Rozdział 40

200 14 7
                                    

Dojechaliście do miasta jak tylko zaczęło świtać. Przy bramie nie było nikogo z Żandarmerii and Stacjonarnych. Zatrzymaliście swoje konie niedaleko bramy.

- A nie powinien ktoś tu stać? Może jakiś oddział? - spytał Andy rozglądając się.

- Powinni. - przytaknął Nick.

- Żandarmerii bym się nie spodziewała, pewnie gdzieś pijani śpią. - powiedziałaś lustrując okolice wzrokiem.

- A może nie dostali informacji, że ktoś będzie wyjeżdżał? - spytał Leon.

- To i tak jakiś oddział powinien tu być. - odparłaś.

- Czyli co, nie mamy jak jechać? - dopytał ciemnowłosy.

- Dostane się na górę murów, może tam ktoś będzie. - powiedział kapitan i zaraz go nie było.

Westchnęłaś i zsiadłaś z Miko, by chwilę odpoczęła. Wyjęłaś mapę z torby i jeszcze raz ją przestudiowałaś. Nawet nie zauważyłaś jak podeszli do ciebie chłopcy.

- Już daj spokój tej mapie. - powiedział Nick, zabierając ją.

- Przeglądałaś ją przez te dwa tygodnie tyle czasu, że ją znasz na pamieć. Kapral Levi sobie poradzi z dotarciem do nas. Wszystkie możliwe trasy mu pokazałaś. - odparł Leon.

- Właśnie, zresztą co z niego będzie za nadzieja ludzkości jak się zgubi mając mapę. - skomentował Andy.

- Nadal lepsza niż ty. - uśmiechnęłaś się delikatnie zabierając papier z rąk chłopaka.

- Aha, wredna jesteś. - spojrzał na ciebie "urażony".

- Ja tam się z nią zgadzam. - usłyszeliście głos kapitana.

- I jak? - spytał jasnowłosy.

- Na górze są Stacjonarni, zaraz nam otworzą więc wsiadać na konie. - powiedział.

Wsiadłaś na Miko, poprawiając dosiad. Faktycznie chwilę później brama delikatnie się podniosła, byście mogli przejechać. Wyjechaliście zza murów od razu przechodząc do galopu.

- Reader na przód i prowadź. - zawołał kapitan.

Kiwnęłaś głową wyjeżdżając na przód. W głowie przekalkulowałaś jeszcze raz mapę i zaczęłaś prowadzić oddział do wioski. Po dłuższym czasie dojechaliście do górki z której ostatnio ścigali się chłopcy. Zatrzymałaś Miko patrząc przed siebie.

- Co jest? - spytał podjeżdżając Leon.

- Mamy towarzystwo. - mruknęłaś obserwując trzech tytanów w okolicy budynków.

- Dwa normalne i odmieniec. - powiedział Nick po chwili.

- Co robimy kapitanie? - spytał Andy.

Kątek oka zerknęłaś na kapitana. Siedział wyprostowany zastanawiając się nad planem. Westchnęłaś cicho, na co Miko uniosła łeb ma ciebie. Wystarczyło jedno spojrzenie byście wiedziały co robić.

- Nie ma tutaj nad czym myśleć. - oznajmiłaś i ruszyłaś w stronę osamotnionego odmieńca.

Słyszałaś za sobą krzyki oddziału jednak nie przejmowałaś się nimi. Parłaś do przodu chcąc odciągnąć odmieńca jak najbardziej. Jak tylko cię zobaczył ruszył za tobą, a Miko skierowała się w stronę lasu. Gdy tylko tam wjechałyście zniknęłaś w koronie drzew, a klacz wbiegła w większe krzaki. Okryta płaszczem ukryłaś się w liściach, dziękując w duchu generałowi za trening maskowania się. Tytan szedł przed siebie rozglądając się. Wstrzymałaś oddech gdy cię mijał. Kiedy przeszedł tylko kawałek dalej, szybko zmieniłaś miejsce zatrzymania. Chwilę później w miejscu, gdzie siedziałaś była łapa tytana. Przeniosłaś się szybko za niego, próbując przeciąć mu kark. 

Kɪᴍ Dʟᴀ Cɪᴇʙɪᴇ Jᴇsᴛᴇᴍ... - | ʜᴀɴɢᴇ ᴢᴏᴇ |Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz