ROZDZIAŁ 55. 'NA ZAWSZE'

31 1 0
                                    


*Cassandra*

Mieszkam z Louisem już od ponad miesiąca i w sumie odpowiada mi to. Każdego dnia budzę się przy nim, więc całkiem mi się to podoba. W sumie, wcześniej już bardzo często u niego nocowałam, ale to co innego, kiedy wiesz, że mieszkasz z kimś i tak będzie już codziennie, i to twoja nowa rzeczywistość. Chyba to pokocham. Na dobrą sprawę, nigdy nie mieszkałam z kimś innym niż z rodziną albo sama. Przenocowałam u siebie wiele osób, ale żeby przyjąć kogoś na stałe pod swój dach to nigdy mi się nie zdarzyło. A teraz sama się przeprowadziłam i to nawet ekscytujące.

Do tego jestem już w połowie piątego miesiąca ciąży i... i jest dobrze. Naprawdę jest dobrze. Czuję się w miarę w porządku. Wciąż mam huśtawkę nastrojów i niektóre zapachy nadal mnie odpychają, ale cieszę się, że nie znoszę ciąży gorzej, bo wiem, że niektóre kobiety wymiotują przez większość czasu. Co nie znaczy, że jeszcze mnie to nie czeka – wciąż zostało jeszcze te około dwudziestu tygodni, wszystko może mnie spotkać do czasu rozwiązania. Oby tylko nic strasznego. Na razie zaczynają męczyć mnie bóle pleców i naprawdę ogromne napady głodu. Nie sądziłam, że jestem w stanie tyle zjeść w ciąży. Do tej pory przytyłam już jakieś trzy kilogramy i w jeansy na pewno już się nie dopinam. Więc całe szczęście, że zostały mi jeszcze jakieś dresy i legginsy. Cieszę się, że przeprowadzka nastąpiła miesiąc wcześniej, bo teraz męczę się częściej, nawet przy głupim odkurzaniu, więc pewnie ciężko byłoby mi się szybko spakować.

Niedługo przeniosę pracę całkiem do domu i coś czuję, że bardzo zaprzyjaźnię się z zakupami online. W najgorszym wypadku Louis zabije mnie za to, ile paczek dziennie przychodzi do rezydencji. Ale płacę sama za siebie, a to on chciał, żebym z nim zamieszkała, więc niech nie narzeka. Może nie będzie zły, jeśli dokupię trochę akcesoriów do domu? Przecież chce, żebym czuła się tu jak u siebie.

Odkąd tu mieszkam i rodzice szatyna wiedzą o ciąży, widzę się z nimi częściej. Jego mama dzwoni do mnie co kilka dni, bardzo zaangażowała się w to, że będzie babcią. Oboje chcą uczestniczyć w życiu swojego wnuka, więc za każdym razem, kiedy przyjeżdżają, przywożą ze sobą drobny prezent, mimo, że dziecko jeszcze nie przyszło na świat. Każda ich wizyta budzi w nich radość, widzę to. I nie wiem, czy jest to spowodowane tym, że ich syn powoli zbliża się do trzydziestki i zaczyna układać sobie życie, czy tym, że ich synowa, która jest w ciąży, przypomina im kogoś, kogo znali przez wiele lat. Cieszę się jednak, że utrzymujemy dobre stosunki między sobą, bo najbardziej obawiałam się o nasz kontakt i to, czy mnie polubią wystarczająco. Ale wygląda na to, że mnie zaakceptowali i przyjęli do swojej rodziny bardzo szybko. Do tego, spotkali się także z moją rodziną, bo specjalnie na tą okazję urządziliśmy w rezydencji grilla. Z tego, co mówiła mi mama, z łatwością dogadała się z rodzicami Louisa, a mój brat z jego siostrą. Nie raz będą się ze sobą widzieć, jestem tego pewna, więc jest mi to na rękę, że od samego początku nie wytoczyli na siebie wojny. Chociaż to byłoby pewnie niemożliwe, biorąc pod uwagę, jak kochani są państwo Tomlinson.

Dla Louisa też jest to pewnego rodzaju nowość, bo jego rodzice wcześniej przyjeżdżali do Londynu do jego posiadłości tylko na święta, dlatego teraz będzie musiał przyzwyczaić się do każdej nowej rutyny. Reszta gangu podobnie. A może w końcu skłoni to niektórych do wyprowadzki? Dobra, to nie wpływa na mnie dobrze, chyba za dużo sobie pozwalam. Muszę przystopować, bo zaczynam myśleć jak mój chłopak.

Kończyłam swoje śniadanie, siedząc na łóżku i przeglądając na komputerze e-maile, kiedy do sypialni wszedł Louis. Uniosłam na niego wzrok ponad monitorem i zauważyłam, że bierze z komody kluczyki do jednego ze swoich aut.

- Jadę na cmentarz. Kupić ci coś po drodze? – zapytał, zatrzymując się przy wyjściu, a ja na chwilę zmarszczyłam brwi, analizując w głowie, jaki mamy dzisiaj dzień.

ALL THE SAME (ZAKOŃCZONE)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz