ROZDZIAŁ 50. 'NIE ZOSTAWIAJ TU SAMEJ MNIE'

28 1 0
                                    

*Cassandra*

Nie wiem, co się ze mną działo, gdy straciłam przytomność. Obudziłam się dopiero w furgonetce, kiedy dojeżdżaliśmy do domu. Wtedy dotarło do mnie, że żyłam. Byłam pewna, że już się udusiłam, bo nie miałam ani inhalatora, ani nie mogłam się uspokoić, by kontrolować oddech. Ale przeżyłam. I to był jeden z cudów. A gdy zdałam sobie sprawę z tego, że naprawdę wciąż jestem na tym świecie, pierwsze, co zrobiłam, to nerwowo zaczęłam poszukiwać Louisa. Jechał w tym samym pojeździe, co ja. Milczał jednak przez dalszą część drogi, prawdopodobnie z powodu emocji, zmęczenia i pewnie trochę strachu. Dostał jakieś środki przeciwbólowe, więc w miarę odzyskał świadomość, ale musiały być dość silne, bo wyglądał jakby zasypiał. Ale był tam ze mną. Mimo, że w jego ciele wciąż tkwiła kula. Jednak cierpliwie i dzielnie czekał, aż dotrzemy do domu, żeby można się było jej pozbyć. Trzymałam go za rękę i co kilka chwil upewniałam się, czy jest przytomny, dopóki nie dojechaliśmy do rezydencji.

Chłopaki zdążyli już przenieść go do jego sypialni, a w czasie, kiedy Liam przygotowywał potrzebne rzeczy do zabiegu, ja tkwiłam niespokojnie przy szatynie. Serce biło mi niewyobrażalnie szybko, czułam, jak mocno uderza i zaczynało mnie to dobijać.

- Jesteś bardziej przerażona ode mnie. Nie umrę przecież – usłyszałam ciche mamrotanie obok i spojrzałam na chłopaka.

Widząc jego wymuszony, lekko złośliwy uśmiech, westchnęłam bezsilnie i pokręciłam głową.

- Przestań. To nie jest śmieszne – powiedziałam łagodnie pół-szeptem, przyglądając mu się. Wiedziałam, że ten uśmiech był jedynie reakcją obronną. Też się bał, ale nie chciał dać po sobie tego poznać. Widziałam jednak, jak przez jego twarz przebiega cień bólu, gdy zamknął oczy. Leki przeciwbólowe musiały więc przestawać działać, bo w innym wypadku byłoby odwrotnie. Gdy był jeszcze nimi otumaniony, to się nie odzywał, a teraz powiedział już trochę składnych słów.

- Wiem – wyszeptał, a ja mogłam dostrzec, jak głęboko przełyka ślinę. – Po prostu próbuję o tym nie myśleć. Zwykle to pomaga, dziś chyba nie bardzo – dodał słabo, a ja wtedy zauważyłam, że całe jego czoło spryskane jest potem.

Odgarnęłam delikatnie mokre kosmyki z jego twarzy i poczułam wtedy, jak bardzo jest rozpalony.

- Cass?

- Tak? – Spojrzałam mu w oczy, które zdążył otworzyć.

- Zapomnieliśmy, że może nie powinnaś ryzykować i jechać z nami na akcję... Wiesz, ze względu na to, że może jesteś... – zaczął szeptać, ale powstrzymałam go, kręcąc głową.

- Ćśś... Nic mi nie jest, jestem cała.

- Na pewno?

- Na pewno – przytaknęłam. – Nie myśl teraz o mnie, dobrze?

- Kiedy skończy się ta szopka, zabiorę cię na wakacje. Bardzo cię kocham, wiesz? – odpowiedział słabo, a w moich oczach automatycznie zebrały się łzy.

Uświadomiłam sobie, że mówi tak, jakby był na łożu śmierci. Jakby się żegnał. Nie dopuszczałam do siebie myśli, że to może okazać się prawdą. To po prostu było niemożliwe.

Szybko zamrugałam oczami, żeby nie zobaczył, że zaraz mogę się rozpłakać, a gdy odwróciłam głowę, w tym samym momencie do pokoju wszedł Liam z chłopakami do pomocy.

- Zaczynamy, nie ma czasu do stracenia, bo się wykrwawi – powiedział pospieszająco, rozkładając sprzęt dookoła, od czego zakręciło mi się w głowie.

- Liam? – odezwałam się z zaciśniętym gardłem, a on zerknął na mnie, nie przerywając zajęcia. – On ma gorączkę, jest...

- Cholera – syknął, przyspieszając pracę rąk. – Żeby tylko nie było za późno – wyszeptał bardziej do siebie, ale zdołałam to usłyszeć.

ALL THE SAME (ZAKOŃCZONE)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz