Rozdział 22

659 17 0
                                    


– Masz wszystko? - poczułam ręce Davida owijające się wokół mojego pasa.

– Myślę, że tak – oparłam się o niego kładąc dłonie na jego. - Nie mogę się doczekać, w końcu wypoczniemy z daleka od pracy, zgiełku, tłumów i wszystkiego innego.

– Nie licząc ochrony – skrzywił się lekko kładąc głowę na moim ramieniu. - Przepraszam cię za to, nie mam pojęcia, co odbiło moim rodzicom.

– To zrozumiałe, nirozae – pocałowałam go w policzek. - Martwią się o was, jak by nie było jedziemy na odludzie, a jesteście ich dziećmi. Moi rodzice też są spokojniejsi ze świadomością, że nie będziemy całkiem sami.

– Ale ochrona to lekka przesada. Poza tym o ciebie też się martwią – westchnął cicho. - Chciałem, żebyś oderwała się od rzeczywistości, a nie znosiła obcego ci człowieka chodzącego za tobą krok w krok.

– Może okaże się całkiem sympatyczny i zagra z nami partyjkę w szachy? - zażartowałam i odwróciłam się w jego stronę. - Jestem pewna, że pomimo wszystko spędzimy razem niesamowity czas wypoczywając z przyjaciółmi nad jeziorem. Nawet Michel obiecał się dobrze zachowywać – pogładziłam policzek mężczyzny patrząc mu w oczy. - Najważniejsze, że będziemy tam razem, chcę cieszyć się pozytywami i ty też powinieneś – musnęłam jego usta.

– Masz rację – westchnął opierając czoło o moje. - Kocham cię, wiesz?

– Wiem, coś o tym wspominałeś – uśmiechnęłam się delikatnie. - Wiesz, że ja ciebie też?

– Coś kojarzę – zaśmiał się cicho i wziął mnie na ręce. - Czas spać, nyerei, jutro wcześnie wstajemy.

– Wiem, jedyny minus wyjazdu o świcie – westchnęłam wtulając się w niego, gdy położył nas razem w łóżku przykrywając nas pościelą.

– Zawsze będziesz mogła pospać też w aucie – pocałował mnie w czule.

– Zamierzam – oddałam pocałunek kładąc dłoń na jego sercu i po chwili ukryłam twarz w jego szyi wdychając zapach jego skóry, gdy zgasił lampkę przy łóżku.

– Dobranoc, nyerei – szepnął owijając ramiona wokół mnie.

– Dobranoc, nirozae – wymamrotałam zamykając oczy i niedługo później odpłynęłam do krainy snów.

***


– Kochanie – ze snu wybudził mnie cichy szept i zerwałam się do pozycji siedzącej rozglądając się nerwowo. - Lu? - poczułam ramiona owijające się wokół mnie i westchnęłam głęboko wtulając się w księcia. - Wszystko w porządku?

– Tak, to tylko znowu jeden z tych dziwnych snów – powiedziałam cicho relaksując się. - Przepraszam, nie chciałam cię obudzić.

– Nic się nie stało – pocałował mnie w czoło i pociągnął mnie do pozycji leżącej. - Co ci się śniło?

– Dziecko – wyszeptałam. - Nie wiem czyje. Mogło być nasze, mogło być czyjeś inne, nie mam pojęcia. Wiem, że to mała dziewczynka, wtulała się we mnie, a ja jej cicho śpiewałam – zacisnęłam powieki. - Nie, ona nie była nasza – sapnęłam. - Przecież będziesz miał pierwszego syna, córka jeszcze nie – wymamrotałam ponownie usypiając.

***


Nyerei, pora wstawać – David budził mnie czułym pocałunkiem sunąc dłonią po moim biodrze.
– Dzień dobry, kochanie – zamruczałam kładąc dłoń na jego karku.

– Dzień dobry – uśmiechnął się opierając czoło o moje. - Wyspana?

– Jeszcze nie wiem – przeciągnęłam się otwierając oczy. - Która godzina?

RuvatarisOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz