*Cassandra*
- Zrób sobie detoks od słodyczy na przynajmniej tydzień, co? - wysunął propozycję Niall, a ja jęknęłam.
- Zabójca, po prostu – mruknęłam, biorąc spod ściany swoją sportową torbę. - Dlaczego ty mi to robisz?
- Słuchaj, sama chciałaś schudnąć, to teraz mi nie kombinuj. Choć i tak uważam, że jesteś już wystarczająco szczupła, więc nie wiem, co ci się nie podoba w twojej figurze.
- Może ty mnie widzisz chudą, ale ja siebie jeszcze nie.
- Nie przesadzaj, dobra? Masz niezłe ciało, masz się czym pochwalić.
- Czy ty mi coś sugerujesz? - Uniosłam brwi, a na usta wpłynął mi uśmiech. - Uważasz, że mam niezłe ciało, tak?
- Przez tydzień nie jesz słodyczy, zrozumiano? - Zaśmiał się, unikając odpowiedzi. - Zero.
- O Jezu... dobra – ponownie jęknęłam. - A co z sokami i owocami?
- To możesz. Chodzi mi o sztuczny cukier, wykorzystywany w słodyczach.
- Rany... jesteś bardziej surowy niż byli moi nauczyciele w szkole.
- Jestem trenerem personalnym, taki mam być. Czego się spodziewałaś?
- Spodziewałam się, że bardziej skupisz się na ćwiczeniach, a nie na mojej diecie. Mógłbyś być dla mnie bardziej wyrozumiały. Wiesz doskonale o tym, że nie cierpię sportu, a przed treningami z tobą nie ćwiczyłam co najmniej rok, jak nie więcej.
- Dlatego zaczynamy od przerwy od cukru. - Uśmiechnął się złośliwie, gdy otworzyłam drzwi od siłowni. - Dasz radę.
- Kłóciłabym się o to. A co tu się stało? - zapytałam, otwierając szerzej oczy, kiedy wyszłam na korytarz. Wokół stało pełno tekturowych pudeł, ewidentnie po brzegi zapełnionych.
- Ale o co ci chodzi? - Zmarszczył czoło i wyszedł za mną z siłowni. - A, to. Pewnie chłopaki poznosili już rzeczy Zayna z góry – wyjaśnił, na co jeszcze szerzej otworzyłam oczy.
- Wy go wyrzucacie?
- No co ty. Wyprowadza się. - Popukał się w czoło, nie kryjąc rozbawienia.
- Czyli, że zmieścił się w czasie, który dał mu Louis? - Zaśmiałam się.
- Najwyraźniej. - Wzruszył ramionami.
- Przynajmniej zainwestował w coś pieniądze z gangu. A gdzie się przeprowadza?
- Znalazł sobie jakąś rezydencję, gdzieś niedaleko. Właściwie, to chyba nawet jest to samo osiedle. Zamieszka ze swoją dziewczyną.
- Pewnie Louis się cieszy, że chociaż jego się pozbędzie, co? - Ponownie się roześmiałam.
- Nawet nie zdajesz sobie sprawy, jak bardzo.
- A ty? - Kiwnęłam do niego głową.
- Co ja? Czy się cieszę?
- Nie. Kiedy ty się wyprowadzasz?
- A mi się nigdzie nie spieszy, dobrze mi tu. - Uśmiechnął się.
- Nie boisz się, że tobie też Louis postawi ultimatum czasowe?
- Dlaczego miałbym się bać? Jemu to na rękę, trenuję go w domu. Tak to ktoś z nas dwojga musiałby dojeżdżać. Jestem bezpieczny. Tak samo jak Liam, bo jest lekarzem, więc jemu, tak jak i innym, jest potrzebny często tu na miejscu. I jeszcze Josh.
- To Josh jest lekarzem? - zadziwiłam się odrobinę.
- Kończy studia. To dobrze, bo czasem Liam tu sam nie wyrabia, jeśli coś się nam stało na akcji. Raz w ogóle nie było go, więc potrzebujemy takiej rezerwy.
CZYTASZ
ALL THE SAME (ZAKOŃCZONE)
FanfictionPo trzech latach... Ich ponowne spotkanie. Tym razem to nie będą już znajomi. Tym razem poznają się na poważnie. Dwie tajemnice. Jedna przykryta tatuażem, druga ciszą wokół imienia. Dwie największe firmy, dwie kryminalne dusze. I dwoje ludzi, któryc...