ROZDZIAŁ 12. 'DLATEGO WSZYSCY JESTEŚMY ZWYCIĘZCAMI'

53 3 0
                                    

*Cassandra*

Sobota, rano, mój dzień znów rozpoczął się w firmie. Zaczynam popadać w swoją własną rutynę. Naprawdę chyba nie mam co robić w domu, że siedzę tutaj coraz częściej. Gdyby chociaż Kelly wróciła ze Stanów, to poszłybyśmy gdzieś, a tak siedź, człowieku, w firmie z Tristanem.

A no tak, przecież ja mam jeszcze Tristana do dyspozycji. Chociaż on! Wykorzystam go.Częściowo. Przynajmniej po to, by mieć do kogo się odezwać. Dlaczego my nawet w sobotę tu siedzimy? Połowa pracowników ma wolne, ja też bym mogła, ale jak widać wychodzi odwrotnie. Nie mam co się dziwić. Prawie zawsze wszystko działa na nie moją korzyść, by choć trochę mnie wkurzyć.

Zamknęłam klapę laptopa, posortowałam papiery leżące na biurku i wstałam z siedzenia, podciągając swoje czarne spodnie i poprawiając błękitną koszulę. Podeszłam do okna i wyjrzałam przez nie, by ocenić pogodę, patrząc na ludzi na dole. Nie pada na razie nic, nie wieje, a ludzie chodzą bez kurtek, czyli zimno nie jest. Taka pogoda może być. Wróciłam do biurka i wzięłam z niego swoją niedużą torebkę. Założyłam ją na ramię i wyszłam z gabinetu. Na korytarzu były pustki, nie widać było wielu pracowników, a w moim zasięgu była tylko moja sekretarka. Podeszłam do jej miejsca pracy i oparłam się łokciami o kontuar przed biurkiem. Popatrzyłam na nią lekko znudzona, nic się nie odzywając, a gdy dostrzegła moją obecność, podniosła głowę.

- Coś się stało, pani Miller? - zapytała zaniepokojona. Musiałam wyglądać głupio tak na nią patrząc. Ale nie twierdzę, że jestem mądra. Mogę tak mówić innym ludziom, ale jest odwrotnie.

- Jordyn... czy ja mam dziś jeszcze jakieś spotkanie? - zapytałam.

- Zaraz sprawdzę. - Wzięła do rąk gruby zeszyt i przewróciła w nim kilka kartek. - Jedno. Dopiero o 15:30, odnośnie tego nowego projektu dla hotelu 'Corona' – odpowiedziała po chwili.

Spojrzałam na zegarek za nadgarstku. 12.

- To pierwsza rozmowa z nimi, tak? - spytałam, a ona przytaknęła. - To do omówienia będą podstawowe informacje. Nie sądzę, by trwało więcej niż 2 godziny. Ale teraz wychodzę, jakby coś się działo. Tristana też prawdopodobnie nie będzie. Jest u siebie, prawda? - Wyprostowałam się i wskazałam na drzwi znajdujące się parę metrów dalej.

- Tak, właśnie wyszedł od niego jeden z naszych klientów – wytłumaczyła.

Pokiwałam głową, że rozumiem i ruszyłam w stronę biura mojego zastępcy. Wyciągnę go stąd i oboje weźmiemy sobie coś od życia, a nie siedzimy tylko w komputerach. Przynajmniej zaczerpniemy świeżego powietrza. Nie wierzę, że to ja go stąd wyciągam. To on jako starszy powinien to robić.

Zapukałam do drzwi i nie czekając na jakąkolwiek odpowiedź z jego strony, weszłam do środka i oparłam się o framugę drzwi, krzyżując ręce na piersiach.

- Ooo, Tristan – przywitałam się z nim śpiewająco, a on słysząc mój jakże przecudowny głos podniósł głowę znad jakiegoś projektu i popatrzył na mnie ze sztucznym uśmiechem.

- Tak, szefowo? - zapytał, dając mocny nacisk na ostatnie słowo.

Przewróciłam oczami i zamknęłam za sobą drzwi.

- Nie mów do mnie: szefowo, bo czuję się dziwnie staro – jęknęłam, siadając przed jego biurkiem.

- A jak mam do ciebie mówić? Jestem twoim podwładnym. - Parsknął śmiechem. On to uwielbia się ze mną drażnić.

- Nieważne – ucięłam. - Co tam masz? - Sięgnęłam po kartkę leżącą przed nim i zobaczyłam projekt domu. - Dla kogo to?

- Dla tego miliardera – westchnął, a ja odszukałam w głowie wygląd otyłego mężczyzny, wypchanego po brzegi forsą.

ALL THE SAME (ZAKOŃCZONE)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz