Rozdział 4

339 17 93
                                    

Gdy weszłaś do środka czekała na ciebie niespodzianka. Na twoim łóżku siedzieli Matt i Janson, a przy oknie stał Luke. Gdy usłyszeli dźwięk drzwi, odwrócili się w stronę wejścia. Spojrzałaś na nich zdezorientowana.

- Coś się stało? - spytałaś wchodząc dalej do pokoju i zamykając drzwi.

- Nie, skąd ten pomysł? - spytał Matt patrząc na ciebie.

- Bo siedzicie w moich pokoju, gdzie powinny być raczej moje współlokatorki, a nie wy. - patrzyłaś na każdego z nich.

- Poszły do tych waszych "przyjaciół". - odparł Luke odwracając się znów w stronę okna.

- No dobra, więc co chcieliście? - spytałaś siadając na łóżko Mikasy.

- W sumie to - zaciął się brunet.

- Szybka piłka. Sypiasz z kapralem? Lub generałem? - spytał uważnie ci się przyglądając Janson.

- Że ja robię co? - spojrzałaś na niego nie dowierzając.

- Poszła plotka, że sypiasz z kapralem, a ktoś inny jeszcze uznał, że to nie możliwe, bo kapral nikogo do siebie nie dopuszcza. - wytłumaczył Matt.

- Więc ktoś inny zaproponował romans z generałem. - dodał Luke.

- Ale skąd to ludzie w ogóle wzięli. Przecież to nie ma sensu. - mruknęłaś.

Oni tylko wzruszyli ramionami. Oparłaś zdrowy łokieć na kolano i oparłaś o dłoń czoło. Patrzyłaś tempo w podłogę starając się pojąć skąd u ludzi takie wymysły.

- Nie myślisz, że te plotki to był temat dyskusji twoich znajomych? - zapytał Luke podchodząc do ciebie i siadając obok.

- To jest niewykluczone. Przecież przerwali temat z jej przyjściem i potem ciągle jej się przypatrywali. - powiedział szatyn wzruszając ramionami.

- Skąd wy wiecie co się działo przy stoliku? - spytałaś patrząc na nich.

- Mamy stolik obok. Po za tym czuć napiętą atmosferę od was. Więc ciężko było nie zerknąć. - oznajmił blondyn.

Pokiwałaś potakująco głową i wstałaś z łóżka. Chłopcy uważnie cię obserwowali, a ty podeszłaś do okna i spojrzałaś na spadające krople wody. Popatrzyli po sobie z wahaniem, po czym blondyn wstał i podszedł do drzwi.

- Chodźcie, pewnie chce sobie to wszystko poukładać w głowie. - oznajmił wychodząc.

Za nim ruszył szatyn i powoli wstał brunet. Popatrzył przez chwilę na ciebie po czym wzdychając wyszedł z pokoju zamykając drzwi. Obserwowałaś z uwagą spływające po oknie krople i nawet nie zauważyłaś jak dziewczyny wróciły. Z zamyślenia wyrwał cię dotyk Sashy. Przytuliła cię delikatnie jakby była się, że ją odepchniesz. Ty tylko również ją przytuliłaś chowając głowę w jej ramię. Stałyście tak chwilę przytulone do siebie, a Mikasa was tylko obserwowała.

- Co chcieli od ciebie Luke i jego znajomi? -zapytała po chwili cichy Sasha.

- Nic poważnego. Pogadać przyszli. - odparłaś puszczając szatynkę i siadając na swoim łóżku.

- Ale na pewno? Bo wiesz, jak trzeba to ja se z nimi pogadam. Po mojemu. - oznajmiła uważnie ci się przyglądając.

- Tak, na pewno. - zaśmiałaś się pod nosem z Sashą.

- Skoro tak mówisz. Ale i tak mu przywalę za to jak cię urządził. - mruknęła pod nosem.

Spojrzałyście po sobie z szatynką, po chwili wybuchając śmiechem. Zaczęłyście rozmawiać na jakieś niestworzone tematy. W końcu musiałaś zapytać o coś co cię dręczyło.

Kɪᴍ Dʟᴀ Cɪᴇʙɪᴇ Jᴇsᴛᴇᴍ... - | ʜᴀɴɢᴇ ᴢᴏᴇ |Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz