Rozdział 27

553 17 3
                                    

– Tu jest cudownie – westchnęłam kładąc głowę na ramieniu Davida zapatrzona w rozciągający się przed nami widok na ocean.

– O to mi chodziło – objął mnie w pasie, całując mnie w czoło. - Jak na razie co ci się najbardziej podobało?

– Zabawa z kangurami – uśmiechnęłam się, gdy zaczął bawić się moimi palcami. - Chociaż ta rafa koralowa może z tym konkurować.

– Jest jeszcze jedno miejsce, które chcę ci pokazać.

– Jakie? - spojrzałam na niego z ciekawością.

– Chodź, to się przekonasz – wstał wyciągając do mnie dłoń, a ja chwyciłam ją bez wahania również się podnosząc. - Ufasz mi?

– Bezgranicznie – odparłam bez wahania, a ten uśmiechnął się szeroko, splątując nasze palce.

– Więc skaczemy – wolną ręką machnął w stronę wody, a ja spojrzałam w dół z klifu.

– Serio? - spojrzałam na niego, unosząc brew.

– Tak – pokiwał głową, zerkając na mnie z ciekawością.

– Okej – wzruszyłam ramionami i rzuciłam się w dół wciąż, trzymając Davida.

Tuż przed uderzeniem w taflę wody nabrałam powietrza i po chwili wypłynęliśmy na powierzchnię.

– Nie wahałaś się – zaśmiał się, obejmując mnie w pasie, gdy unosiliśmy się na powierzchni.

– Bo nie chciałbyś tego zrobić, jeśli coś mogłoby się nam stać – owinęłam ramiona wokół jego szyi. - Ufam ci bezgranicznie, więc to dla mnie logiczne.

– Jesteś szalona – pocałował mnie lekko i zaczęliśmy płynąć w tylko jemu znanym kierunku.

– Powiedział to ten, który kazał mi skoczyć z klifu – zachichotałam, patrząc na niego.

– Za coś musisz mnie kochać, nyerei.

– Mam milion powodów, by cię kochać, a każdy kolejny argument jest na to tylko dowodem, że jesteś moim ideałem.

– I jak ja na ciebie zasłużyłem? - westchnął ostentacyjnie, a ja zaśmiałam się cicho.

– Jakbym ja sobie nie zadawała takiego pytania – spojrzałam na niego, a ten wyszczerzył się wpływając do jaskini obok nas.

– Tyle, że ty jesteś ideałem, nyerei.

– A ty niby nie? - uniosłam brwi siadając obok niego na kamieniu. - Jesteś perfekcyjny w każdym calu zarówno twojego serca jak i wyglądu, kotku, to aż niesprawiedliwe dla reszty świata.

– Jakoś będzie musiał sobie z tym poradzić, bo zaklepałaś do mnie wszystkie prawa – podniósł mnie, ciągnąc za sobą i wciąż trzymając mnie za rękę, ruszył po kamieniach przed siebie.

– I tego się trzymaj, bo już ci nie odpuszczę – szłam ostrożnie za nim.

– Nigdy? - spojrzał na mnie przez ramię, uśmiechając się pod nosem.

– Nigdy – potwierdziłam, a on wyszczerzył się zadowolony.

– I tego się trzymaj, kochanie – puścił moją dłoń i zeskoczył z kamieni.

Moim oczom ukazała się mała ukryta w skalnych klifach plaża z pochodniami dookoła, kocem na środku i koszem piknikowym na nim.

– David – szepnęłam, zakrywając usta dłonią i spojrzałam na niego w dół, gdzie pół metra pode mną obserwował mnie z szerokim uśmiechem na twarzy.

RuvatarisOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz