Rozdział 12

248 15 24
                                    

HANGE POV

Reader już od dwóch tygodni leży nieprzytomna w szpitalu. Codziennie wieczorem do niej przychodziłam i siedziałam z nią po kilka godzin. Czasem bywał ze mną Levi lub Erwin. Odwiedzali ją również przyjaciele z czego nie byłam zadowolona, bo dowiedziałam się, że często są dość głośni, ale Erwin im pozwolił przychodzić. Co dwa dni chodziłam z Moblitem do naszego złapanego tytana. Niestety jak na razie niczego ciekawego się nie dowiedzieliśmy. Siedzieliśmy właśnie z resztą dowództwa na stołówce i jedliśmy obiad. Szybko do pomieszczenia wszedł Moblit. Podszedł do mnie i złapał za ramię.

- Musisz to Hange zobaczyć. - powiedział i pociągnął mnie w stronę wyjścia.

Poszłam za nim nie rozumiejąc co ma na myśli. Wyszliśmy na dziedziniec i zaczęliśmy kierować się w stronę miejsca gdzie przetrzymujemy tytana. Podeszliśmy tam dość prędko.

- Co on robi? - spytałam patrząc na obraz przede mną.

-Sami chcielibyśmy wiedzieć. - mruknął Moblit.

- Zostawcie go. - krzyknęłam do żołnierzy trzymających włócznie.

Oni spojrzeli na mnie zdziwieni, ale niepewnie wykonali moje polecenie odsuwając się od niego. Patrzyłam jak tytan dokładnie przygląda się więzom jakimi jest unieruchomiony. Zaczął szarpać rękami, by się rozwiązać. Moi ludzie wyciągnęli ostrza, ale powstrzymałam ich ruchem ręki. Tytan przestał się szarpać i patrzył na mnie. Zaczęłam do niego powoli podchodzić.

- Hange co ty robisz? Proszę tu wracać. - mówił Moblit. 

Nadal powoli szłam w jego stronę. Jak byłam na wyciągnięcie jego ręki, pochylił się w moją stronę. Stanęłam w miejscu i przyglądałam mu się. On pochylił się jeszcze bardziej. 

- Co ona znowu wyczynia? - usłyszałam za sobą głos karła.

- To jest dobre pytanie. - odpowiedział mu.

Usłyszałam za sobą typowe prychnięcie i kroki w moją stronę. Zaczęłam jeszcze bardziej się zbliżać do tytana, jednak powstrzymał mnie mocny uścisk na ramieniu.

- Ja wiem, że ty jesteś samobójczą wariatką, ale takiego pomysłu na śmierć jeszcze nie widziałem. - warknął dość zirytowany kapral.

- Ty nie rozumiesz. - powiedział nie zaszczycając go spojrzeniem.

- To mnie może łaskawie oświeć. - znowu warknął.

- Ten tytan nie atakuje nie dlatego, że jest unieszkodliwiony...tylko dlatego, że nie chce.- oznajmiłam w końcu na niego patrząc. 

- To jest najgłupsza twoja teoria jaką kiedykolwiek usłyszałem. - mruknął patrząc na mnie jak na idiotkę.

- Wiem jak to brzmi, ale spójrz. Jesteśmy na takiej odległości, że gdyby chciał mógłby nas już śmiało zjeść. - wytłumaczyłam.

- I? Widocznie się boi. Zresztą słusznie. - odparł Levi nadal nie rozumiejąc.

- Z tobą to takie gadanie. - machnęłam na niego ręką i podeszłam jeszcze bliżej.

- Jebnięta czterooka. - mruknął pod nosem idąc za mną.

Stanęłam centralnie twarzą tytana. Zaczęliśmy na siebie patrzeć. Wyciągnęłam w jego stronę rękę. On jednak nic sobie z tego nie robił. Podeszłam jeszcze bliżej i już prawie dotykałam jego skóry, kiedy on kłapnął buzią i odsunął się do tyłu. 

-Interesujące. - mruknęłam zabierając rękę.

- Niby co jest w tym takiego interesującego? To, że ci chciał rękę odgryźć? - mruknął sarkastycznie Levi.

Kɪᴍ Dʟᴀ Cɪᴇʙɪᴇ Jᴇsᴛᴇᴍ... - | ʜᴀɴɢᴇ ᴢᴏᴇ |Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz