ᴛʜɪʀᴛʏ ᴏɴᴇ

1K 77 15
                                    

Cała przerwa świąteczna minęła dla June bardzo burzliwie. Od momentu w którym Draco zniknął z jej domu i dziewczyna została sama z ciocią, która zaczęła się czuć coraz gorzej, sama June czuła się bardzo źle. 

Nie czuła bezpieczeństwa, które czuła przy Draco. Nie czuła radości, która wypełniała ją, gdy Draco był obok. Czuła się również źle, że teraz nie miała już w nikim oparcia. 

Przez kolejny tydzień siedziała sama w salonie, co chwilę zerkając do pokoju Julii, która nie miała siły wstać z łóżka. 

June nie chciała wracać do Hogwart'u, po to, by zostać i pomóc cioci, jednak kobieta jej na to nie pozwoliła. Kazała June wrócić do Szkoły Magii i Czarodziejstwa, aby ta ukończyła swój szósty rok. 

To wszystko było dla niej dobijające, jednak Draco nie czuł się lepiej. Kolejne zebrania Śmierciożerców, patrzenie na śmierć innych i kolejne ciężary na jego barkach, które musi dźwigać, sprawiały, że czuł się najgorzej.

Również nie miał przy sobie oparcia, którym była dla niego June. Nie mógł doczekać się momentu w którym znów będzie mógł chwycić ją w ramiona i powiedzieć jak bardzo za nią tęsknił. 

Teraz mógł już mówić, że jest jego dziewczyną. Mógł mówić, że jest jego. A on był June, co kiedyś byłoby w ogóle nie do pomyślenia. 

On nigdy nie pomyślałby, że kiedykolwiek mogłaby mu się spodobać wiecznie uśmiechnięta i nadzwyczaj miła Puchonka, której pędzie pragnął i o którą będzie dbał jak najcenniejszy skarb świata.

Natomiast June nigdy nie pomyślałaby, że będzie chciała odkryć prawdziwe wnętrze aroganckiego i zadufanego Ślizgona, który patrzy tylko i jedynie na czubek własnego nosa. 

Oboje poczuli do siebie coś więcej i tylko utwierdzali się w tym z każdym kolejnym dniem. To nie była już tylko przyjaźń i po prostu seks. To była już miłość, którą do siebie czuli. 

___

Po powrocie do Hogwart'u, June była bardzo zaskoczona. Całą drogę w przedziale pociągu spędziła z Luną, ponieważ nigdzie nie mogła znaleźć Draco, którego spodziewała się w jednym z przedziałów Ślizgonów.

Na kolacji w Wielkiej Sali również nie mogła go nigdzie dostrzec, więc po prostu pomyślała, że musi wypełnić jakieś obowiązki, które ciążą na Śmierciożercy. Jednak dalej była pełna nadziei, że kolejnego dnia na niego wpadnie, wychodząc ze swojego Pokoju Wspólnego.

Kiedy po kolacji w Wielkiej Sali June wracała do swojego dormitorium po obchodzie z Pansy, natknęła się na Anne i Cedric'a, którzy całowali się, opierając się o jedną ze ścian długiego i ciemnego korytarza Szkoły Magii i Czarodziejstwa. 

Brunetka mruknęła pod nosem, ciężko wzdychając. Skrzyżowała swoje ręce na klatce piersiowej, przyglądając się swoim przyjaciołom, którzy nie zwracali na nią uwagi. W zasadzie oni nie zwracali uwagi na nikogo, poza sobą. 

''Profesor Sprout nie byłaby zadowolona...'' June zaczęła, podchodząc bliżej dwójki Puchonów. Kiedy oderwali się od siebie i spojrzeli z uśmiechem na brunetkę o czekoladowych oczach, ta poczuła zbierającą się w niej złość.

Nigdy nie była niemiła dla Anne, czy dla Cedric'a, którzy naprawdę byli jej bliscy. Natomiast teraz wszystko się odmieniło, bo June się zmieniła. Chciała mówić wszystko co leży jej na sercu, nie trzymając tego w sobie przez kolejne kilka miesięcy. 

''J-June...'' Anne zrobiła krok w stronę dziewczyny, jednak ta ściągnęła swoje brwi ze sobą, cofając się. Ustała obok Pansy, która przyglądała się dziewczynie z zaciekawieniem, będąc ciekawą reakcji June.

''June? Poważnie, Anne? Po takim czymś masz jeszcze czelność wymawiać moje imię?'' dziewczyna czuła jak jej policzki zaczynają zajmować się płomieniem. Czuła, że za długo trzymała to w sobie.

''Nie rozumiem o co ci chodzi, June'' Anne przełknęła ciężko ślinę, stając obok Cedric'a, który nie wiedział co ma zrobić w obecnej sytuacji. Dla niego była to również bardzo niekomfortowe, ponieważ nie wiedział co June ma na myśli, jednak mógł się tylko domyślać. 

''Naprawdę? Oh, biedna Anne. Myślisz, że nie wiem, że pieprzyłaś się z Diggory'm, kiedy to ja z nim byłam?'' kiedy tylko June wybuchła swoją złością, Anne rozchyliła swoje wargi, a chłopak zaczął nerwowo rozglądać się po ziemi. 

Wtedy June prychnęła pod nosem i pokręciła przecząco głową, łapiąc Pansy za nadgarstek, aby odejść z nią od dwójki nastolatków, którzy byli pogubieni w swoich myślach. 

''Nie myśl, że tylko z tobą mnie zdradzał! Jest jeszcze Cho'' kiedy dziewczyna miała zaraz zniknąć za zakrętem, odwróciła się i z uśmiechem skończyła swoją wypowiedź, pozwalając, aby cała złość wyparowała z jej ciała. 

Jednak kiedy tylko wdrapała się po schodach, od razu popędziła do swojego dormitorium, czując łzy napływające do jej oczy. Wtedy Pansy postanowiła nie zwlekać i jak najszybciej znaleźć Draco.

Blondyn właśnie kilka chwil temu przekroczył próg Pokoju Wspólnego Ślizgonów, siadając na jednej z pikowanych kanap obok Blaise'a, który w dłoni trzymał szklankę wypełnioną ognistą. 

''June jest w rozsypce'' Pansy rzuciła, gdy weszła do salonu, a tam w oczy od razu rzucił się jej blondyn, który miał nietęgą minę. Nie miał dobrego humoru, a raczej w ogóle go nie miał, przez ostatnie spotkanie Śmierciożerców na którym był.

Jednak kiedy tylko usłyszał o tym, że June jest w złym stanie, ułożył swoje dłonie na kolanach i wstał, kierując się pewnym krokiem do wyjścia z salonu. Szedł z uniesioną głową, patrząc jedynie przed siebie, jednak kątem oka dostrzegając Anne - wiedział co się stało.

Gdy tylko znalazł się w Pokoju Wspólnym Hufflepuff'u, skierował się do schodów, a następnie do drzwi pokoju June, za którymi znalazł zapłakaną dziewczynę, leżącą na swoim łóżku. Kiedy tylko Draco to zobaczył, cicho zamknął drzwi i podszedł do łóżka dziewczyny, na którym usiadł.

June pociągnęła nosem i podniosła się do siadu, zarzucając swoje ręce na szyje Draco. Przytuliła się do niego, zaciskając mocno oczy, a wtedy po jej policzkach spłynęły łzy, które szybko otarła. 

''Już nie wiem co mam robić, Draco...'' brunetka rzuciła cicho, będąc dalej przytuloną do chłopaka. June była już bardzo zmęczona ciągłym przejmowaniem się o swoją ciocię, czy po prostu trzymaniem pewnych spraw w głębi siebie. 

''Już dobrze, June'' blondyn uniósł swoje dłonie i ułożył je na plecach brunetki, które potarł w celu dodania jej otuchy. Schował swoją głowę w zagłębienie jej szyi i wziął głęboki wdech, starając się opanować.

Z ich dwójki to on teraz musiał zachować spokój, ponieważ dobrze wiedział, że June już dłużej tak nie mogła. Widział z każdym upływającym dniem jak jest coraz bardziej zmęczona, nie fizycznie, ale psychicznie. 

Musiał odsunąć swoje problemy na bok i złożyć June w całość. Chciał zrobić to sam, bo dziewczyna tego od niego nie wymuszała. Nawet tego nie oczekiwała, jednak Draco nie chciał jej zawieść.

''Draco...''

''Nie płacz, June. Wszystko będzie dobrze, tak? Masz mnie i przysięgam, że przy mnie nie uronisz już ani jednej łzy...'' Draco odsunął się od dziewczyny, lekko pochylając się nad nią. Ułożył swoje dłonie na jej policzkach i delikatnie musnął jej ciepłe wargi swoimi. 

Draco powiedział te słowa bardzo szczerze, chcąc, aby naprawdę tak się stało. Tylko to było nierealne. 









𝑭𝑳𝑨𝑾𝑳𝑬𝑺𝑺 | 𝒅.𝒎. (18+)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz