Rozdział Pierwszy
Wrzesień zaczynam od przenoszenia pudełek z rzeczami do nowego pokoju w Seattle College Universyty*. Mój wzrost przeszkadza mi w tak błahej czynności. W końcu metr pięćdziesiąt dziewięć to ( jak dla mnie) strasznie mało. Ciocia Diana zabiera większość rzeczy próbując zaoszczędzić mi wysiłku. Roger chce jej pomóc, ale ta kobieta zawsze jest uparta i samodzielna.
Wszystko wydaję się być takie perfekcyjne. Ja, mój chłopak i wspaniała ciocia. Niestety, ale nastrój psuje brak mojej współlokatorki. Od razu, gdy weszłam do pokoju wiedziałam, które łóżko jest wolne. Zajęłam te przy oknie. Pościel była w nienagannym stanie tak samo jak przestrzeń dookoła niej. Nie to, co po drugiej stronie. Mnóstwo plakatów, naklejek i dziwnych znaczków. Wiem, że cioci i Rogerowi się to nie podoba. Wnioskuje po ich minach.
- Możemy zmienić ci ten pokój kochana.- Rzuca ciocia poprawiając swoje perfekcyjnie, ułożone włosy. Niedawno przefarbowała je na blond. Pasuje do jej niebieskich oczu.
- Nie trzeba ciociu. Jest dobrze. - Uśmiecham się w stronę ciotki. Kątem oka spoglądam na przygnębionego Rogera. Wiem, że ta sytuacja mu nie pasuje. Jego przyjaciółka z dzieciństwa oraz dziewczyna wyprowadza się daleko od niego. W końcu droga z Waszyngtonu do Seattle wynosi dwie godziny. Nie stać mnie na samochód, więc to jego działka przyjeżdżać tutaj. To chyba nawet lepiej. Nigdy nie czułam się pewnie za kółkiem.
- To my się zbieramy. April obiecaj, że będziesz dzwoniła, co jakiś czas.- Ciocia Diana chwyta swoją torebkę i kieruję się w stronę drzwi.
- Tak będę, przyrzekam.- Przykładam dłoń na serce. Blond włosa kobieta opuszcza pokój dając mnie i Rogerowi kilka minut na pożegnanie. Chłopak jest ode mnie wyższy o czterdzieści centymetrów. Jego kasztanowe włosy przylizane są żelem, a brązowe oczy spoglądają prosto w moje.
- Kocham Cię April. - Przysuwam swoje ciało do chłopaka. Z daleka słychać bicie jego serca.
- Ja ciebie też Roger.- Przybliża się do mnie i składa na moich ustach delikatny i pełen uczuć pocałunek. Lecz za chwilę można usłyszeć głos cioci z końca korytarza. Uśmiecham się nie kończąc pocałunku. Roger z niechęcią odrywa mnie od siebie i wychodzi machając na dowidzenia.
- Pa!- Krzyczę za nimi, kiedy znikają na zakręcie. Mój głos jest cichy jak u myszki. Przynajmniej nie piskliwy. Wracam do swoich kartonów. Wyjmuję eleganckie sukienki i wieszam je pomiędzy tymi skórzanymi należącymi do tajemniczej współlokatorki. Buty ustawiam w szeregu koło mojej szafki. Książki układam na biurku, a następnie biorę się za swoje ubrania. Segreguje bluzki, bluzy, spodnie oraz bieliznę. Nim się orientuję wybija dziewiętnasta. Siadam na swoim łóżku i otwieram laptopa. Poszukam jakiegoś dobrego filmu, bo w końcu muszę się czymś zająć. Lecz najpierw pójdę wziąć szybki prysznic. Chwytam swoją kosmetyczkę oraz ręcznik. Najgorsze w akademiku są koedukacyjne łazienki. Najszybciej jak się da zajmuję kabinę. Dobrze, że o tej porze ludzie są na imprezach albo siedzą w pokojach. Pozwala mi to na szybkie skorzystanie z prysznica. Z dokładnością myje swoje ciało i włosy. Czasami zastanawiam się czy by ich nie ściąć? Sięgają do bioder i na dodatek są lekko falowane. Ich kolor to jasny brąz. Ciocia mówi, że przypominam mamę. Szkoda tylko, że w ogóle jej nie pamiętam.
Wracając napotykam wzrok nieznajomych chłopaków. Słyszę pogwizdywania i komplementy kierowane do mojej osoby. Czym prędzej wbiegam do pokoju. Kiedy zamykam drzwi czuję ulgę. Opieram się o nie trzymając w ręku swoją kosmetyczkę i ubrania. Mogłam wziąć pidżamę. Biorąc ostatni wdech ponownie odwracam się w stronę łóżka mojej współlokatorki. Moje oczy napotykają zielone tęczówki. Zaczynam krzyczeć.
- Zamknij się, bo pomyślą, że ktoś tu jest mordowany!- Odzywa się tajemniczy gość. To chłopak. Jego kasztanowe włosy zaczesane są do tyłu. W ogóle nie obchodzi go, że stoję w samym ręczniku.
- Wynoś się zboczeńcu!- Krzyczę, na co on wybucha śmiechem.
- Czekam na Melanie, więc raczej nie pójdę.
- Melanie?- Próbuję się uspokoić. Podchodzę do swojej szuflady i wyjmuje ubrania nie odwracając od niego wzroku. Bóg wie co przyjdzie mu do głowy.
- Twoja współlokatorka sieroto. - Puka długimi palcami w swoje czoło. Zaczyna mnie irytować. Kiedy trzymam ubranie w reku spoglądam w jego stronę.- Nie będę podglądał! Słowo harcerza.- Kładzie ręka na piersi. Przewracam oczami i siadam na łóżku. Chłopak odwraca się głową do ściany, a ja zgrabnie wkładam na siebie szare spodenki i bordową bluzkę. To było trochę ryzykowne, ale ponowne wyjście na korytarz i zderzenie się z tamtymi ludźmi jest gorsze niż nieznajomy, który zobaczy moje plecy.
- Już. - Rzucam, a nieznajomy na powrót odwraca się do mnie. Czemu ta cała Melanie kazała mu tu przyjść? Nie wiedziała, że przyjadę albo specjalnie mnie unikała? Ponownie uruchamiam swojego laptopa. Staram się nie zwracać najmniejszej uwagi na nieznajomego, ale strasznie mi to wychodzi.
- Jak masz na imię?- Patrzy w moją stronę, a uśmiech nie schodzi z jego twarzy.
- April- odpowiadam chwiejnym głosem.- A ty?
- Czy to ważne?
- Słucham? Jaki sens ma pytanie się o czyjeś imię skoro ta druga osoba nie zna twojego?!
- Spokojnie, Harry. - Nie da się nie usłyszeć chichotu. Wzdycham ciężko, a Harry śmieje się głośniej niż przedtem. Po piętnastu minutach drzwi do pokoju otwierają się szeroko, a do środka wpada zdezorientowana dziewczyna. Jej włosy sięgają do łopatek, są czarne jak skrzydła kruka, a oczy błękitne jak niebo. Spogląda to na mnie to na Harry'ego.
- Długo tu siedzi?- Próbuje się uśmiechnąć, ale marnie jej to wychodzi.
- Zbyt długo- zaczynam się śmiać. Dziewczyna podchodzi do mnie i wystawia swoją bladą dłoń. Jedyna kulturalna.
- Melanie Davis, a ty?
- April Pierce- ściskamy swoje dłonie. Melanie rzuca w stronę Harry'ego groźne spojrzenie. Chłopak podnosi ręce w geście obrony, ale kiepsko mu to wychodzi. Zaraz potem wstaję z jej łóżka i wreszcie opuszcza pokój. Mogę jej tylko podziękować.
- To Harry Styles. Powiedziałam, że jeśli nie wrócę za dziesięć minut to może wyjść z samochodu i zaczekać w moim pokoju. Kompletnie wyleciało mi z głowy, że przyjeżdżasz- strasznie roztrzepana, ale ją lubię. Nie podpadła mi tak jak ten zboczeniec. - Masz zamiar spędzić wieczór w pokoju?
- Dzisiaj na pewno- jest sobota i wole się wyspać. Może zaplanuję coś na następny tydzień. Poza tym nigdy w życiu nie byłam na imprezie. Chyba, że chodzi o wystawne przyjęcia to tak. Wypiłam kieliszek dobrego wina lub szampana i tyle. Zero wódki i piwa. Nie przyjechałam do college'u by się schlać i dać się przelecieć. Wręcz przeciwnie! Spróbuję przeżyć te trzy lata z moją współlokatorką i jej nieuprzejmym przyjacielem.
Podczas kiedy siedziałam z głową w chmurach Melanie zdążyła się przebrać w jedną ze swoich skórzanych sukienek. Przypomina teraz satanistkę.- Melanie!- To głos Harry'ego. Stoi na zewnątrz? W sumie lepiej dla mnie. Nie muszę go oglądać.
- Już Harry! Ap zobaczymy się w poniedziałek. - Niebieskooka macha mi ręką na dowidzenia i znika za dębowymi drzwiami. Moja głowa ląduję na poduszce. Czuję się wyczerpana. Nawet brak mi chęci do włączenia jakiegokolwiek filmu. Odkładam laptopa na bok i sięgam po swoją komórkę. Już dwudziesta? Postanawiam napisać do Rogera.
- Jak się masz kochanie?- Poszło. Nie muszę czekać długo na odpowiedź.
- Dobrze, a ty? Poznałaś swoją współlokatorkę?- Czy mogę opowiedzieć mu o przygodzie z Harrym? Lepiej nie, bo się zdenerwuje.
- Sama nie wiem, tęsknie. Poznałam, nie jest zła.
- Dobra myszko, uciekaj spać. Kocham Cię ❤
- Ja ciebie też ❤- tak zakańczam naszą konwersację.Nigdy nie piszemy i gadamy zbyt wiele.
Myślę, że kiedyś się to zmieni. Roger był przy mnie zawsze. Kiedy płakałam, byłam na skraju załamania, kiedy chciało mi się śmiać z wszystkiego dookoła. Roger zawsze był przy moim boku. Nie chciałabym go stracić za żadne skarby świata. Jest moją drugą połówką, której nie opuszczę.
Seattle College Universyty*- wymyśliłam go na potrzebę książki.
Pierwszy rozdział za nami! Dziękuję jeśli to czytacie ;)
CZYTASZ
Last Dream ||H.S|| [Zakończone]
Fanfiction- Boisz się mnie? - Nie. - To dlaczego mnie nie przytulisz? - Bo wiem, że to zaboli...