Czy ja naprawdę muszę być tą głupią, nic nie wiedzącą dziewczyną. Harry to tobie zawdzięczam tą wpadkę. Nie powiedziałeś mi o sobie tego co powinnam wiedzieć. Powiedziałeś to co zbędne chociaż miło mi wiedzieć, że mówisz o problemach. Tylko czemu nie chcesz otworzyć się na dobre.
- Wyłapał jakieś nowe gwiazdki?- co proszę. To gadanie przybliża mnie tylko do jednego.
- Jak na razie zgłaszają się do niego same, beznadziejne zespoły- ojciec Harry'ego to producent! No tak! Przecież słyszałam o studiu nagrań w Londynie, które prowadzi Desmond Styles. O ja głupia! Nim się orientuję pana Andersona już nie ma. Stoję tylko ja i Harry. W ręce trzyma kieliszek szampana.
- Dlaczego nie powiedziałeś mi o tym kim jest twój tata?
- Bo nie ma takiej potrzeby- rzuca sucho.
- Ale ty wiesz wszystko o moich rodzicach, a ja o twoich nic Harry- wzrusza ramionami. Jak zwykle.
Przewracam oczami i kieruję swoje kroki w stronę drzwi. Nigdy nie mogę porozmawiać z tym kretynem jak człowiek z człowiekiem. Czego on się wstydzi? Mówi mi o zdradzie, ale nie o tym kim są jego rodzice! Wredny dupek. Łapię swoją kurtkę i wychodzę z domu. Na dworze panuję straszny ziąb. Mogłam się ubrać cieplej. W końcu mój wzrok trafia na osobę, której za nic bym się nie spodziewała. Szmatę Ashley Wesley. Stoi w sukience odsłaniającej jej wielki dekolt oraz ogromne dupsko. Dziwię się, że wytrzymuje na tych ogromnych szpilkach. Pali te zasrane papierosy, którymi cholernie gardzę. Próbuję nie zwrócić na siebie uwagi. Zamawiam taksówkę i czekam, aż przyjedzie.
- Ooo! Mikrus tutaj jest- spoglądam w prawo z obrzydzeniem. Idzie prosto w moją stronę. Naplułabym przed siebie, żeby pokazać gdzie ma się zatrzymać.
- A ty co? Na klienta czekasz?- ripostuję. Niech zna swoje miejsce.
- Jeśli klientem nazywasz Harry'ego to tak. Czekam na mojego stałego klienta- coś we mnie pęka. Ta szmata jest zdolna do tak potwornych odpowiedzi. Czy ona nie ma czegoś takiego jak uczucia?
- Ha! Harry by cię nie przeleciał- czy ja właśnie wszczęłam kłótnie o Styles'a? Boże, żałosne.
- Dziwne. W tym tygodniu nie narzekał kiedy pieprzyliśmy się w college'u- czuję gulę w gardle. Z trudnością ją przełykam. Trzęsę się, ale nie od zimna. To przez złość skierowaną do tej dziwki i jego. Jestem taka naiwna. Czekam, aż wróci i przeprosi, a on tym czasem pieprzy tą kurwę w kiblu. Poprawiam nerwowo swoje włosy chociaż wcale nie przeszkadzają.
- Nie powiedział ci? W sumie po co? Nie jesteście razem- chichocze. Ja czułam inaczej. Czułam, że go kocham. Teraz jest odwrotnie. Nienawidzę go! Żałuję każdej minuty jaką mu poświęciłam. Słyszę zbliżające się kroki. Odwracam w napięciu głowę. To nie kto inny jak Harry. Jest zdziwiony kiedy mnie tu widzi. Znaczy to tylko tyle, że naprawdę się z nią umówił. Przygryzam policzek. Styles nie wie na kogo patrzeć. Kątem oka widzę, że Ashley świetnie się bawi.
- No idź Harry, śmiało. Nie musisz się martwić o mnie. Po prostu idź pieprzyć Ashley do upadłego- czuję jak moje oczy robią się wilgotne. Widoczne jest zakłopotanie na twarzy tego dupka.
- Co ona ci powiedziała?- pyta stawiając krok do przodu. Ja natomiast odsuwam się do tyłu.
- To co powinnam wiedzieć. Jesteś podły, naprawdę.
- April- znowu się zbliża, ale ja odsuwam się dwa kroki do tyłu.
- Zostaw mnie kurwa! Bawi cię to? Mam dosyć ciągłych kłótni, wylanych z twojego powodu łez i pieprzenia, że będzie dobrze- macham ręką demonstracyjnie. Chłopak przeczesuje swoje włosy, a Ashley szczerzy się sto razy bardziej niż wcześniej. Zauważam żółty samochód zmierzający w moją stronę. Podeszłam bliżej jezdni.
- April daj spokój. Porozmawiajmy chociaż- staję koło mnie. Próbuję nie zwracać na niego uwagi, ale marnie mi to wychodzi.
- Wiele razy chciałam rozmawiać Harry. Zostaw mnie w spokoju- jego ręka niespodziewanie znajduję miejsce na moim ramieniu. Od razu ją strącam. Taksówka parkuje, a ja otwieram drzwi. Harry łapie mnie za nadgarstek i chcę czy nie chcę patrzę na jego twarz. Twarz po której po raz pierwszy spływają łzy. To na pokaz. Mówi mi podświadomość. Tak, ma rację. On, by mnie skrzywdzić jest zdolny do wszystkiego. Do takiego gówna także. Chociaż stoi tutaj ta ruda kurwa.
- Przepraszam April.
- Nie tym razem- wyrywam się i wsiadam.
- Kurwa mać! Kocham cię, rozumiesz? April przepraszam- zamykam drzwi, a taksówkarz odjeżdża. Spoglądam raz jeszcze do tyłu i widzę zielonookiego, który upada na kolana. Moje serce. Wali jakby miało wyskoczyć. Ja skoczę. Skoczę pod samochód.
- Dokąd panienko?- kierowca próbuję nie udawać zaciekawionego, ale kiepsko mu to wychodzi. Niech nie wtyka nosa w nie swoje sprawy.
- Do akademika SCU- odwracam głowę w stronę szyby. Kolejne łzy lecą po moich bladych policzkach. Zakryję twarz włosami. W takich sytuacjach dziękuję bogu za to, że je mam. Żałuję, że go poznałam, że go pokochałam. Po co ja w ogóle wybierałam SCU? Potrzebuję odpocząć od tego bagna. Najbardziej od Harry'ego. Zepsułam życie dla człowieka, który psuje mnie. Roger miał rację. On mnie nie zmusza, on mną manipuluje. Rozwala wszystko co kocham. To jego prawdziwe obliczę. Gdybym zmieniła pokój są szansę, że nigdy nie spotkałabym tego palanta. Lecz ja jak zwykle nie słuchałam. Nikogo poza sobą. Masz co chciałaś April. Nim się orientuje taksówka parkuje. Płacę i opuszczam samochód. Jest za dziesięć dwunasta. Czym prędzej udaję się do pokoju. Dziwię się kiedy widzę Melanie. Ona się dziwi kiedy widzi mnie. Analizuje moją osobę wzrokiem. Nie trzeba jej żadnych słów by wiedzieć co się stało. Podbiega do mnie i przyciska do swojej klatki piersiowej. Wybucham potwornym płaczem. Mel jak matka głaszcze moją głowę.
- Moja biedna, to on prawda?- kiwam głową. Ona mnie ostrzegała, ale też jej nie posłuchałam i mam co chciałam. Kurwa! Żeby być taką naiwną kretynką. Nim się uspokajam mija godzina. Potem opowiadam o wszystkim Martin. Ledwo co powstrzymuję ją przed skopaniem dupska Styles'owi i Wesley. Kładę się spać o drugiej z nadzieją na lepsze jutro.
Harry Pov:
Odjechała. Kurwa jebana mać! Zawsze się coś zepsuje. Spoglądam na Ashley, która w dalszym ciągu cieszy ryja. Podchodzę do dziewczyny i chwytam rękom jej policzki.
- Po co jej to powiedziałaś do kurwy? I co ty tu robisz!?
- Uspokój się i mnie puść- co za pusta kretynka. W końcu udaje jej się uciec od mojego uścisku. Chciałbym móc zmiażdżyć jej szczękę żeby zamknęła mordę.- Przyszłam tu bo czekam na Liam'a.
- A powiedziałaś jej, że na mnie!
- Bo fajnie widzieć jak się wkurwia z twojego powodu. Daj spokój, to tylko nasza zabawka Harry- chichocze. Opanowuje swoje zasrane emocje. Ona była zabawką. Teraz już nie jest. Opuszczam tę szmatę i kieruję się prosto do domu. April ma rację. Przeze mnie tylko płaczę. Zmienię to! Sprawię, że będzie się śmiała. Tylko żeby żadne bagno nie wypłynęło na powierzchnie. Ashley i inni muszą trzymać gęby na kłódki. Nie chcę widzieć łez Ap po raz setny. I to tylko dlatego, że zjebałem na max'a.
April Pov:
Spałam do dziesiątej. Chyba po raz pierwszy. Jak to dobrze, że po sobocie jest niedziela bo bym nie wstała. Teraz siedzę pod kocem i oglądam Plotkarę. Melanie wyszła spotkać się z Lou. I dobrze. Potrzebuję chwili spokoju. Robię z siebie totalny wrak. Nadal leżę w pidżamie. Co za gówno. Przełączam na inny serial. Akurat trafiam na Pamiętniki Wampirów. Głupia Elena! Ma do wyboru boskiego Stefana, ale i tak kocha tego łobuza Damon'a.
Moment. Czemu to tak bardzo kojarzy mi się ze mną? Też mam do wyboru Luke'a, ale wezmę Harry'ego, który rujnuje mój boski świat. Człowieka, który nie widzi nic prócz siebie. Czy to ,,Kocham Cię" było szczere? Dam mu czas do dzisiaj. Jeśli się tutaj nie pojawi znaczy to tylko tyle, że kłamał i znowu pieprzy Ashley. Masz szansę Styles, nie zjeb tego!
CZYTASZ
Last Dream ||H.S|| [Zakończone]
Fanfiction- Boisz się mnie? - Nie. - To dlaczego mnie nie przytulisz? - Bo wiem, że to zaboli...