamy Jonesa – zaczął Louis, nie siadając na miejsce, lecz wciąż stojąc przed nami.

- A jak go wszyscy znamy, to on nas też – mruknęłam pod nosem i wtedy cały gang na mnie spojrzał, na co wzruszyłam ramionami. – No, co tak patrzycie? Nie oszukujmy się, taka jest prawda – dodałam jak gdyby nigdy nic.

- Nigdy nie zrozumiem, dlaczego Miller ma takie pesymistyczne nastawienie do życia – odezwał się Harry, a ja zerknęłam na niego znudzonym wzrokiem.

- I nie próbuj zrozumieć – bąknęłam, wstając od stołu.

- Idziesz gdzieś? – zareagował Louis, marszcząc brwi, a ja stanęłam pod ścianą z założonymi na piersiach ramionami i oparłam się o nią plecami.

- Nie – odpowiedziałam spokojnie. – Patrzę, jak wyglądasz z innej perspektywy – mruknęłam, mrużąc oczy, przez co on uniósł wyżej brwi. – Kontynuuj, Tomlinson. – Pokręciłam dłonią w powietrzu.

ALL THE SAME (ZAKOŃCZONE)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz