Rozdział dwudziesty dziewiąty

116 6 1
                                    

-Halloween?- zapytałam z nutką ironii w głosie. Nie bawiłam się w przebieranki. Bo po co? Styles spojrzał na mnie odgarniając swoje włosy do tyłu. Melanie siedziała Lou na kolanach, a ja rozpakowywałam książki. Już mamy poniedziałek.

- No, a co? Będzie impreza i trochę się zabawimy Ap- dziewczyna o kruczoczarnych włosach wzruszyła nieznacząco ramionami. W sumie to mój pierwszy rok, więc co mi szkodzi?

- Zgoda- odparłam. Impreza już jutro. Jeśli chcę wyglądać strasznie muszę iść kupić strój.

    Pożegnałam się z wszystkimi i wyszłam z akademika. Harry musiał coś zrobić, więc go nie zatrzymywałam. Miesiąc zleciał jak z bicza strzelił. Ku mojemu zdziwieniu wcale nie kłóciliśmy się ze Styles'em. To jakiś cud! Staż u pana Andersona przebiega zgodnie z oczekiwaniami. Chociaż zdziwiło mnie, gdy pokazał mi moje własne biuro. Siedzę w nim i czytam manuskrypty. Są naprawdę dobre. Chociaż część ląduje w koszu. To nic! Pan Anderson stwierdził, że jestem najlepszą stażystką pod słońcem. Ucieszyłam się kiedy to powiedział. Może mnie zatrudni na stałe?

Weszła do jednego ze sklepów z kostiumami. Zaczęłam rozglądać się za czymś dla siebie. Nie będę wampirem ani duchem czy zobmie. To takie nudne i zwyczajne. Może super bohaterka albo coś innego? Sama nie wiem. Stanęłam przy jednym z działów bez sensu przesuwając ciuchy.

- W czymś pani pomóc?- podniosłam głowę. Moim oczom ukazała się blondynka. Znam ją. Te piwne oczy.

- Sky, prawda?- zapytałam od niechcenia.

- O! Apple tak?- co? Jabłkiem jeszcze nie jestem. Mała wpadka kochanie.

- April- poprawiłam grzecznie. Dziewczyna przepraszała, a ja zapewniałam, ją że nic takiego się nie stało. Zaczęłyśmy rozmawiać. Nawet nie wiem kiedy zeszłyśmy z Halloween do Luke'a. Wypytywałam ją ile się znają i od kiedy są razem. Jak jakaś psychopatka. Zbieram informację żeby ich zabić. Taki prezent na to głupie święto.

- To za kogo się przebierasz Ap?- pyta poprawiając jeden z kostiumów.

- Właściwie to nie mam pojęcia. Chcę za coś co nie będzie zwyczajne- odpowiadam. Nagle Sky biegnie do kantorka. Przywleka ze sobą trzy stroje. Spoglądam to na nią to na te kostiumy.

- Tu masz super bohaterkę- wskazuje pierwszy strój.- Tutaj po prostu kota- pokazuje kolejny.- A tutaj jest kopciuszek.

- Przymierzę je ,dobra?- łapię każdy. Dziewczyna kiwa ochoczo głową, a ja znikam w przymierzalni. Strój super bohaterki bardzo mi się podoba, ale zobaczę jeszcze kota. Nie ma możliwości żebym wparowała na imprezę przebrana za kopciucha. Co to, to nie. Kostium kota nie jest skomplikowany i przypada mi do gusty. Czarna, rozkloszowana sukienka. Przy szyi jest biały kołnierzyk. Rękawy są zrobione z cienkiej siatki. Jakby się dało to bym kupiła tą sukienkę bo jest niesamowicie śliczna. Do stroju dorzucone są czarne rajstopy z nadrukowanymi kośćmi. No, a na głowę kocie uszy. Wąsy sobie dorysuję. Przebieram się w swoje normalne ubrania i wychodzę z przymierzalni. Sky grzebie przy telefonie uśmiechając się głupio do ekranu.

- Biorę kota- podaję jej dwa pozostałe. Płacę za kostium i opuszczam sklep. Jest już siedemnasta. Czas wracać do domu.

Wchodząc do pokoju nie spodziewałam się zastać Niall'a z Luke'iem. Żadnego śladu Mel, Lou czy Harry'ego. To dość dziwne. Zamykam drzwi i patrzę na nich pytająco.

- Coś nie tak?- pytam przerywając dziwna ciszę. Zawieszam kostium na wieszaku w szafie i zdejmuję buty. Chłopaki nic nie mówią tylko patrzą na siebie. Mam im pomóc się odezwać? Bo z chęcią to zrobię jak, któryś nie powie mi zaraz co tu robi.

- Idziesz na imprezę jutro?- wypala Luke.

- A to źle? Mam zamiar iść, a co?- odpowiadam pytaniem na pytanie związując przy tym swoje długie włosy w wysoką kitkę. Niall przeciera ręką twarz.

- Nie, dobrze, ale nie wiem czy nie lepiej było by gdybyś jednak...

- Oh, rozumiem- spuszczam wzrok przygryzając policzek. Nie chcą mnie i tyle. Kto by chciał nudziarę?- Mam nie iść ,prawda?

- Zrób jak chcesz bo my nie możemy ci rozkazać. Po prostu miej się na baczności księżniczko- Hemmings wreszcie mówi coś co mnie nie smuci. Pójdę choćby nie wiem co. Chłopaki po chwili wychodzą machając mi na pożegnanie. Jestem, aż tak nudna? Mel chciała żebym przyszła. Czemu oni nie chcą? I tak przyjdę bo nie wydałam pieniędzy na nic. Tylko czemu mam się mieć na baczności? Jakiś psycho-porywacz czeka na mnie w krzakach?

Zabieram się za lekcje. Troszeczkę tego jest, ale wcale mi to nie przeszkadza. Kiedy spoglądam na zegarek wyświetla on godzinę dwudziestą pierwszą. Gdzie Mel i czemu Harry nie daje znaku życia? Nagle mój telefon zaczyna wibrować. Zauważam napis Roger. Od niechcenia odbieram.

- Halo?- mówię.

- Cześć April! Twoja ciocia ma się lepiej. Chyba cię nie budzę?

- Nie, skąd że! Wszystko z nią dobrze? Wyszła już ze szpitala?

- Tak. Lekarz przepisał jej leki. Ma się stawiać co jakiś czas na kontrolę- to dziwne. Dlaczego Diana sama nie zadzwoni i mi tego nie powie? Coś tu nie gra. Nie będę dzwonić dzisiaj bo jest późno. Jutro też bo jest impreza. Spróbuję w środę.

- Na pewno wszystko okey?- pytam po raz drugi.

- Nie martw się Ap. Jest dobrze- ale nie bardzo dobrze Rog. Żegnam się z chłopakiem i rozłączam. Co jest ciociu? Czemu do mnie nie dzwonisz ani się nie odzywasz? Czy to ja mam wykonać pierwszy krok? W sumie powinnam.

Harry Pov:

Do mieszkania wchodzą chłopaki. Po ich minach widzę, że chuja zdziałali. April przyjdzie na sto pięćdziesiąt procent. Wczoraj zadzwoniła do mnie Ashley i oznajmiła, że jeśli nie bzyknę Ap na imprezie Halloween'owej to jej powie pierdoloną prawdę. Nie może kurwa! April nie wybaczyłaby mi nigdy. Nawet, gdyby sobie jaja odciął nadal będę jebanym śmieciem. Zrobię to! Nie dlatego, że ta suka mnie szantażuję, ale dlatego, że sam potrzebuję jej ciała przy swoim. Ona pewnie także tego chcę.

- Przyjdzie- mówi Luke i opada dupą na kanapę. Koło niego siada Niall. Biorę łyka swojego piwa i wywracam oczami.

- Jesteście cioty i tyle- mówię.

- Ciotą to jesteś ty pojebie! Po jasną cholerę wypaliłeś ten jebany pomysł, co?!- Hemmings podnosi głos. Czuję, że zaraz moja pięść spotka jego ryj. Tylko słówko.

- No właśnie, po co?- Melanie staje w progu. Ręce skrzyżowała na swojej klatce piersiowej. Lou zapewne bierze prysznic. Czemu nagle każdy jeździ po mnie jak po brudnej szamcie? A no tak! Bo nią kurwa jestem.

- Bo żadne z was mi nie wierzyło! Macie ten swój pierdolony dowód, że umiem zakochać się w kimś innym niż Liana i pieprzyć grzeczne dziewczynki!- krzyczę. Zayn wchodzi do pokoju zaalarmowany naszymi wrzaskami. Dobrze wie co się tutaj wyprawia. Mogłem to skończyć wcześniej, ale nie! Jebana Ashley z Trish za chuja mi na to nie pozwalały. Cały czas prosiły o więcej wrażeń. Czuję się jak facet wynajęty do ruchania.

- Jeśli jutro nic nie wypali to masz jej powiedzieć kutasie! A w sumie kurwa nawet jeśli wypali masz jej to powiedzieć!- krzyczy Mel. Chyba ją suty pieką.

- O tak! I niech mnie kurwa zostawi bo...

- Bo jesteś kutasem- dokańcza Luke. Przyjebę mu i nikt mnie nie będzie powstrzymywał. Wstaję z kanapy i ruszam w stronę swojego pokoju.

   To jakiś mało śmieszny żart. Boże. Liana przewraca się w grobie wiedząc co robię Ap. Co robię komuś takiemu! Miłej, troskliwej, mądrej i dobrej dziewczynie. Schrzaniłem jej życie. I swoje też bo się zakochałem. Znowu.

Uuuu drama time? :D 
xxx

Last Dream ||H.S|| [Zakończone]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz