ROZDZIAŁ 43. 'COŚ ZEPSUJE NAM TEN WIECZÓR'

34 2 0
                                    

*Cassandra*

Muzyka lecąca z radia cicho grała w tle, a ja właśnie kończyłam myć naczynia z kilku dni, a właściwie wręcz się do tego zmuszałam. Nienawidzę tego zajęcia i już naprawdę wolałabym nawet odkurzać, chociaż metraż mojego penthouse'a jest ogromny i trochę to jednak zajmuje. Mycie naczyń jest po prostu... trochę dla mnie obrzydliwe, delikatnie mówiąc. Z chęcią wstawiłabym to wszystko do zmywarki, ale nie opłaca się dla takiej ilości naczyń. Mieszkam sama, częściej nie ma mnie w domu niż jestem, więc ile tego może się nazbierać? Nikt mi nie wskoczy i nie wyczaruje dodatkowych rzeczy do sprzątania. Choć fajnie byłoby, gdyby ktoś się wkradł i ogarnął wszystko za mnie. Oczywiście nie jestem skora, by znów mieć włamanie. Aż tak mnie nie popieprzyło.

Kończąc płukać ostatnią szklankę, mój telefon zaczął dzwonić, przebijając się przez muzykę. Przewróciłam oczami i wytarłam ręce w ścierkę. Słowo daję, jeśli to znów ktoś z firmy to zastrzelę. Jest piątek wieczór, nie mam zamiaru ponownie się z nimi użerać i psuć sobie bardziej humoru.

- Miller, słucham?

- Cassandra, posłuchaj, bo chyba coś się wydarzyło – usłyszałam w słuchawce zaniepokojony głos Cindy.

Zmarszczyłam brwi, nie domyślając się, o co może jej chodzić i usiadłam przy stole.

- Ale w związku z czym? Chwila... ty jesteś na jakiejś imprezie? Coś chyba szumi w tle.

- Tak, jestem u chłopaków, ale to nieważne. Chodzi o Louisa.

- Co znowu się stało? – zapytałam bezsilnie, przecierając twarz dłonią.

- Kilkanaście minut temu widziałam, że był z ludźmi, którzy ćpali...

- Co takiego? – Nagle nieznacznie podniosłam głos, a złość powoli zaczynała brać nade mną górę.

- Nie chciałam się wtrącać między nich. Nie wiem, czy on coś brał. Uznałam jednak, że powinnaś wiedzieć i uważać na niego. Zwróć uwagę na jego zachowanie albo... nie wiem, może zapytaj prosto z mostu, tylko nie wiem, czy to najlepszy sposób. On już jedzie do ciebie, wyjechał chwilę temu.

- Dzięki, że zadzwoniłaś – westchnęłam, ściskając palcami nasadę nosa, a łokieć opierając na stole. – Załatwię to.

- Tylko jakbyś mogła nie mówić mu, że to ja dzwoniłam i...

- Nie powiem, nie będziesz mieć kłopotów – przerwałam jej, wiedząc, o co jej chodzi, a potem pożegnałam się i po rozłączeniu odrzuciłam telefon na blat. Wplotłam palce między włosy i z zaciśniętą szczęką wpatrywałam się w przestrzeń przede mną.

Zastanawiam się, co ja mam teraz zrobić i co powiedzieć, i dochodzę do wniosku, że najlepszym psychologiem to ja raczej nie jestem i prawdopodobnie to chyba on potrzebuje prawdziwej terapii, bo ja sama sobie nie radzę.

Siedziałam w tej pozycji przez dłuższy czas, nie poruszając się nawet trochę, jedynie oddychając i kłócąc się z własnymi myślami. Dopóki nie usłyszałam dzwonka do drzwi i moje nerwy automatycznie osiągnęły drzwi.

- Otwarte! – krzyknęłam, unosząc głowę i opadając na oparcie krzesła. Założyłam ręce na piersi, cierpliwie czekając, aż szatyn pojawi się w kuchni, bo sama nie rwałam się do tego, by pierwsza do niego pójść.

- Hej, co tak tutaj siedzisz bez ruchu? – usłyszałam, a potem poczułam, jak mężczyzna składa pocałunek na moim policzku.

- Zastanawiam się, słucham muzyki – odparłam spokojnie, powoli przenosząc wzrok na Louisa, który właśnie zdejmował kurtkę.

ALL THE SAME (ZAKOŃCZONE)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz