*Cassandra*
W końcu nadszedł długo wyczekiwany dzień przez moją młodszą siostrzyczkę. Już dawno nie widziałam jej tak podekscytowanej. Sama, szczerze mówiąc, również nie oczekiwałam, że będę miała okazję zobaczyć ją w tak młodym wieku na ogromnej scenie jednej z najlepszych szkół muzycznych w Londynie. To nie lada wyzwanie dostać się na nią i móc zaśpiewać, to wręcz cud, a jeszcze nie mając skończonych nawet dziesięciu lat... to coś niewyobrażalnego. Tylko nieliczni mają szansę zaprezentować się tu. To, że Maddie już teraz ma szansę chociażby być w tym miejscu, świadczy o jej niewyobrażalnie wielkim talencie. Nie mogłabym być bardziej z niej dumna. Jest w szkole muzycznej dopiero kilka tygodni, jednak dano jej tą szansę i zdaję sobie sprawę z tego, że nie osiągnęłaby tego tak wcześnie, jeśli nie wysłałabym jej do tej szkoły i nie pokryła jej kosztów. W tej chwili nie żałuję żadnej, powtarzam: żadnej, decyzji, która decydowała o życiu mojej siostry. Wiem, że zajdzie daleko z takim głosem. Wiem, jak bardzo kocha śpiewać i jak bardzo uwielbia występować przed publicznością, pomimo tego, jak młodziutka jest. I wiem też, jak bardzo cieszy ją, że jesteśmy tu całą rodziną, nawet z Louisem, którego także prosiła, by się tutaj pojawił, a gdy się zgodził – wykrzyknęła, że jest najlepszy. Już teraz mam pewność, że mój chłopak jest akceptowany przez całą moją rodzinę i tak ogromnie mnie to uszczęśliwia, bo nie żyję w związku, którego inni nie pochwalają, nawet moim przyjaciele.
To zadziwiające, jak tak prędko wszyscy moi bliscy go polubili. I chyba najbardziej obawiałam się tego, czy mama przyjmie to do wiadomości, biorąc pod uwagę to, jak cierpiałam po utracie dziecka, a jego nie było obok. Nie spodziewałam się nawet, że kiedyś znów się spotkamy i na dodatek będziemy razem. Los uwielbia płatać mi figle. Całe szczęście, że nie zawsze są one przykre, przygnębiające i pojawiają się takie, które uszczęśliwiają nie tylko mnie.
- Jesteś pewna, że nie zostali wciąż na widowni? – zapytał Louis, mocno ściskając mnie za rękę, bym nie zgubiła mu się w tłumie ludzi, chcących przedostać się również do innych wykonawców dzisiejszego wieczoru.
Szedł przodem i było mi to bardzo na rękę, że to on prowadził mnie, bo to on był wyższy, a przez tyle osób w budynku moja widoczność była znacznie ograniczona, żeby nie powiedzieć, że całkowicie.
- Widziałam, jak Jake wskazywał mi, że idą z mamą już za kulisy – wyjaśniłam. – Nie jestem ślepa – dodałam.
- Polonizowałbym –mruknął, co, niestety dla niego, usłyszałam, za co dostał ode mnie kuksańca w bok. - Aua, przepraszam – syknął, krzywiąc się. – Żartowałem przecież – mówił, wciąż idąc przodem.
- Nie naśmiewa się z moich okularów korekcyjnych – wypomniałam mu.
– Do twarzy ci w nich – wspomniał, na co przewróciłam oczami, jednak on i tak nie mógł tego zauważyć.
Czasem noszę okulary, ale tylko czasem, kiedy już oczy za bardzo mnie bolą, i głownie w domu albo u Louisa. Chociaż nie wyglądam w nich źle, nie lubię w nich chodzić. Może nie tyle co nie lubię, a nie przepadam.
- Dobrze, miałaś rację, są tu – odezwał się ponownie szatyn, kiedy znaleźliśmy się w szerokim korytarzu za kulisami.
Wyjrzałam zza jego pleców i rzeczywiście dostrzegłammoją rodzinę, a nim się obejrzałam, Maddie przybiegła do nas i wskoczyła w moje ramiona.
- Jesteście! – pisnęła uradowana, kiedy uniosłam ją, by pocałować w jej policzek. – Podobało się wam? – zapytała przejęta, szeroko otwierając oczy.
- No pewnie, brzdącu. – Louis przybił jej z uśmiechem piątkę, a potem ona spojrzała na mnie, wyczekując mojej reakcji.
- Było wspa-nia-le- wyszeptałam, by podkreślić wagę swoich słów i spojrzałam jej głęboko w oczy. Zawsze, gdy tak robię, ona mi wierzy, ufa i wie, że może na mnie polegać w każdej sytuacji oraz, że ja jej nie okłamuję.
CZYTASZ
ALL THE SAME (ZAKOŃCZONE)
Fiksi PenggemarPo trzech latach... Ich ponowne spotkanie. Tym razem to nie będą już znajomi. Tym razem poznają się na poważnie. Dwie tajemnice. Jedna przykryta tatuażem, druga ciszą wokół imienia. Dwie największe firmy, dwie kryminalne dusze. I dwoje ludzi, któryc...