Rozdział 21

270 14 41
                                    

Obudziły cię promienie słońca wpadające do pokoju. Przeciągnęłaś się i podniosłaś się do siadu. Podniosłaś się z łóżka i szybko przebrałaś w mundur. Zgarnęłaś leżący na podłodze list i wyszłaś z pokoju. Ruszyłaś od razu do gabinetu generała. Stanęłaś przed jego drzwiami i głośno odetchnęłaś. Zapukałaś w drewno czekając na odpowiedź. Po chwili ją usłyszałaś, więc weszłaś do środka od razu salutując. Generał machnął tylko na ciebie ręką. Stanęłaś normalnie czekając na jakąkolwiek reakcje. 

- Mam rozumieć, że już się zastanowiłaś. - rzucił tylko nawet na ciebie nie patrząc.

- Owszem. - przytaknęłaś.

- Więc słucham. - spojrzał na ciebie. 

- Zgadzam się na pana propozycję. - powiedziałaś patrząc na niego.

- Świetnie, jakaś jeszcze sprawa? - nadal na ciebie patrzył.

- Czy mogę jutro dostać wolne i jechać do miasta? - spytałaś patrząc na niego niepewnie.

- Dlaczego chcesz niby jechać do miasta. - usłyszałaś czyjś poważny głos.

Spojrzałaś w stronę dźwięku dostrzegając na kanapie kaprala, a obok niego pułkownik. 

- Wybacz kapralu, nie zauważyłam pana. - powiedziałaś znowu patrząc na generała.

- Tch. - jedyna odpowiedź jaką usłyszałaś.

- Dlaczego chcesz jechać do miasta? I dlaczego konkretnie jutro? - dopytywał patrząc na ciebie.

Wyciągnęłaś list z kieszeni i niepewnie mu go podałaś. Przyjrzał ci się i zaczął czytać. Spoglądałaś na niego doszukując się jakiejkolwiek reakcji. Czułaś na sobie wzrok kaprala jak i pułkownik, ale starałaś się go ignorować. Generał w końcu skończył czytać. Złożył kartkę i oddał tobie. Zaczęłaś mu się przyglądać.

- Nie widzę przeciwwskazań, więc możesz pojechać, ale nie sama. - powiedział zerkając na ciebie.

- Kto ma ze mną pojechać? - spytałaś chowając list. 

- Moblit z tobą pojedzie. Pułkownik da sobie radę jeden dzień bez niego. - wyjaśnił blondyn. 

Przytaknęłaś tylko ruchem głowy i wyszłaś wcześniej salutując. Ruszyłaś na stołówkę, wcześniej zachodząc do pokoju okładając list. Weszłaś na śniadanie i podeszłaś od razu do kuchni. Zabrałaś swój przydział jedzenia i dosiadłaś się do Matta i reszty.

- Już wszystko sobie wyjaśniliście? - spytałaś patrząc  na nich.

- Tak, już wszystko jasne. - powiedział Luke.

- W takim razie szczęścia życzę. - puściłaś im oczko i zabrałaś się za jedzenie.

- Dzięki, kiedy wracasz do treningów? - zapytał Janson.

- Nie będę brała z wami udziału w treningach. - powiedziałaś.

- Dlaczego? - zdziwił się Matt.

- Będę miała indywidualne z generałem. - wyjaśniłaś.

- No nieźle. Może cie nie będzie męczył tak jak nas kapral. - oznajmił Luke.

- Daj spokój, kapral mimo tego jak się zachowuje jest dla nas ważny. - powiedział Janson.

- No tak, ale... - zaczął brunet.

- Nawet kurwa nie zaczynaj znowu. - warknął szatyn patrząc na niego poważnie.

Zaśmiałaś się pod nosem i upiłaś łyk herbaty. Zaczęłaś się przysłuchiwać ich rozmowie, czasem sama się wtrącając. Po śniadaniu odstawiłaś naczynia do kuchni ruszyłaś do gabinetu generała. Oparłaś się o ścianę przy drzwiach i czekałaś aż mężczyzna przyjdzie. Po chwili przyszedł i wpuścił cię do pokoju. Stanęłaś przy drzwiach i czekałaś na zadanie.

Kɪᴍ Dʟᴀ Cɪᴇʙɪᴇ Jᴇsᴛᴇᴍ... - | ʜᴀɴɢᴇ ᴢᴏᴇ |Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz