Rozdział 30

410 15 0
                                    


 – Proszę! – powiedziałam zamyślona, słysząc pukanie do drzwi.

– Cześć, siostra – w progu gabinetu stanął uśmiechnięty Jonnei, a ja zerwałam się szybko z miejsca.

– Jon! Co ty tu robisz? - wyszczerzyłam się podchodząc do niego i przytuliłam mocno brata. – Myślałam, że przed gwiazdką jesteś zajęty i nie dasz rady nas odwiedzić.

– Ja tylko na chwilę. Po prostu... znalazłem coś, co powinnaś mieć i chciałem ci to doręczyć jak najszybciej do rąk własnych – ruszył ze mną w stronę biurka i postawił na nim sporej wielkości pudełko.

– Co to jest? – usiadłam na swoim miejscu patrząc na nie z ciekawością, a ten przysunął je bliżej w mojej stronę zajmując fotel naprzeciwko.

– Znalazłem je w domu. Opisane jako wiadomość od mamy dla ciebie. Nie otwierałem go, ale pewnie znajdzie się coś rodowego. Może informacje, dlaczego odesłali cię do Rzymu? – wzruszył ramionami. – To dość tradycyjne, ja dostałem podobne od rodziców na dziesiąte urodziny, potem mówili mi wprost co i jak, kolejne czekało na mój dzień ślubu.

– Szkoda, że nas na nim nie było – wyszeptałam, gładząc herb rodowy na pokrywie szkatuły.

– Nie wiedzieliśmy o swoim istnieniu, Lu, nie miej wyrzutów sumienia. Równie dobrze ja mógłbym mieć żal do siebie za brak zaproszenia dla ciebie – uniósł brwi, a ja westchnęłam.

– Masz rację. Wiem, że oni przy tobie byli i będą przy mnie, tak jak ty.

– To szaleństwo, że dopiero się dowiedziałem, że jednak żyjesz i okazuje się, że od miesięcy umawiasz się z moim najlepszym przyjacielem – zamyślony spojrzał na moje zdjęcie z Davenyusem. – Im dłużej o tym myślę, tym bardziej mam wrażenie...

– Jakie? – spojrzałam na niego z ciekawością.

– Gdybym nie był w tej cholernej podróży i poznał cię wcześniej, już dawno byśmy znali prawdę.

– To rodzinne, że obwiniamy się o rzeczy, na które nie mamy wpływu? - oparłam się o blat zakładając ręce, a ten zaśmiał się głośno w odpowiedzi.

– Chyba tak, całkiem bardzo możliwe.

– Jak tak to wygląda z perspektywy Davenyusa, to się nie dziwię, że nie znosi u mnie tego tonu – prychnęłam rozbawiona. - To nie tak, że olałeś całkowicie sprawę wylegując się dupą do góry w Malibu, bracie. Załatwiałeś sprawy wagi państwowej dla korony i nikt nie ma do ciebie żalu, że wyszło tak, a nie inaczej. A pamiętajmy, że gwiazdy mają swój plan. Miało tak być. Cieszę się, że się w ogóle poznaliśmy. Teraz mam ciebie, wiem, kim jestem i niedługo wychodzę za najlepszego faceta na tej planecie. Czego mogę chcieć więcej? Ci na górze mieli takie, a nie inne plany i jestem im za to wdzięczna. Równie dobrze mogłam skończyć jako stara panna z kotami i nie mając pojęcia kim jestem i dlaczego potrafię podpalić zasłony – spojrzałam na niego rozbawiona, a ten prychnął.

– Masz rację. Najważniejsze, że już wszystko jest tak, jak być powinno. Ale wciąż cię zaklepuję na któryś weekend w rodzinnych stronach, masz sporo do nadrobienia, ja zresztą też. No i chcę cię oficjalnie przedstawić jako swoją siostrę – przeciągnął się po czym zerknął na mnie. - Tak właściwie to coś przegapiłem?

– Co masz na myśli? – podniosłam wzrok, przekręcając głowę w bok z ciekawością.

– Nie do końca chce mi się wierzyć, że lubisz takie ciuszki na co dzień – uśmiechnął się pod nosem patrząc na moją białą koszulę i czerwoną marynarkę wiszącą na oparciu.

RuvatarisOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz