Rozdział 2

781 28 4
                                    

– Dobra, mamuś, muszę się zbierać – zerknęłam na zegarek i podniosłam się, zbierając swoje rzeczy. Niedzielne odwiedziny u moich rodziców były już naszą tradycją, jednak wyjątkowo musiałam skrócić wizytę ze względu na plany służbowe.

– Powodzenia, córeczko – uśmiechnęła się ze zrozumieniem całując mój policzek i odprowadzając mnie do wyjścia.

– Dziękuję. Pa, tato! – zerknęłam do salonu widząc ojca oglądającego mecz ulubionej drużyny.

– Trzymaj się, mała! - wciąż wpatrzony w ekran, pomachał mi na pożegnanie.

– Cały tata, mecz zawsze pierwszy. Dbaj o niego – pokręciłam głową rozbawiona i pocałowałam mamę na pożegnanie w czoło. Spokojnym krokiem ruszyłam do auta wybierając numer swojego managera.

– Lu, za ile będziesz? – odezwał się zamiast normalnego przywitania.

– Za jakieś 15 minut, właśnie ruszam od rodziców – odpaliłam silnik i skierowałam się w stronę wieżowca stacji radiowej, w której miałam mieć wywiad.

– Okej, czekamy. Michel też już tu jest – odpowiedział wywołując wielki uśmiech na mojej twarzy. Od czasu wesela jestem z Michelem w stałym kontakcie. Spędziliśmy ze sobą większość wieczoru i okazało się, że facet jest materiałem na świetnego przyjaciela, mamy ze sobą wiele wspólnego i nie kończą nam się tematy do rozmów. Takim oto sposobem wymieniliśmy się numerami telefonów i towarzyszymy sobie przy każdej możliwej okazji.

– Świetnie! Powiedz mu, że ma sprawdzić koszulę! – rozłączyłam się i przyśpieszyłam, niedługo później dojeżdżając na miejsce.

– No nareszcie – nim zdążyłam wysiąść, mój przyjaciel już stał obok auta z naburmuszoną miną. – Miałaś rację, znowu wylazła. A ten twój manager to straszna maruda! On jest gorszy ode mnie, a wiesz przecież, jakie to osiągnięcie.

– Bo ty jesteś marudnym książątkiem – wystawiłam mu język zamykając auto.

– No ja przynajmniej mam do tego podstawy – prychnął zakładając ręce pod boki i patrząc w stronę mojego managera z pogardą.

– On też, po prostu jest perfekcjonistą i się o mnie troszczy – złapałam go pod ramię ciągnąc w stronę wejścia. Tam zobaczyłam Paola z irytacją wypisaną na twarzy.

– Lu, gdzieś ty się podziewała? On cały czas narzekał, że musi zobaczyć jako pierwszy twoją sukienkę – przewrócił oczami wskazując na mojego przyjaciela.

– Obaj macie świetne powody się wściekać – mruknęłam rozbawiona. – Dojechałam szybciej niż przewidywałam. I nie mam sukienki na zmianę, tylko jeansy i koszulka. To wywiad radiowy, nie telewizyjny, Mich. Nie muszę nie wiadomo jak wyglądać.

– No ale jeansy? – jęknął.

– Nie jestem tu pierwszy raz, mają tu naprawdę przyjazny domowy klimat – poklepałam go po ramieniu. – Kiedyś przywykniesz, że odstawiam się na większe okazje – wyminąwszy przyjaciela i managera ruszyłam do windy, po drodze witając się z recepcjonistką. Gdy we trójkę weszliśmy do windy, grzecznie czekałam aż wjedziemy na odpowiednie piętro, niedługo później ruszając korytarzem do odpowiedniej sali.

– Pamiętasz wszystko? – upewniał się Paolo, mrucząc mi do ucha kolejne daty i wydarzenia.

– Pamiętam, spokojnie. Jestem w stanie wyrecytować ci to wszystko przez sen. Do tego sama jestem podekscytowana – westchnęłam cicho i uśmiechnęłam się szeroko.

– Poradzisz sobie, wiem to – spojrzał mi w oczy i zrobił minę jak moja.

– Zawsze sobie radzę – zachichotałam. – Zachowujesz się, jakbym pierwszy raz miała wywiad.

RuvatarisOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz