Rozdział 1

853 27 26
                                    

Spałaś sobie spokojnie, aż tu nagle jak grom z nieba coś cię przygniotło. Nie zadowolona otwierasz oczy i pierwsze co widzisz to brązowe włosy twojej przyjaciółki - Sashy. Mruknęłaś coś pod nosem i zrzuciłaś ją z siebie, odwracając się przodem do ściany. Ona jednak się nie poddawała i znowu się na tobie położyła. Zerknęłaś na nią, przeklinając ją pod nosem.

- Co chcesz? - patrzysz na nią poprawiając włosy wpadające jej na twarz.

- Chce byś wstała. - powiedziała patrząc ci w oczy.

- Po co? 

- Byśmy się nie spóźniły na śniadanie. - patrzy na ciebie jakbyś zapytała ją o największą głupotę.

- Pewnie do śniadania jest jeszcze masa czasu, a ty mnie nie potrzebnie budzisz.- mruknęłaś odwracając się na bok i chowając pod kołdrą.

- Tak właściwie to masz tylko 10 minut do śniadania. - uświadomiła cię Mikasa wchodząc do pokoju i siadając na łóżku. 

Otworzyłaś szeroko oczy i szybko wyskoczyłaś z łóżka zwalając przy okazji Sashe na podłogę. Usłyszałaś jej jęk bólu, ale nie zwróciłaś na to uwagi. Wzięłaś mundur i szybko pognałaś do łazienki. W ekspresowym tempie ogarnęłaś się i przejrzałaś się w lustrze. Zobaczyłaś tam niewysoką brunetkę o nietypowych bursztynowych oczach, małym nosie i pełnych ustach. Poprawiłaś jeszcze koszule i wyszłaś z łazienki. Przed pokojem czekały na ciebie dziewczyny, zamknęłyście pokój i ruszyłyście na stołówkę. Po drodze spotkałyście Jeana i Conniego.

- Gdzie jest Eren? - spytała Mikasa.

-  A ja ci nie wystarczam? - powiedział Jean obejmując ją ramieniem.

- Nie.- odparła i nie czekając na nic poszła na stołówkę.

Spojrzeliśmy po sobie z Sashą i Connim wybuchając śmiechem. Jean tylko spojrzał na nas, warknął coś pod nosem i ruszył na stołówkę. Nadal chichocząc, ruszyliśmy za nim. Uspokoiłaś się, wzięłaś rozbieg i wskoczyłaś chłopakowi przed wami na plecy.On zdezorientowany zachwiał się, ale utrzymał równowagę i cie złapał.

- Oj nie obrażaj się. - tyknęłaś go palcem w policzek.

- No własnie Jean, nie obrażaj się. Dzięki temu Mikasa cię nie pokocha. - krzyknął Connie. 

Szatynka słysząc to zaniosła się głośniejszym śmiechem aż chłopak obok musiał ją łapać by nie spadła ze schodów. 

- Jesteście siebie warci, oboje mają coś nie tak z łbem. - mruknął Jean odstawiając mnie przed stołówką.

- Dzięki za podwózkę. I faktycznie pasują do siebie. Moglibyście być razem - odparłam dając mu buziaka w policzek, zerkając na tamta dwójkę.

On się tylko uśmiechnął, a pozostała dwójka lekko się zarumieniła. Zaśmiałam się pod nosem i odwracając się wpadłam na Armina.

- Wybacz, nic ci nie jest? - powiedziałam pomagając w wstać.

- Nie, jest okej. Sasha, a ty jeszcze nie na stołówce? Nie boisz się, że ci wszystko zjedzą?- zapytał blondyn patrząc zdziwiony na szatynkę. 

- O matko... śniadanie - krzyknęła głośno szybko wpadając do środka, w przejściu taranując jakiś kadetów. 

Weszliśmy za nią i zaczęłam dyskusje z Jeanem na temat "związku" szalonego duetu. Podeszliście do stolika przy którym siedzieli już Eren, Mikasa i wiecznie głodna Sasha.

- Eren przyznaj mi rację. - powiedziałaś siadając przy stoliku i patrząc na chłopaka.

- Po co? - pyta patrząc na ciebie.

Kɪᴍ Dʟᴀ Cɪᴇʙɪᴇ Jᴇsᴛᴇᴍ... - | ʜᴀɴɢᴇ ᴢᴏᴇ |Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz