Rozdział 5

607 22 4
                                    


Niespodzianka! Pomyślałam, że skoro zaczynają się wakacje, można by to uczcić ekstra rozdziałem :) Ja, niestety, jestem już za stara na takie bajery, ale Wy wypoczywajcie, odpoczywajcie, czytajcie i nabierajcie sił. Kocham Was i miłych wakacji!


______________________


– Wszystko masz gotowe do wyjazdu? – moja mama właśnie kroiła jabłka na szarlotkę.

– Tak, mam jeszcze tylko kilka rzeczy do zapakowania. Poza tym jestem całkowicie gotowa od kilku dni. Przecież nie jadę tak po raz pierwszy – uśmiechnęłam się do niej znad kubka herbaty.

– Wiem, ale... – westchnęła odkładając kolejne jabłka – matce zawsze ciężko pożegnać się ze swoim dzieckiem i wypuścić je w świat.

– Jadę w trasę koncertową, nie wychodzę za mąż – zachichotałam wstając i podeszłam do niej. – A nawet jak kiedyś wezmę ślub, to na pewno będę do ciebie regularnie przyjeżdżać. Nawet z drugiego końca Włoch! – objęłam swoją rodzicielkę i położyłam jej głowę na ramieniu.

– A z drugiego końca Europy? – spytała kładąc dłoń na mojej.

– Czemu mam wrażenie, że masz na myśli coś konkretnego? – zmarszczyłam brwi. Zanim odpowiedziała, spojrzała na mnie badawczo, jakby upewniając się, czy to dobry pomysł kontynuować tę rozmowę.

– Mam na myśli brata Michela – powiedziała po chwili.

– Mamuś, proszę – puściłam ją siadając z powrotem.

– Nie zrozum mnie źle, córeczko. Chcę dla ciebie jak najlepiej i wiem, że to jest ciężki kawałek chleba do zgryzienia, jednak z pewnością byś sobie z tym poradziła. Chłopak wydaje się być czarujący, umiałby się zająć moją dziewczynką – pogłaskała mnie po policzku. - Wciąż żałuję, że z twoim ojcem nie mogliśmy go poznać.

– To nie takie łatwe. Mieszkamy daleko od siebie i mamy swoje obowiązki. Jest milion powodów na nie – zawahałam się.

– Twoje oczy mówią mi, że masz dwa razy tyle powodów na tak – szepnęła uśmiechając się delikatnie. – To dobrze, będę miała ładne wnuki.

– Mamo – sapnęłam zaskoczona.

– No co! Żadne z was nie jest brzydkie, a ja muszę mieć czym się chwalić przy koleżankach! – zaśmiała się.

– Do tego daleko, bardzo daleko. Nawet nie wiem, czy jest zainteresowany – mruknęłam i nim zdążyłam dodać choć słowo, mój telefon zaczął dzwonić. Obie spojrzałyśmy w jego stronę, gdzie na wyświetlaczu pojawiło się zdjęcie Davida.

– Mhm, właśnie widzę – uniosła brew uśmiechając się pod nosem. Na jej reakcję spłonęłam rumieńcem i pobiegłam do telefonu.

– Halo – szepnęłam czując, jak mocno bije mi serce.

– Dzień dobry, komanriya. Mam nadzieję, że jesteś wyspana i gotowa do działania? – powitał mnie jego wesoły ton głosu.

– Ja... tak – odchrząknęłam, czując na sobie badawczy wzrok swojej matki. – Jestem gotowa jak zawsze – ruszyłam w stronę tarasu, jednak wiedziałam, że wciąż mnie obserwuje.

– Cieszę się. Wybacz, że mnie nie będzie na otwarciu trasy, chciałbym móc to zobaczyć, jednak obowiązki – westchnął z wyraźnym niezadowoleniem.

RuvatarisOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz