Rozdział 18

480 16 1
                                    

 – Jesteśmy! - zawołałam wchodząc do środka i wzięłam głęboki wdech. - Mhm, mama albo się podlizuje, albo próbuje zaszpanować – wymamrotałam czując zapach dochodzący z kuchni.

– Może troszkę jedno i drugie – w przedpokoju pojawiła się wymieniona przeze mnie kobieta ze ścierką w dłoniach. - Cześć, dzieciaki, wchodźcie, obiad za chwilę będzie gotowy – pocałowała naszą trójkę w policzki i ruszyliśmy do salonu.

– Gdzie tata? - spytałam rozglądając się za nim.

– W ogrodzie.

– Zawołam go – skinęłam ruszając na taras i gdy dostrzegłam ojca siedzącego na huśtawce, uśmiechnęłam się lekko.

– Pobujać cię? - spytałam podchodząc do niego i ucałowałam go w czoło, podając mu gazetę.

– Dopiero co ja tak bujałem ciebie – przesunął się robiąc mi miejsce obok i usiadłam.

– Trochę z tego wyrosłam.

– Dlatego tu jestem – westchnął i przeniósł na mnie wzrok. - Mama mi powiedziała, czemu robi ten obiad.

– Chcę, żebyś poznał Davida – wyszeptałam.

– Więc jednak to jest coś poważniejszego? - chwycił moją dłoń i gdy wyczuł pierścionek spojrzał na niego kiwając ze zrozumieniem dłonią.

– Kocham go, tatusiu – wpatrywałam się w swojego ojca, a ten spojrzał mi w oczy.

– Wiem, widzę – uśmiechnął się lekko. - To było od dawna po tobie widać, kochanie. Ale i tak muszę go poznać, zanim będzie moim zięciem.

– Dlatego właśnie tu jesteśmy – zaśmiałam się cicho i wstałam pomagając mu się podnieść. - Wiem co robię, tatku, pamiętaj o tym. Usłyszysz od nas rzeczy, które mogą cię zaskoczyć, jednak tradycje ruvatariańskie różnią się od naszych – złapałam go za ramię idąc spokojnie przez ogród.

– Chryste, dziecko, ale nie jesteś w ciąży, prawda? - spojrzał na mnie przerażony. - Jestem za młody, żeby być dziadkiem!

– Spokojnie, nie jestem w ciąży, do wnuków jeszcze daleko – zaczęłam się śmiać rozsuwając drzwi tarasowe. - Tylko nie mów mamie, bo nie da nam spokoju.

– Z czym nie dam spokoju? - kobieta wychyliła się z kuchni, a ja westchnęłam dramatycznie.

– Mamo, jeśli masz nie wiedzieć, to znaczy, że ci nie powiemy! Gdzie są moi chłopcy? Mam nadzieję, że ich nie związałaś i nie porwałaś – zażartowałam puszczając ramię taty i zajrzałam do kuchni, gdzie David opierając się o blat pił kawę. Z wielkim uśmiechem odstawił kubek i ruszył w moją stronę obejmując mnie w pasie. Zadowolona stanęłam na palcach, by ucałować jego policzek i odwróciłam się w stronę swojego rodzica.

– Tato, to właśnie David. Nirozae, to mój tata – przedstawiłam ich sobie, a ci z uśmiechami uścisnęli sobie dłonie.

– Bardzo miło mi pana poznać, panie Gattana. Macie państwo naprawdę przepiękny dom – powiedział pewnie mój książę, a ja zagryzłam wargę obserwując ich.

– Ciebie również dobrze w końcu zobaczyć osobiście, Davidzie. W naszej rodzinie wiele się o tobie mówi. I dziękuję, chociaż to głównie zasługa mojej żony – mój tata zaśmiał się cicho. - Chodźcie, nie ma co tak stać. Promyczku, za ile będzie obiad? - tata spojrzał na moją mamę, a ta zarumieniła się lekko.

– Za kwadrans, Michel właśnie kończy rozkładać wszystko.

– Pomóc ci jakoś? - podeszłam do niej zerkając jej przez ramię.

RuvatarisOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz