April Pov:
Tydzień. Minął gówniany tydzień od beznadziejnej kłótni z Styles'em. Nie pisał, nie dzwonił ani mnie nie nachodził. Nie było go na zajęciach. Co myśmy w ogóle porobili? Wyraziliśmy własną opinię na temat tego bagna. Przyznałam się otwarcie, że go... kocham? A może po prostu jestem zauroczona. Nie wiem, ale to jest okropne. Okropne co on ze mną robi.
W czwartek dość wcześnie wracam do pokoju. Albo tak mi się wydaję. Ciocia chciała bym przyjechała do Waszyngtonu na weekend, ale na razie zastanawiam się czy to dobry pomysł.
- Hej April- podnoszę głowę do góry. Zauważam Zayn'a z Luke'iem.
- Hej chłopaki- zakładam włosy za ucho. Obaj wyglądają pociągająco, ale Malik jest zajęty przez Amy, a Hemmings to kuzyn mojego... Harry'ego.
- Jesteś zajęta w sobotę?- pyta blondyn podchodząc bliżej mnie.
- Zależy o co chodzi- moje kąciki mimowolnie unoszą się do góry.
- Urządzamy imprezę, a może bardziej coś w stylu bankietu.
- Że niby wy?- zaczynam chichotać. Zayn przewraca oczami i zawiesza rękę na szyi Luke'a.
- Takie chłopaki lubią również spokojne imprezy- blondyn ukazuje swoje białe kły.- A tak serio to bardziej spotkanie biznesowe. Przyjedzie kilka znanych osób.
- Jak kto?
- A chociażby panowie pierdzący w stołek we własnych wydawnictwach!- Zayn posyła mi ciepły uśmiech.
- Żartujecie! Jeśli bym tam była...
- To wielka okazja dla ciebie Ap- wtrąca się Luke.- Masz zaproszenie i do soboty.
- Pa- macham w ich stronę. Nie wierzę! To cholernie, ogromna szansa. Jeśli się uda mam okazję na staż! To by było pół biedy. Jeśli odbywałabym staż w znanym wydawnictwie potem łatwo będzie znaleźć robotę. Przyjdę. Na pewno przyjdę! I nawet wiem co włożę.
Harry Pov:
Tak cholernie nie lubię przyjęć. Są sztywne, brakuje głośnej muzyki, alkoholu i laski do pieprzenia. Przeleciałem Ashley tylko raz w tym tygodniu. Musiałem się jakoś od stresować. Zaklinam na Boga! Żeby tylko April się nie dowiedziała. Mogę pożegnać się z tą dziewczyną, a nie chcę. Nie wiem czemu. Ktoś puka do mojego pokoju. Kiedy otwieram drzwi zauważam Niall'a. Ma na sobie głupawy czarny garnitur, białą koszulę i niebieski krawat. Naprawdę jestem debilem. Wyglądamy tak samo. Tylko różnimy się krawatami. Ja mam czarny. Wiem, że wyglądam jakbym szedł na pogrzeb, ale cóż?
- Kurwa Harry! Rusz dupę na dół bo zaraz zlecą się tu ludzie, a ktoś musi powitać ich w drzwiach- krzyczy. Przewracam oczami bo tak naprawdę mam w dupie to całe gówno.
- Nie jestem lokajem stary tylko gospodarzem- obaj opuszczamy mój pokój. Staję koło drzwi. Wchodzi ich tu pełno. Kobiety, dziewczyny, mężczyźni i dziadkowie. Każdemu muszę uścisnąć dłoń i posłać ciemny uśmiech. Moją uwagę przykuwa pewna dziewczyna. Wygląda prawie tak samo jak moja April. Piękne, grube włosy, czarna sukienka do kolan i czarne szpilki. Tylko oczy, szare jak niebo w czasie burzy. Nie mogę porównać tej dziewczyny do Pierce. Ona ma w sobie coś czego nie ma nikt. Jest tak pogodnie nastawiona do świata pomimo gówna z dzieciństwa. Ale beznadzieja. Po co o niej myślę?
- Idź do salonu i zagadaj czymś te snoby- Liam szepce mi na ucho. Coraz to gorszy syf. Zagłębiam się w inny świat. Począwszy od super lasek kończąc na starych, śmierdzących dziadkach. Pytam ich czy mają jakieś miejsca dla stażysty. Połowa odpowiada, że ma. Dobrze.
- Harry Styles, prawda?- kobieta o czerwonych włosach podchodzi kiedy chwytam kieliszek z szampanem. Jej usta są równie czerwone co kolor włosów. Ma na sobie sukienkę w panterkę do końca ud oraz szpilki. Nie wiem jak ona stoi na czymś takim.
- Tak. W czymś mogę pomóc?- zachowam się jak gentelman. Chociaż szukać u mnie tej części to jak szukać igły w stogu siana.
- Twój ojciec Desmond.
- Coś z nim nie tak?- upijam łyk szampana.
- Nie nic, ale chciałam się zapytać czy nie szukacie kogoś do firmy?- znowu.
- Dam pani znać.
- Kalie.
- Kalie.- Powtarzam i odchodzę. Zawsze tak jest! Każda laska zagaduje do mnie ze względu na ojca. Nie moja wina, że urodziłem się w bogatej rodzince. Matka i tak poleci do bogatszego. Kocham ją, ale także chowam urazę z powodu tej zasranej zdrady. Spoglądam w stronę drzwi i nie wierzę własnym oczom. April Pierce. Ubrana z złotą sukienkę z cekinami. Dół jest zrobiony z czegoś na wzór siatki. No nie wiem! Jestem chłopakiem, a nie jakimś stylistą czy coś takiego. Włosy puściła wolno, a na nogi założyła te zajebiste szpilki. Boże! Jeśli zaraz ktoś jej nie zabierze przelecę ją na parkiecie albo lepiej w swoim pokoju. To okropne, wiem, ale to tylko ja! Harry Styles we własnej, jadowitej osobie.
April Pov:
Jest tu stanowczo za dużo osób. Wydaje mi się, że wyglądam inaczej. Każdy ubrany jest elegancko, a ja? Jakbym wpadła na baletnicę. Odwieszam płaszcz na wieszak. Zmierzam to salonu i wtedy zauważam jego. Harry w garniturze to zupełnie nowy widok. Taki, miły i zaskakujący. Chłopak idzie prosto do mnie. Zaczynam się denerwować bo w końcu nie dawał znaku życia przez tydzień.
- Wyglądasz nieziemsko- staję przede mną. To chyba najlepszy komplement jaki usłyszałam od niego.
- Ty także wyglądasz świetnie- komplementuje jego strój. Styles wywraca oczami. Zaczyna się ta beznadziejna cisza. Niech mnie ktoś stąd zabierze bo zginę.
- Szukasz kogoś kto by cię zatrudnił jako stażystkę?
- No tak- ciekawe skąd to wie. Raczej nigdy nie wspominałam mu o swoich planach na przyszłość. Nie mówiłam też nic, a nic o stażu. Domyślił się?
- Tamci panowie w kącie- wskazuję na mężczyzn około czterdziestki.- Bardzo chętnie przyjmą młodą damę.
- Pytałeś ich?- w moim głosie słychać niedowierzanie. Nie możliwe, że zrobił coś takiego. Nie wiedząc co robić rzucam w jego stronę ciepły uśmiech i odchodzę. Gubię się. Raz jest miły, a potem zimny i oschły. Czemu go tak trudno rozszyfrować? Podchodzę do grupki mężczyzn. Od razu obdarowują mnie miłym uśmiechem. Rozmawiamy dosyć długo dyskutując na każdy, możliwy temat. Panowie są lepszym towarzystwem niż Styles. W końcu zostaję tylko z jednym. Ma na imię John Anderson. Jego wydawnictwo w Seattle, Nowym Jorku, Waszyngtonie oraz Anglii.
- Panno Pierce jeśli mógłbym zadać kilka pytań.
- Tak, słucham?- uśmiech nie schodzi z mojej twarzy. Pan Anderson zaczesuje do tyłu swoje siwe włosy.
- Czy pani miałaby ochotę zacząć u mnie staż?- nie wierzę. Jego piwne tęczówki spoglądają prosto w moje. Gdyby to nie było wystawne przyjęcie piszczałabym jak głupia.
- Bardzo chętnie panie Anderson- nerwowo bawię się palcami. Mężczyzna rzuca w moją stronę pogodny uśmiech.
- Ustalimy wszystkie szczegół innym razem. Zapraszam na rozmowę piątego października- nie mogę uwierzyć w to co słyszę. Czy ja aby na pewno nie śnię? Niech mnie ktoś uszczypnie! – O Harry! Szukałem cię po całym domu.
- Witam- Harry, że niby Styles. Chcę czy nie chcę odwracam swoją głowę do tyłu. Zauważam zielonookiego, który wystawia rękę do pana Andersona. Skąd się znają?
Ta sytuacja robi się dziwna. Spoglądam to raz na Styles'a to raz na pana Josh'a. Czy jest coś o czym powinnam wiedzieć?
- Jak twój tata Harry?
- Bardzo dobrze. Nie wiem jak teraz bo rzadko co gadamy.
- Zajmowanie się firmą na pewno go męczy- firmą? Jaką firmą? Czemu tylko ja nic nie wiem.
CZYTASZ
Last Dream ||H.S|| [Zakończone]
Fanfiction- Boisz się mnie? - Nie. - To dlaczego mnie nie przytulisz? - Bo wiem, że to zaboli...