*Cassandra*
- Jake, błagam cię, uważaj, na litość boską – powiedziała przerażona nasza mama, wchodząc do salonu i widząc swojego syna walczącego z dekoracjami choinkowymi.
Mówiąc, że walczy, chodziło mi mianowicie o to, że stoi na krześle, które w dodatku niebezpiecznie się chwieje i usiłuje założyć na czubek drzewka gwiazdkę.
- Wszystko pod kontrolą – zapewniłam, stojąc tuż obok niego w razie, gdyby spadł, jednak sama nie wierzyłam za bardzo w te słowa. Miejmy nadzieję, że jak coś, zdążę go złapać. – Mamo, będziesz miała coś przeciwko temu, jakbym na chwilę później gdzieś wyskoczyła? Wrócę odpowiednio wcześnie, żeby pomóc ci z przygotowaniami – powiedziałam, kończąc odplątywać łańcuch choinkowy. Oby jednak Jake nie miał zamiaru spadać, bo nie mam wolnych rąk.
- Oczywiście, że nie. Dlaczego w ogóle pytasz? Już dawno skończyły się czasy, żebyś musiała prosić mnie o wyjście z domu. – Zaśmiała się cicho, uprzątając stół. – Zresztą wątpię, że kiedykolwiek musiałaś to robić – westchnęła. – To ty stałaś się głową rodziny – dodała ciszej, jakby uważała, że to przez nią musiałam szybciej dorosnąć. A wcale tak nie było.
- Mamo, daj spokój – skarciłam ją delikatnie. – Wszyscy wiemy, jak było. Musimy wracać do tego tematu? W święta? Powspominajmy coś milszego – zaproponowałam.
- Masz rację. – Uśmiechnęła się, zaczynając wycierać blat stołu. – To gdzie niesie moją, już nie taką małą, Cassie?
- Louis ma dziś urodziny – odpowiedziałam ciszej, zagryzając jedna wargę.
- W wigilię? To nietypowe, pewnie dostaje prezenty podwójnie – zażartowała.
- Tego nie wiem – przyznałam, zaczynając wieszać łańcuch, gdy Jake, dzięki Bogu, zszedł już z tego krzesła i z pozytywnym skutkiem zawiesił ozdobę na czubku choinki.
- To niewiarygodne, jak bardzo kochasz tego chłopaka – odezwała się po chwili ciszy, więc przeniosłam bez słowa wzrok na nią. – Coraz częściej emanujesz radością, jeśli z nim jesteś, mówisz lub myślisz o nim. Nic, tylko patrzeć na twój uśmiech, którego on jest powodem. Jedź potem do niego i nie spiesz się.
- Chciałam jedynie złożyć mu osobiście życzenia. On zresztą pewnie ma juz gości, więc nie chcę przeszkadzać. Poza tym, nie wiem jeszcze, czy pojadę, nie chcę im przeszkadzać i...
- Hej, Cassie – przerwała mi mama, gdy zaczęłam szybciej mówić. – Spokojnie, tak? Po prostu zadzwoń do niego i zapytaj, czy nie ma nic przeciwko. To twój chłopak, więc na pewno ucieszy się, że fatygujesz się do niego w święta, zostawiając nas...
- Mogę zostać z wami...
- Nie, nie – wtrąciła sie szybko. – Spędzimy ze sobą jeszcze dużo czasu, a Louis z pewnością chciałby cię zobaczyć, tylko nie chce się narzucać, bo to święta. Rozmawiałaś z nim dzisiaj?
- Tylko rano, ale gdzieś się spieszył, więc mówił, żebym potem zadzwoniła.
- Więc na co czekasz? Zostaw tą choinkę i idź pogadać – podeszła do mnie i zabrała mi łańcuch z dłoni. – No, już.
- Super. – Szeroko się uśmiechnęłam. – Jeszcze nie widziałam, żebyś tak pokochała mojego chłopaka. Nawet z Nickiem tak nie było.
- Widocznie nie był jednak dla ciebie odpowiedni.
- Widocznie – przyznałam. – Ale to jeszcze nic nie oznacza, mamo, tak? Musisz o tym wiedzieć. Jesteśmy razem dopiero 3 miesiące.
- Ależ oczywiście – mruknęła, nie bardzo przekonana do moich słów.
CZYTASZ
ALL THE SAME (ZAKOŃCZONE)
FanficPo trzech latach... Ich ponowne spotkanie. Tym razem to nie będą już znajomi. Tym razem poznają się na poważnie. Dwie tajemnice. Jedna przykryta tatuażem, druga ciszą wokół imienia. Dwie największe firmy, dwie kryminalne dusze. I dwoje ludzi, któryc...