ROZDZIAŁ 10. 'JUŻ NIE MA SZANS NA POWROTÓW KOLOROWYCH SMAK'

47 3 0
                                    

*Cassandra*

Totalnie mi odstrzeliło, by przyjeżdżać tu drugi dzień z rzędu i to z własnej woli. No, ale nic na to nie poradzę. Jest 7:30 rano, a ja stoję pod tym domem. Nie, no naprawdę kretynka. Do tego nie jadłam śniadania. Zapowiada się niesamowity poranek, jakich mało.

Wzięłam z siedzenia pasażera sportową torbę, wyszłam ze swojego mercedesa i zatrzasnęłam za sobą drzwi. W sekundę przeniosłam się pod drzwi wejściowe posiadłości i od razu zadzwoniłam dzwonkiem. Oparłam się ramieniem o ścianę i jeszcze śpiącym wzrokiem zerknęłam na ogród, pełen najróżniejszych roślin. Niektóre widziałam pierwszy raz na oczy.

Zdaję sobie sprawę z tego, że jestem nieodpowiedzialna jadąc samochodem na wpół jeszcze śpiąc, ale czy ja kiedyś mówiłam, że posiadam zdrowy rozsądek? No, właśnie. Nigdy go nie miałam, a nawet jeśli tak, to utraciłam go wieki temu i nawet tego nie pamiętam.

W chwili, gdy ziewnęłam, drzwi obok się otwarły, a ja odczepiłam się od tej twardej ściany.

- A ty co tu robisz o tej porze? - przywitał mnie tymi słowami Louis.

- Ciebie też cudownie widzieć – powiedziałam z sarkazmem, uśmiechając się najbardziej sztucznie jak się dało. Tylko taki uśmiech da się z nim wymieniać i żaden inny.

- Jak znów przyjechałaś na strzelnicę, to mnie nie będzie, bo zaraz jadę do firmy.

- Woah, a czy ja ci się kazałam z czegoś tłumaczyć, człowieku? Poza tym, po co mi mówisz, że jedziesz do firmy? Nie mówiłeś przypadkiem, że to tajemnica? A co jeśli pojadę za tobą i będę cię śledzić aż do końca? - zapytałam zagadkowo.

- Taa, bo na pewno byś mnie dogoniła. - Parsknął śmiechem,

- Stać mnie na dobre auto, kretynie – prychnęłam. - I chyba nie wierzysz w moje zdolności. Jeżdżę lepiej niż nie jeden facet. Chcesz się przekonać? - zagadnęłam.

- Czego chcesz ode mnie? - zapytał ostatecznie, wzdychając.

- Ale ja nie przyjechałam do ciebie, Tomlinson.

- No to do kogo? - Zmarszczył czoło.

- Do Nialla. - Przepchnęłam się obok niego. - Więc nie wiem, dlaczego stoję jeszcze na dworze – dodałam. - Nie martw się, aż tak bardzo za tobą nie tęsknię, by przyjeżdżać do ciebie codziennie – powiedziałam, idąc korytarzem. Usłyszałam tylko, jak z tyłu zamykają się drzwi.

Dotarłam do kuchni, a gdy weszłam do środka, zobaczyłam Horana jedzącego płatki z mlekiem i zapatrzonego w telefon. Wow, nie myślałam, że serio będzie w kuchni, po prostu weszłam do przypadkowego pomieszczenia, a jednak. Może zostanę wróżką?

Podniósł wzrok na mnie, gdy stanęłam przed nim i zmarszczył brwi.

- Nie wiedziałem, że będziesz tak wcześnie, Miller.

- Może ktoś powie: cześć, jak ci mija dzień? Kurde, serio witacie tak ludzi czy tylko ja jestem wyjątkiem?

- Cześć – powiedział krótko, biorąc do buzi kolejną łyżkę z jedzeniem.

- Hej, Niall – westchnęłam i usiadłam na przeciw niego.

- To, co tak rano? - wrócił do pytania.

- Potem mam pracę – odparłam.

- W sobotę? - zdziwił się.

- A co, Louis to nie jedzie też teraz do firmy?

- Też prawda – przyznał ze skinieniem głowy. - To poczekasz jeszcze z 5 minut? - zapytał, odkładając telefon na bok.

- Jasne, nie krępuj się. - Zamknęłam oczy i odchyliłam się na krześle. Z miłą chęcią bym teraz zasnęła.

ALL THE SAME (ZAKOŃCZONE)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz