Rozdział 18

249 15 38
                                    

READER POV

Po dwóch tygodniach od twojego wybudzenia pozwolono ci przejść większy kawałek niż z łóżka do łazienki i z powrotem. Spacerowałaś powoli po korytarzach podtrzymując się idącej obok pielęgniarki. Co jakiś czas jednak musiałaś się zatrzymywać, gdy mocniej zabolała cię głowa. Po chwili zaczęłyście się kierować z powrotem do szpitala. Idąc w jego kierunku natknęłyście się, na świętą trójce dowództwa. Zatrzymałaś swój wzrok na Hange, której nie widziałaś od jej i kaprala pamiętnego przyjścia do ciebie. 

- Dzień dobry. - powiedziałaś gdy byli dostatecznie blisko was.

- Dzień dobry. - odpowiedział generał uśmiechając się pod nosem.

- Czemu ona chodzi? - zapytał karzeł lustrując cię wzrokiem. 

- Bo nie ma problemu z dolnymi kończynami? - odpowiedziała trochę ironicznie pielęgniarka.

Parsknęłaś cicho pod nosem, tak samo jak generał. W odpowiedzi usłyszałaś tylko typowe prychnięcie.

- Jak się czujesz? - zapytał blondyn spoglądając na ciebie.

- Dobrze, myślę że już nie potrzebuje tak pilnej opieki medycznej. - oznajmiłaś zerkając na niego.

- To dobrze, twoje rzeczy zostały już przeniesione do twojego dawnego pokoju. - powiedział.

- Rozumiem. - przytaknęłaś spuszczając wzrok.

- Dlaczego? - usłyszałaś zaskoczony głos kobiety.

- Sama powiedziałaś, że jej łokieć już jest w porządku, a miałaś ją pod opieką aż nie wyzdrowieje. - wyjaśnił patrząc na nią.

- No tak... - mruknęła cicho.

Spojrzałaś na nią, ale twój wzrok głównie skupił się na jej dłoni, która wędrowała w stronę ręki Levi'a. Gdy ją tylko odnalazła, mocną ją ścisnęła. Zagryzłaś wewnętrzną stronę policzka i odwróciłaś szybko wzrok. 

- My już pójdziemy, do widzenia. - oznajmiła pielęgniarka i ruszyła do szpitala.

Podążyłaś za nią, kiwając głową na pożegnanie. Szłaś ze spuszczoną głową, próbując wymazać obraz Hange i Levi'a razem z głowy. Kobieta pierwsza podeszła do drzwi i otworzyła je, czekając aż wejdziesz. Podziękowałaś jej cicho i usiadłaś na swoim łóżku. Po chwili podeszła do ciebie i zaczęła zmieniać opatrunek na skroni.

- Więc to jest tak. Możesz wrócić do siebie, ale musisz uważać jeszcze na brzuch. Co to rany na głowie, to przychodź dwa razy dziennie i będziemy zmieniać ci opatrunek. Przysłać po ciebie kogoś czy dasz radę? - powiedziała, gdy skończyła swoją pracę.

- Dam radę. - oznajmiłaś.

- No dobrze, więc cię już nie przetrzymuje dłużej. Uważaj na siebie. - odparła i odeszła do pokoju pielęgniarek.

Westchnęłaś i wstałaś z łóżka. Wzięłaś książki od Armina w rękę i wyszłaś z pomieszczenia. Ruszyłaś wolnym krokiem w stronę swojego pokoju. Po dłuższej chwili zatrzymałaś się przy schodach. Warknęłaś pod nosem i pomału zaczęłaś się wspinać na górę. W końcu zatrzymałaś się pod właściwymi drzwiami. Stałaś przed chwilę, przed nimi i nasłuchiwałaś głosów ze środka. Westchnęłaś i stanowczym ruchem otworzyłaś drzwi. Spojrzenia wszystkich magicznie zjechały na ciebie.

- Wróciłam ekipa. - powiedziałaś patrząc na nich.

Pierwsza z transu wyrwała się Sasha, która szybko do ciebie podbiegła i mocno przytuliła. Chwilę później dołączyli do niej Jean i Connie. Reszta tylko się uśmiechała patrząc na ciebie.

Kɪᴍ Dʟᴀ Cɪᴇʙɪᴇ Jᴇsᴛᴇᴍ... - | ʜᴀɴɢᴇ ᴢᴏᴇ |Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz