Rozdział siedemnasty
Po raz kolejny. Widzę to po raz kolejny. Ojca wchodzącego pijanego jak nigdy. Obija się o ściany z wódką w ręce. Cuchnie i to niemiłosiernie. Robi mi się niedobrze. Dzisiaj jednak przegiął. Chowam się za szafką i obserwuję jego dalsze kroki. Mama byłaby zła, ale jej tu nie ma.
- April!- Bełkocze. Jestem pewna, że na dziś to był koniec, ale on upija łyka alkoholu. Kulę się w kącie by mnie nie zauważył.
Mam siedem lat i myślę jak trzynastolatka. Śmierć matki i picie ojca zmusiło mnie do dorośnięcia.
- April do kurwy wyłaź!- Krzyczy głośniej. Zakrywam swoimi malutkimi rączkami głowę. Jakbym chciała zniknąć. Na próżno. Za chwilę czuję, że ktoś chwyta mnie za nadgarstek wyszarpując z kryjówki.
- Puść tato!- Mruczę pod nosem. Uścisk bardzo boli, ale to obchodzi mnie teraz najmniej.
- Wołałem cię! Głucha jesteś do cholery?- Bełkoczę upijając kolejnego łyka.
- Nie, ale puść, bo to boli!- Syczę, kiedy jego dłoń zaczyna się zaciskać. Wiem, że będą siniaki.
- Nie kłam! Boleć to cię dopiero może!- Wrzeszczy. Łzy napływają do moich oczu.
- Puszczaj mnie pijaku! Mama nigdy by nie pozwoliła...
- Ja? Pijakiem? Ty smarkulo!- I już po chwili ląduję na podłodze, a moja głowa odbija się od ściany niczym piłeczka pingpongowa.
- Nadal jestem pijakiem?- łapie moje włosy i ciągnie je do góry. Zaczynam płakać jak normalna siedmiolatka.- Zamilcz do cholery!
- Zostaw mnie! Puszczaj, teraz!
- Po moim trupie!
- To giń!
- Ty niewychowany bachorze- ciągnie mocniej. Nawet nie wiem, kiedy, ale jego ręka ląduję na moim policzku.
- Zostaw mnie, zostaw, zostaw mnie już! To boli... puszaj mnie!- Krzyczę, a może nawet wrzeszczę. Czuję jak ktoś mną potrząsa. To nie ojciec, bo obie ręce ma zajęte. Więc jak? Sama się trzęsę? Chyba raczej nie. To tylko kolejny, okropny koszmar. Otwieram powieki i nabieram powietrza. Ciemność, nic nie widzę. Mrugam kilka razy i dostrzegam zielone tęczówki. Rzucam się na znajomą twarz, którą trudno dostrzec.
- April? Co do kurwy ci się śni?- Harry oplata mnie swoimi długimi rękami. Wtulam głowę w jego szyję. Czuję te miękkie włosy i zapach swojego żelu. Mokro, czemu jest mokro? A no tak, to moje łzy. Przecieram oczy nie puszczając Harry'ego.
- Powiesz?
- Rano, dobrze?- Wyszeptuje. Styles kiwa głową i kładzie nas na łóżku Melanie. Niech tu będzie. Blisko mnie.
Słyszę swój cholerny budzik. Po co go w ogóle ustawiłam? Błądzę ręką po swojej szufladzie. Przepraszam, szufladzie Mel. Zapomniałam, że tu zasnęłam. Harry w dalszym ciągu leży koło mnie obejmując mnie w pasie. Pieprzyć telefon. Budzik przestanie dzwonić za trzy, dwa, jeden! I proszę. Czemu mnie to prześladuje? Ten cholerny koszmar! Za każdym razem, kiedy pokłócę się z Harrym. W sumie zawsze mnie nękał, ale nie tak bardzo. Kiedy darłam koty z ciocią także powracał. Chrzanić go.
- Wstałaś księżniczko?- Harry składa mokre pocałunku na mojej szyi. Kiwam głową.- Porozmawiamy o tym śnie czy nie chcesz?
- Chcę, ale nie wiem, od czego zacząć- wymrukuję odwracając się na plecy. Styles oparty jest na łokciu. Z niechęcią, ale jednak opowiadam o wszystkim. O całym tym koszmarze powtarzającym się w chwili, kiedy jestem zestresowana. Zielonooki uważnie słucha mojej historii. Trudno mi o tym mówić.
- Byłaś z tym u psychologa czy czegoś?- Karcę go spojrzeniem.
- Nie, nie byłam wiesz? Genialnie radzę sobie z tym sama- ripostuję go. Głupszego pytania nie mógł wymyślić. Po tym wszystkim zaczynamy się ogarniać. Styles oznajmia, że jedzie do domu się ogarnąć. Nie mam nic przeciwko. Zrobię to samo. Może nawet pójdę na miasto. Sądzę, że Amy zechcę ze mną wyjść. W sumie jeszcze nigdzie z nią nie byłam, więc. Piszę sms'a i prawie od razu dostaję odpowiedź. Nie tracąc czasu uciekam się umyć. Dobrze, że Martin się zgodziła. Założę na siebie dżinsy oraz pudrowy, wełniany sweter. Na nogi wcisnę czarne kozaki i już mnie nie ma! Kiedy jestem naszykowana łapię swój telefon. Zauważam nieodebrane połączenie od cioci. Ignoruję je. Nie chcę mieć z tą kobietą nic wspólnego! Za to, co powiedziała o mamie.
O dwunastej stoję pod Starbucks'em. Tam mam się spotkać z Martin. Poprawiam swoje włosy, które wchodzą mi w twarz.
- Ap!- Odwracam głowę w prawo słysząc skrót swojego imienia. To blondynka biegnie w moją stronę. Ma na sobie czarne, krótkie spodenki oraz szarą bluzkę. Włosy związała w wysokiego kucyka. Kiedy do mnie podbiega od razu się przytulamy.
- Idziemy do środka?- Pytam.
- Jasne! Okropnie chcę mi się pić- przełyka ślinę. Rzucam jej ciepły uśmiech, na co ona odwzajemnia tym samym. Zajmujemy wolne miejsca. Jak zwykle zamawiam czekoladę, a Amy kawę.
- Wreszcie możemy się spotkać!- Mówi kładąc torbę na krzesełku obok siebie. Kiwam głową. Amy zna Harry'ego i mogłabym coś od niej wyciągnąć. Oczywiście to nie jedyny powód, dla, którego się z nią spotkałam. Nie mam zamiaru spędzać soboty samotnie!
- Prawdę mówiąc myślałam, że będziesz z Harrym. Niall mówił, że u ciebie został.
- Skąd Niall o tym wie?- Rzucam jej pytające spojrzenie. Czy ja o czymś nie wiem?
- Harry ci nie mówił? Niall, Zayn, Louis i Liam, znasz ich?- Kiwam głową. W naszą rozmowę wcina się kelnerka podająca zamówione napoje.- Mieszkają razem.
- Wychodzę na idiotkę- upijam łyka czekolady.
- W jakim sensie?
- Harry wie o mnie mnóstwo rzeczy, ale ja o nim nic- wzdycham ciężko. To prawda i tyle.
- April, mogę ci coś o nim powiedzieć- dziękuję ci Amy! Dziewczyna zdradza mi wszystko, co wie o Harrym. Urodził się w Anglii, 01.02.1994- Czyli został mu tylko rok?- Na drugie imię ma Edward. Wyjechał by studiować w Seattle zostawiając rodziców w Cheshire. Ma starszą siostrę Gemma'e.
Wow, to już coś. Więcej muszę dowiedzieć się od niego samego. Po wypiciu naszych napoi udałyśmy się na spacer do parku. Dzień mijał nieubłagalnie szybko. Doszłyśmy z Amy na mostek w parku. Spojrzałam w swoje odbicie. Czasami mam ochotę skoczyć do wody i się utopić. Czasami. Odwróciłam głowę w prawo. Zauważyłam kogoś. Chłopaka z blond włosami postawionymi do góry. Pomimo tego, że słońce nie świeciło miał na nosie okulary.
- Luke?- Mimowolnie to imię padło z moich ust. Chłopak zatrzymał się i spojrzał na mnie.
- Nie zauważyłem cię April. Cześć Amy- skąd ona go zna? Może czas dowiedzieć się czegoś o Martin, a nie o Styles'ie.
- Po co ci okulary? Przecież nie ma słońca- od razu zaczęłam od pytania. Nie podoba mi się to wcale.
- Ja...Umm- sam się wkopałeś Hemmings. To niegrzeczne, ale zbliżyłam się do blondyna i zdjęłam okulary z jego nosa. Przeraziło mnie to zobaczyłam. Podbite oko. Kiedy? Kiedy to się stało?
- Coś ty robił?- Podnoszę głos. Hemmings przewraca oczami jakby wcale nie obchodziło go to wielkie limo pod okiem.
- No, co?- Naciskam.
- To prezent od twojego Harry'ego- syczy przez zaciśnięte zęby. Nie wierzę, że to zrobił. Idiota! Skończony kretyn i tyle.
- Zabiję go!- Wrzeszczę. Luke unosi brwi do góry widząc moją furię.- Chodź Amy! Na razie Luke.
- Cześć- mówi chłopak, kiedy zbiegam z mostku kierując się do domu Styles'a.
Za co? Dlaczego mu to zrobił!? Uduszę go gołymi rękoma. Luke tylko mnie pocałował i to z mojej winy. Do Harry'ego trzeba dotrzeć Bóg jeden wie, jakimi słowami! Prosiłam by go zostawił, ale nie! Hemmings będzie łaził po mieście z okularami do wiosny! Dobra, nie tak długo, ale jego agresja przekracza wszelkie granicę! Dzisiaj sobota i zapewne w tym głupim domu odbywa się durna impreza. To nie przeszkodzi mi w złożeniu małej wizyty!
CZYTASZ
Last Dream ||H.S|| [Zakończone]
Fanfiction- Boisz się mnie? - Nie. - To dlaczego mnie nie przytulisz? - Bo wiem, że to zaboli...