ᴛᴡᴇɴᴛʏ ᴛʜʀᴇᴇ

1.2K 84 10
                                    

Draco leżał obok June, dokładnie się jej przyglądając. Dziewczyna spała, będąc wykończona płaczem, jaki wywołał u niej okropny ból brzucha, czy jej własna współlokatorka, która nie znosiła obecności blondyna w ich pokoju.

Dzisiejszego poranka Anne wstała w bardzo złym humorze. June chciała pójść na zajęcia, więc jak zawsze wstała i przebrała się w wygodne ubrania. Jednak, kiedy tylko stanęła twarzą w twarz z Anne, ta zaczęła się po prostu na niej wyżywać.

Wykrzyczała jej w twarz, że jeśli zamierza spędzać czas z Draco, niech robi to gdzieś indziej lub po prostu zmieni sypialnię. Powiedziała, że June swoim uśmiechem irytuje już wszystkich, czym zmazała jej szeroki i promienny uśmiech, który miała na swojej twarzy.

Gdy June chciała wykrzyczeć jej w twarz wszystko, co męczyło ją już tyle czasu, wolała ugryźć się w język i jedynie przytaknąć. 

Nie była typem osoby, która lubiła się odgryzać. Wolała tłumić to w sobie, a potem jedynie wybuchać głośnym płaczem.

Więc, gdy Anne zdała sobie sprawę z tego co zrobiła, przeprosiła June i zaczerwieniona wyszła z sypialni, zostawiając June samą, która rozpłakała się, padając na kolana. Starała pozbierać swoje myśli, pozbierać siebie i udać się na zajęcia, jednak rzuciła szatę w kąt i położyła się na łóżku.

Kiedy Draco zmartwił się nieobecnością June, poszedł do niej, gdzie zastał ją leżącą na łóżku. Bez słowa położył się obok niej i objął swoim ramieniem, domyślając się, że nie chce rozmawiać.

Jednak kiedy June zasnęła, Draco podparł się na łokciu, dokładnie się jej przyglądając. Po chwili zaczął gładzić swoją dłonią jej aksamitnie gładki policzek, gdy dziewczyna leżała odwrócona do niego twarzą.

Uśmiechnął się pod nosem, analizując swoim wzrokiem jej zamknięte oczy, delikatnie rozchylone wargi, przez które uciekały spokojnie wypuszczane przez June oddechy, czy jej długie, lśniące włosy, których kosmyki opadały na jej twarz.

Gdyby tylko mógł, patrzyłby na nią całe dnie i noce, gładząc swoją dłonią jej delikatną skórę. Mówiłby jej wszystkie komplementy tego świata, a ona i tak by o tym nie wiedziała, bo była pogrążona w śnie.

''W swojej aurze masz bardzo dużo jasnego odcienia różu, June...'' Draco zaczął, cicho śmiejąc się pod nosem. Odgarnął lekko jej włosy z twarzy, zagryzając dolną wargę. 

''Jeśli byłby intensywny, mógłbym nawet powiedzieć, że mnie kochasz''

Blondyn zabrał swoją dłoń z twarzy June, dalej ją obserwując. Jej aurę zaczął widzieć już wcześniej, gdy uznał, że zna ją już dobrze. Zazwyczaj dominowały u niej odcienie złota, co oznaczało, że kieruje się głosem, który tkwi w jej wnętrzu.

Nad swoją głową miała przepiękny liliowy odcień, w którym June była zakochana. Symbolizował on gotowość do poświęceń, lub prościej - działania na korzyść innych. Był dopiero nad jej głową, od czasu, gdy June sama zdała sobie sprawę, że dla Draco będzie lepiej, gdy ożeni się z Astorią.

Jednak kiedy na niego spojrzała, gdy tylko była w obecności Draco, do jej palety barw było można dołożyć róż i pomarańcz, czyli odcienie, które pięknie tworzyłyby zachód słońca, jaki June kocha.

Jasny i wyrazisty odcień koloru pomarańczowego ukazuje się w niej, gdy między Draco i June dochodzi do zbliżenia. Wtedy wyraża tym kolorem swoją namiętność i pożądanie, które się w niej gromadzi.

Różowy oznacza po prostu miłość. Draco nigdy go nie dostrzegał, bo kolor złoty idealnie go przysłaniał. June będąc w pobliżu Draco bardziej czuła tą namiętność niż miłość.

Jednak teraz, gdy spokojnie spała, mając świadomość, że Draco jest obok niej, kolor pomarańczowy wyparował, a na jego miejsce wszedł różowy.

June nie ukrywała, że coś do niego poczuła. Do Draco. 

Jednak swoje mocne zakochanie w nim musiała skrywać, gdyż nie chciała, aby to wyszło na jaw. Nie wiedziała, czy blondyn jest równie mocno zakochany w niej, aby mogła mu to powiedzieć.

Choć, gdy June się obudzi, dalej nie będzie świadoma tego, że Draco już wie o jej uczuciach do niego i dalej nie będzie wiedzieć, że chłopak czuje to samo do niej. To już nie była tylko namiętność, bo w końcu przerodziło się to w coś stałego i prawdziwego.

___

Kiedy June przebudziła się, było już dosyć późno, a czas skłaniał się ku kolacji, na którą oboje zeszli. Tym razem ich dłonie były ze sobą splecione, ramiona się wzajemnie się o siebie ocierały, a June i Draco posyłali sobie małe uśmieszki.

Nie zwracali uwagi na niezrozumiałe spojrzenia, które posyłali im inni uczniowie Szkoły Magii i Czarodziejstwa. June cieszyła się z tego, że miała przy sobie wspierającego Draco, a blondyn cieszył się, że ma przy sobie June, która napawa go miłością, którą ma dla każdego.

Kiedy oboje przekroczyli próg Wielkiej Sali, od razu udali się do stołu Slytherin'u, gdzie przywitała ich Pansy, siedząca obok Blaise'a. Ślizgonka od razu pisnęła, klaszcząc w ręce.

''Czyli jesteście już razem? Jak świetnie!'' wypuściła powietrze z ulgą, cicho się śmiejąc. 

Mimo, że Pansy na samym początku nie przepadała za June, jak za wszystkimi innymi Puchonami, polubiła ją. Podczas wspólnych obchodów dobrze się poznały i można powiedzieć, że były przyjaciółkami.

''Pansy...'' June zawstydziła się, poprawiając pasmo swoich włosów za ucho. Sama nie wiedziała co będzie teraz z nią i Draco. Nie liczyła na nic.

''Najwyższy czas coś z tym zrobić'' Blaise, siedzący po drugiej stronie stołu, odchrząknął, czym zwrócił uwagę June i Draco. Oboje zwęzili swoje oczy, nie wiedząc o co mu chodzi.

''Z czym?'' Draco zapytał, a June jedynie przewróciła oczami, czując jak jej policzki zaczynają ją palić. 

Lubiła przyjaciół Draco, w zasadzie mogła już nazwać ich swoimi, jednak zawsze, gdy widzieli ich razem, zaczynali poruszać temat tego, dlaczego June nadal nie jest z Draco, co zawstydzało dziewczynę.

''Z miłością'' Pansy ukazała rząd swoich białych zębów, a June jedynie schowała swoją twarz w dłonie, na co wszyscy się cicho zaśmiali.

Po kolacji, gdzie i Draco, i June spotykali się z wrogim spojrzeniem Astorii, chłopak odprowadził bezpiecznie brunetkę pod jej Pokój Wspólny, żegnając się z nią krótkim, ale czułym pocałunkiem.

June wróciła spokojnie do swojego pokoju, a na swoim łóżku znalazła białą kopertę. Ściągnęła swoje brwi ze sobą, podchodząc do łóżka. Wzięła do swojej dłoni list, siadając na miękkim materacu.

Powoli go otworzyła, a wtedy już mogła rozpoznać pismo, należące do jej ciotki. Zmartwiła się, nie wiedząc o co chodzi. Jej ciotka nigdy nie pisała do niej listów, ponieważ wiedziała, że jest w stu procentach bezpieczna między murami Hogwart'u.


Moja mała June,

Pewnie dziwisz się dlaczego
do ciebie piszę.
Nie chcę cię martwić, June,
jednak zasługujesz na to,
abym ci to powiedziała.
Niedawno wykryto u mnie
rzadką chorobę.
Śmiałabym prosić cię, abyś
wróciła do domu szybciej,
jednak święta są tuż za rogiem,
więc mogę powiedzieć tylko tyle,
że nie mogę doczekać się
kiedy wrócisz.
Jak na razie niczym się nie przejmuj.
Baw się dobrze, a zaczniemy się
martwić dopiero wtedy, gdy
wrócisz do domu.

Do zobaczenia.
Ciocia



𝑭𝑳𝑨𝑾𝑳𝑬𝑺𝑺 | 𝒅.𝒎. (18+)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz