Rozdział 9

654 19 5
                                    

– Dzień dobry, komanriya – usłyszałam szept przy swoim uchu i mruknęłam cicho w odpowiedzi.

– Jeszcze pięć minut, tatusiu – powiedziałam wzdychając.

– Tatusiu? To taką ksywkę mi wymyśliłaś? – słysząc cichy śmiech, uśmiechnęłam się delikatnie i otworzyłam powoli jedno oko.

– Nie, ale rozważę – przeciągnęłam się z uśmiechem, widząc siedzącego obok mnie Davida. – Dzień dobry, książę.

– Witaj, kochanie – pochylił się w moją stronę i delikatnie pocałował mnie w usta. Bez wahania oddałam pocałunek wplatając dłoń w jego włosy i poczułam, że się uśmiecha.

– Mogłabym się do tego przyzwyczaić – szepnęłam po chwili, gdy odsunęliśmy się od siebie.

– Ja też – pocałował mnie w czoło. – Pora wstawać, niedługo śniadanie – puknął delikatnie palcem w mój nos, który zmarszczyłam.

– Która godzina? – westchnęłam cicho na myśl, że muszę ruszyć się z łóżka.

– Dziewiąta trzydzieści – odpowiedział podnosząc się powoli.

– Nie – jęknęłam, łapiąc go za rękę i chcąc go pociągnąć z powrotem.

– Zaraz tu wparuje Michel. Jesteś pewna, że chcesz, żeby zastał nas razem w łóżku? – powiedział rozbawiony.

– Niech on sobie znajdzie jakieś pożyteczne zajęcie – westchnęłam. – Nie wiem, poproszę o zapas wykałaczek w restauracji i powiem, że ma to policzyć.

– To by go nie zajęło na długo – zaśmiał się, po czym ściągnął ze mnie kołdrę i mnie podniósł. – No dalej, kochanie, będą na nas czekać – wciąż trzymając mnie w objęciach ruszył do łazienki.

– Muszę wziąć ubranie – westchnęłam cicho.

– Już wszystko przygotowałem – zaśmiał się i postawił mnie na chłodnych kafelkach.

– Jesteś kochany – pocałowałam go w policzek.

– Staram się – uśmiechnął się szeroko. – Czekam na ciebie w salonie – wyszedł i zamknął za sobą drzwi. Na to przeciągnęłam się i z wielkim uśmiechem na ustach rozebrałam się, by wskoczyć pod prysznic. Niedługo później ubrałam na siebie długą zwiewną spódnicę w pastelowym brzoskwiniowym kolorze w delikatne róże i pasujący do niej top do kompletu, wiązany na biuście. Pomalowałam się i ułożyłam włosy, uśmiechając się do swojego odbicia. Gdy byłam już gotowa, wyszłam z pomieszczenia i ubrałam buty, po czym zabrałam telefon opuszczając sypialnię.

– Kto by pomyślał, że książę z bajki może mieć takie wyczucie stylu – zażartowałam, poprawiając wiązanie bluzki.

– Cieszę się, że ci się podoba – usłyszałam cichy śmiech i nagle David pojawił się tuż przede mną. – Wyglądasz prześlicznie – pocałował mnie w policzek.

– Dziękuję – uśmiechnęłam się szeroko i zmierzyłam go wzrokiem. – Sam świetnie wyglądasz. I ta koszula... – przygładziłam jego kołnierzyk w identycznym kolorze jak mój strój. – Oczywiście rozumiem, że ten odcień to całkowity przypadek.

– Jakże by inaczej – uśmiechnął się niewinnie, na co pokręciłam głową rozbawiona i złapałam go za rękę.

– Chodź, zrobimy sobie zdjęcie – pociągnęłam go do wielkiego lustra przy szafie w mojej sypialni. – Jak by to ujął twój brat... to urocze! – pisnęłam podskakując dokładnie tak, jak zrobiłby to Michel, wywołując u mężczyzny falę śmiechu. Po chwili stanęłam przed lustrem, a David ustawił się za mną, obejmując mnie w pasie. Oboje spojrzeliśmy w obiektyw i zrobiłam w tym momencie zdjęcie. Potem ten pocałował mnie w policzek wywołując u mnie kolejny już uśmiech i również wykonałam fotografię.

RuvatarisOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz