Rozdział 12

697 20 2
                                    


 – I jak poszło? – jak tylko wsunęłam się na miejsce na tylnym siedzeniu auta usłyszałam głos swojego księcia.

– Dobrze jak zawsze, poszli na moje warunki. Co prawda na początku chcieli mi wcisnąć zobowiązania, ale wygarnęłam im, że nie są moją wytwórnią i zawsze mogę pójść do mniejszego studia w tym mieście, żadnemu z nas nie będzie przeszkadzało lekkie wypromowanie ich, a i na pewno znajdę coś w wygodniejszej lokalizacji.

– Lu, nie jadę z wami. Muszę załatwić jeszcze jedną rzecz i do hotelu, zobaczymy się na obiedzie, okej? - drzwi od mojej strony otworzyły się i zobaczyłam Paolo z telefonem w dłoni.

– Jasne, masz jak dojechać? – uśmiechnęłam się lekko do niego.

– Tak, już jadą. Bawcie się dobrze – pokiwał głową i zamknął drzwi.

– Gratuluję, komanriya – szepnął David jak tylko ruszyliśmy i musnął moje usta.

– Dziękuję – zagryzłam wargę przysuwając się do niego bliżej. – W tym momencie usiadłabym ci na kolanach, ta spódnica ma też wady – skrzywiłam się niezadowolona z ciasnego materiału.

– Mam dla ciebie spodnie – książę zaśmiał się cicho odgarniając mi kosmyki z twarzy i podał mi czarne jeansy. – Pomyślałem, że jednak lepiej, żebyś na oddziale dziecięcym pojawiła się trochę mniej formalnie ubrana. No i będzie ci wygodniej.

– Jesteś idealny – sapnęłam, całując go szybko i bez wahania odpięłam spódnicę zsuwając ją, by zauważyć, że mężczyzna odwraca wzrok. – Jeszcze dzisiaj rano macałeś ten tyłek, a teraz nie chcesz go widzieć? – spytałam rozbawiona i odpięłam paseczki szpilek na moich nogach.

– Bardziej mam w głowie twój komfort – pokręcił głową.

– Możesz patrzeć, serio. Pozwoliłam ci na więcej niż to – wzruszyłam ramionami i wciągnęłam jeansy na siebie, by po chwili wywalczyć z guzikiem o odpowiednie ułożenie materiału. Po tym włożyłam w nie koszulę księcia i sięgnęłam po buty.

– Ja to zrobię – wziął moje nogi na swoje i założył mi obuwie odpowiednio zaciskając paseczki.

– Jesteś dla mnie za dobry – westchnęłam przekręcając nas tak, że siedziałam na nim okrakiem zakładając ręce na jego szyję.

– Tylko założyłem ci buty, kochanie – zaśmiał się cicho przesuwając dłońmi po moich biodrach.

– Wciąż o mnie dbasz, nie zasługuję na to – wymamrotałam opierając czoło o jego.

– Zasługujesz na dużo więcej – musnął moje usta – a ja zamierzam ci to dać. – W odpowiedzi wpiłam się w jego wargi wplątując palce w jego włosy, drugą dłonią gładząc jego policzek.

– Musimy kupić jakieś zabawki – wyszeptałam odsuwając się od niego na kilka centymetrów.

– To też już załatwiłem – zaśmiał się cicho całując moją szczękę.

– Gdzieś ty był całe moje życie – zażartowałam przeczesując mu włosy.

– Czekałem na ciebie – puścił mi oczko, przez co pokręciłam głową rozbawiona, jednak poczułam rumieniec wypływający na moje policzki.

– Wariat – pocałowałam go w nos. - A ty jak spędziłeś te godziny?

– Załatwiłem parę spraw i nudziłem się – wtulił twarz w moją szyję.

– Szybki jesteś – zachichotałam tuląc go do siebie.

– Starałem się – zaczął gładzić moje plecy.– Jesteś gotowa na spotkanie z małą?

RuvatarisOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz