*Cassandra*
Totalnie mi odstrzeliło, by przyjeżdżać tu drugi dzień z rzędu i to z własnej woli. No, ale nic na to nie poradzę. Jest 7:30 rano, a ja stoję pod tym domem. Nie, no naprawdę kretynka. Do tego nie jadłam śniadania. Zapowiada się niesamowity poranek, jakich mało.
Wzięłam z siedzenia pasażera sportową torbę, wyszłam ze swojego mercedesa i zatrzasnęłam za sobą drzwi. W sekundę przeniosłam się pod drzwi wejściowe posiadłości i od razu zadzwoniłam dzwonkiem. Oparłam się ramieniem o ścianę i jeszcze śpiącym wzrokiem zerknęłam na ogród, pełen najróżniejszych roślin. Niektóre widziałam pierwszy raz na oczy.
Zdaję sobie sprawę z tego, że jestem nieodpowiedzialna jadąc samochodem na wpół jeszcze śpiąc, ale czy ja kiedyś mówiłam, że posiadam zdrowy rozsądek? No, właśnie. Nigdy go nie miałam, a nawet jeśli tak, to utraciłam go wieki temu i nawet tego nie pamiętam.
W chwili, gdy ziewnęłam, drzwi obok się otwarły, a ja odczepiłam się od tej twardej ściany.
- A ty co tu robisz o tej porze? - przywitał mnie tymi słowami Louis.
- Ciebie też cudownie widzieć – powiedziałam z sarkazmem, uśmiechając się najbardziej sztucznie jak się dało. Tylko taki uśmiech da się z nim wymieniać i żaden inny.
- Jak znów przyjechałaś na strzelnicę, to mnie nie będzie, bo zaraz jadę do firmy.
- Woah, a czy ja ci się kazałam z czegoś tłumaczyć, człowieku? Poza tym, po co mi mówisz, że jedziesz do firmy? Nie mówiłeś przypadkiem, że to tajemnica? A co jeśli pojadę za tobą i będę cię śledzić aż do końca? - zapytałam zagadkowo.
- Taa, bo na pewno byś mnie dogoniła. - Parsknął śmiechem,
- Stać mnie na dobre auto, kretynie – prychnęłam. - I chyba nie wierzysz w moje zdolności. Jeżdżę lepiej niż nie jeden facet. Chcesz się przekonać? - zagadnęłam.
- Czego chcesz ode mnie? - zapytał ostatecznie, wzdychając.
- Ale ja nie przyjechałam do ciebie, Tomlinson.
- No to do kogo? - Zmarszczył czoło.
- Do Nialla. - Przepchnęłam się obok niego. - Więc nie wiem, dlaczego stoję jeszcze na dworze – dodałam. - Nie martw się, aż tak bardzo za tobą nie tęsknię, by przyjeżdżać do ciebie codziennie – powiedziałam, idąc korytarzem. Usłyszałam tylko, jak z tyłu zamykają się drzwi.
Dotarłam do kuchni, a gdy weszłam do środka, zobaczyłam Horana jedzącego płatki z mlekiem i zapatrzonego w telefon. Wow, nie myślałam, że serio będzie w kuchni, po prostu weszłam do przypadkowego pomieszczenia, a jednak. Może zostanę wróżką?
Podniósł wzrok na mnie, gdy stanęłam przed nim i zmarszczył brwi.
- Nie wiedziałem, że będziesz tak wcześnie, Miller.
- Może ktoś powie: cześć, jak ci mija dzień? Kurde, serio witacie tak ludzi czy tylko ja jestem wyjątkiem?
- Cześć – powiedział krótko, biorąc do buzi kolejną łyżkę z jedzeniem.
- Hej, Niall – westchnęłam i usiadłam na przeciw niego.
- To, co tak rano? - wrócił do pytania.
- Potem mam pracę – odparłam.
- W sobotę? - zdziwił się.
- A co, Louis to nie jedzie też teraz do firmy?
- Też prawda – przyznał ze skinieniem głowy. - To poczekasz jeszcze z 5 minut? - zapytał, odkładając telefon na bok.
- Jasne, nie krępuj się. - Zamknęłam oczy i odchyliłam się na krześle. Z miłą chęcią bym teraz zasnęła.
CZYTASZ
ALL THE SAME (ZAKOŃCZONE)
FanfictionPo trzech latach... Ich ponowne spotkanie. Tym razem to nie będą już znajomi. Tym razem poznają się na poważnie. Dwie tajemnice. Jedna przykryta tatuażem, druga ciszą wokół imienia. Dwie największe firmy, dwie kryminalne dusze. I dwoje ludzi, któryc...